poniedziałek, 1 września 2014

BYLE DO PIĄTKU! ;D

Ekhem... No więc, jak na nasze nieszczęście wszyscy wiedzą, nowy rok szkolny właśnie się zaczął. Inni są już w szkołach ponadgimnazjalnych, niektórzy właśnie rozpoczynają nauczanie w klasach trzecich gimnazjum i czeka ich bardzo ważny sprawdzian, a niektórzy mają jeszcze chociaż rok bez większych spin i stresu. (np. ja :() Choć nauki mi nie ubędzie.
Niedawno wróciłam z apelu, teraz czekam na bardzo utęskniony obiadek i nastawiam się psychicznie na to, że znów muszę wstawać przed siódmą i, że jeszcze tylko jeden dzień, po czym czekają mnie kartkówki oraz sprawdziany, przez które godzinami muszę czytać głupie podręczniki, zamiast książek. Ah, jak ja za nimi tęskniłam -_-. Jedynym pocieszającym faktem jest to, że zobaczyłam kochaną, chorą psychicznie, szurniętą oraz niepowtarzalną klasę. Kocham ich! <3 br="" nbsp="">
A więc, zwracam się bezpośrednio do was ;*:
Życzę wam ogromnej wytrwałości w tym kolejnym roku szkolnym, aby było tylko lepiej, a nie gorzej, samych sukcesów i, żebyście jak najmniej pał łapali. 
Gratuluję wszystkim, którzy dostali się do upragnionych szkół, ale też tym, którzy dalej trwają w liceach, technikach, zawodówkach, gimnazjach i podstawówkach. No i oczywiście z całego serca życzę, żeby testy trzeciogimnazjalistą poszły, jak najlepiej i, żeby wasze plany na dalsze kształcenie się sprawdziły. Tak samo powodzenia życzę szóstoklasistą ;)!
Rzecz jasna mam nadzieję, że macie super klasy, a jeżeli właśnie trafiliście do nowej, to mówię wam, że wszystko będzie super! (moja przyjaciółka właśnie jest w swojej nowej szkole. Strasznie przeżywała, ale wiem, że wszyscy ją polubią :D)
Trzeba pamiętać, że szkoła to też plusy :). Zabawa, śmiech, wycieczki gry na przerwach, przyjaciele, no i u niektórych miłości (mnie się nie tyczy ta miłość) XD)
Chociaż czekają nas sprawdziany, zadania domowe oraz nieustanna nauka, myślę, że na pewno wszyscy świetnie damy sobie radę i o ile to możliwe, nie zaniedbamy blogów ^^!
I tradycyjnie:
"BYLE DO PIĄTKU!"


Ps. Myślę, że poprawiłam wam tymi życzeniami jakoś humor, a nawet jeżeli nie, to pamiętajcie, że o was pamiętam :*. 
No, opowiadajcie, jak tam po rozpoczęciu? Tęskniliście za swoją klasą? A może jednak lubicie szkołę?
Ja musiałam robić z kolegą rozpoczęcie, ale było nieźle ^^. Zostałam wybrana na przewodniczącą, a moja przyjaciółka jest zastępcą BUHAHAHAHAHAHAHHAHAHA!!!
Niech wrogowie z mojej klasy mnie i jej unikają :D! (dodajmy, że właśnie jadę pociągiem do Hogwartu XD. Siedzę z przyjaciółmi w przedziale i śmiejemy się z prefektów  oraz mugolskich fanów, walących głowami o ścianę hahaha ;D)

Jeszcze raz powodzenia! Dzielcie się w komentarzach wrażeniami ! :)
Do poczytania! ♥





środa, 27 sierpnia 2014

Rozdział XVII

Miłego czytania! ♥
___________________________________________

CZŁOWIEK POTRZEBNY JEST WSZĘDZIE
*Cara*

Cara obejrzała się dookoła, kiedy znalazła się przy przewróconym kredensie. Przyjrzała się, czy inni coś znaleźli, ale najwyraźniej Thomas nic nie znalazł w pierwszej szufladzie, za to Josh i Emily próbowali podźwignąć ogromną szafę, która musiała być niezwykle ciężka, ale pozostawały im jedynie próby odwrócenia jej, żeby zajrzeć do środka. Zerknęła ukradkiem na Arcanum, leżącą na ziemi. Tak właściwie... Nie miała pojęcia kim była ta kobieta, ale reakcja Emily, a zwłaszcza Thomasa na jej omdlenie, znaczyło, że jest niezwykle istotna w ich misji... No, fakt była piękna nawet w tak okropnym stanie, ale do blondyna zdecydowanie nie pasowała.
Powróciła do poszukiwań, choć na samą myśl nad tym, czego szukała, zbierało jej się na wymioty, lecz kompletnie nie wiedziała, co miałaby zwracać, bo nie jadła od dłuższego czasu, a co dziwniejsze nie była głodna. Zdawało się to podejrzane, ale uznała, że ostatnio wszystko wydaje się być podejrzane, zwłaszcza w takich miejscach, jak to. A co do tych kłów i okropnej listy... Cara zawsze chciała być lekarzem, więc narządy człowieka, które są niezwykle obrzydliwe, nie bardzo ją ruszały. Dlaczego brzydziła się czegoś, czego nigdy nie widziała, chyba że na ludzkich obrazkach? Chyba, że obrzydzała ją myśl, że tajemnicza kobieta miała to pić. O tak, to zdecydowanie było to, zważywszy na to, iż dziewczyna chwyciła się za żołądek, zaciskając usta i starając się nie zwrócić.
Zatrzymała swoje liczne myśli, nie wiedząc jak to zrobiła. Jej głowę opanowała pustka i zaczęła przeszukiwać komodę niczym zahipnotyzowana. Znalazła jeden składnik: pokrzywę, wygniecioną do granic możliwości, wysuszoną oraz związaną bawełnianym sznurkiem. Musiała leżeć tam bardzo długo, w niezliczonych ilościach ludzkich gratów, więc jej dobry stan był zadziwiający, ale bardziej zadziwiające było to, że mimo iż Arcanum zostało bardzo mało mebli po całym incydencie, to posiadała tony bezużytecznych rzeczy, wymyślonych, jak i zrobionych przez ludzi.
Trzymała roślinę bardzo delikatnie, bo bała się, że jeden niewłaściwy ruch ją skruszy. Odwróciła się do przyjaciół, którzy zmierzali w jej stronę ze zmieszanymi minami, jakby się cieszyli oraz irytowali jednocześnie. Ile czasu grzebała w jednej szufladzie?
- Z Joshem znaleźliśmy w dwóch przewróconych szafach, dwa składniki - odezwała się Emily, pocierając spocone oraz brudne czoło, podartym materiałem od sukienki, która musiała być naprawdę ładna, ale teraz wyglądała, jak po przejściu tornada, a w tym czasie Josh wyjął z kieszeni małą buteleczkę, zatkaną szczelnie korkiem, w środku której pływała żółta ciecz. W drugiej dłoni widniała roślina, o bardzo jaskrawym odcieniu zieleni. Jej liście przypominały skrzydła ptaka, które związane były białą włóczką. Blond włosa dziewczyna wskazała palcem na pierwszy przedmiot, krzywiąc się przy tym lekko, a następnie na drugi, mówiąc - To Jad Węża, a to Ziele Słowika.
- Byłoby o wiele łatwiej zdobyć ten głupi jad, gdyby Emily tak głośno nie krzyczała. - dodał Josh, machając palcami u jednej dłoni.
Faktycznie, jego kończyny były czerwone oraz lekko opuchnięte.
- Nic nie poradzę, że mam fobie. Panika przed wężami, to jeszcze nie najgorsza rzecz na świecie. - odpowiedziała z lekką frustracją, krzyżując ramiona.
Thomas wziął od Josha składniki, a brunet przewiesił ramię przez ramię przyjaciółki, po czym powiedział z uśmiechem, czochrając lekko jej włosy:
- Nie musisz brać tego do siebie, bardzo ładnie piszczysz, a jest niezwykle fajnie, kiedy zaczyna się od tego krzyku walić sufit.
Wszyscy się zaśmiali, po czym Thomas pokazał, co sam znalazł. Oddał Ziele Słowika oraz Jad Węża Emily, która odrzuciła z piskiem buteleczkę z cieczą, którą ukradkiem złapał Josh, ratując przed rozbiciem. Blond włosy chłopak wyjął z kieszeni przezroczysty woreczek, w którym było coś na wzór płetwy... Oślizgłej płetwy.
Cara osobiście wolała się temu lepiej nie przyglądać i nie znać większości szczegółów, podobnie jak jej przyjaciółka. Za to drugi chłopak, przybliżył głowę do woreczka, przyglądając mu się uważnie, po czym wtrącił:
- Jaki czad!
- Jesteś świrem. - skwitkował za wszystkich Thomas, wpychając w ręce kuzyna płetwę.
Po chwili cała trójka zwróciła wzrok na Carę, która zdziwiła się nieco, bo kompletnie zapomniała o tym, że sama znalazła Pokrzywę - banalny okaz, przy pozostałych znaleziskach. Wyjęła ją z kieszeni, teraz w jeszcze gorszym stanie niż była.
- Ekhm... - powiedziała, przekładając w dłoni marną roślinę. Zmieszała się, widząc zdziwiony wzrok przyjaciół, który mówił: "To ma być takie liche, czy ona to zniszczyła?". - Wiecie, stan nie odpowiada wartości.
- Ta, smakowi również - dodał z sarkazmem Josh.
- Zamknij się Josh - skarcił go Thomas. - Pokrzywa raczej nie zmieni smaku, w porównaniu z jakimiś jadamy czy płetwami. Poza tym, ciesz się, że nie ty masz to pić.
- Wolałbym umrzeć, niż to wypić. W końcu kto wie, może tak pyszny napój przyspieszyłby moją śmierć.
Po tych słowach chłopak zamknął się, widząc poważne twarze pozostałych.
Położyli wszystkie składniki koło nieprzytomnej Arcanum, po czym Thomas wyjął pożółkłą kartkę, z której wyczytał, że muszą teraz znaleźć jedynie Krew Człowieka oraz Kieł Wampira. No i mieli problem. Przeszukali wszystko, dosłownie każdy zakącik tej sali, a nie da się ukryć, nie zostało z niej dużo. Pomimo tego, postanowili ponownie poszukać.
Niewiele im to pomogło. Cara rozejrzała się dookoła,  kiedy zmęczyła się na tyle, aby osunąć się po ścianie i usiąść pod nią. Nie widziała się w lustrze, ale była pewna, ze wygląda okropnie. Dopiero teraz zaczęła odczuwać głód oraz ból. Czuła się brudna oraz zagubiona w tym świecie. Pomału docierało do niej, że ma dosyć, mimo że nie mogła się wycofać. Przed wejściem do bramy, do świata Emily, Aron dał im wszystkim wybór. Mogli zostać, żyć tak jak kiedyś... Tak wspaniale to brzmiało, ale do każdego docierało, jaka to bajka. Już nie byli w stanie żyć, jak dawniej. Wiedzieli za dużo, w zbyt wiele zostali wmieszani, żeby po prostu być bezpieczni. No i bez Emily, nic nie byłoby tak super. Po części dlatego wybrała tą ciężką drogę, ale też z innego powodu. Czuła, że będzie to kochać. Zawsze posiadała przekonanie, że coś jej odebrano. Przed tym wyborem, była pewna jednego: odebrano jej właśnie taką wolność, adrenalinę oraz moc. Chociaż wciąż nie wiedziała, jaką moc. Ale wiedziała, że tutaj jest jej dom, pomiędzy odwiecznym niebezpieczeństwem, strachem, śmiercią, a miłością, szczęściem oraz przyjaźnią. Czy można odczuwać, że utraciło się pamięć i posiadało fałszywe wspomnienia? Bo ona czasami tak się czuła, niestety nie wiedziała, dlaczego.
Nieoczekiwanie po jej policzku spłynęła łza. Poczuła ogromną ulgę. Często płakała, ale ostatnio to się zmieniło i teraz chciała z siebie wylać całe nieszczęście. Lecz doszła do wniosku, że nie pora na to, więc podniosła się z ziemi, czując napływ adrenaliny... Która zwiększyła się, kiedy zobaczyła, jak Emily daje Joshowi buziaka w policzek, przy czym Thomas w oddali poczerwieniał.
Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że opuszki jej palców zbielały, a w wewnętrznej części dłoni zostały ślady po paznokciach, tak mocno ściskała dłonie w pięści. Ale po co? Nic jej to nie dało. Jej przyjaciółka, dała zwykłego buziaka w policzek przyjacielowi. To nie oznaczało zbyt wiele. Po prostu się cieszyła... Chociaż głębiej czuła niegasnące zirytowanie i zazdrość, a gdy patrzyła na Thomasa, który o dziwo patrzył na nią, miała wrażenie, że on czuje to samo. Lecz mimo tego, uśmiechnęli się do siebie.
I wtedy uderzyło w nią ogromne ciepło z wielką siłą, przez co zadławiła się powietrzem i przewróciła na ziemię. Usłyszała głośny krzyk Josha, który wypowiadał jej imię oraz pisk Emily. Następnie dudnienie od kroków przyjaciół, cichnących z każdą chwilą. A następnie zapanowała ciemność.

*

Cara albo ocknęła się w innym świecie, albo miała bardzo realistyczny sen. Stała na ogromnej skarpie, a gdy spojrzała w dół, nie widziała niczego, bo widoczność zakrywały chmury pod nią, co oznaczało, że jest niezwykle wysoko. Zimny wiatr dął, w jej twarz, ale ona była tak rozgrzana, że nie czuła zimna. Rozejrzała się dookoła, widzą śnieg oraz sosny przykryte białym puchem.

Piękny widok, gdyby nie zakłócał spokoju głośny krzyk przerażenia. Coś podpowiadało dziewczynie, żeby nigdzie nie szła, ale nie mogła tego tak zostawić. Ruszyła prędko w miejsce, skąd dochodził dźwięk. Przebiegła drogę, która kończyła się za lasem i ledwo zatrzymała się na skarpie, ratując się tym przed upadkiem. Zerknęła w dół, skąd dobiegały obolałe jęki i dostrzegła kogoś, kogo widok ją przeraził. Zobaczyła chyba najmniej odpowiednią osobę, którą powinna zobaczyć... Zobaczyła Arcanum. 
Jej twarz była blada jak papier, za to policzki czerwone, bo najwyraźniej odmrożone. Płaszcz musiał spaść,bo miała odkryte chude ramiona. Suknia falowała na wietrze. A wyraz twarzy przedstawiał cały ból oraz przerażenie. Ostatkiem sił trzymała się wystającej gałęzi, a jej uścisk pomału słabł. Kiedy dostrzegła Carę, nie wydała się zaskoczona, w przeciwieństwie do brunetki.
Dziewczyna bez wahania wyciągnęła dłoń, próbując przekrzyczeć wiatr:
- Arcanum, złap moją rękę!
Kiedy kobieta to zrobiła, jej dłoń dosłownie przeszła przez dłoń Cary, jak powietrze. Jakby nie miała zmaterializowanego ciała.
- Nie jestem w stanie! - odpowiedziała ze szklanymi oczami kobieta. - Ja znikam. Umieram.
- Nie możesz! - odkrzyknęła ze łzami w oczach brunetka. Nie wiedziała czemu, ale była pewna, że nie może na to pozwolić. 
- Tylko się nie rozklejaj, bo to właśnie ty możesz mnie uratować!
- Co? - spytała z przerażającym zdziwieniem Cara.
- Myślałam, że to Emily, ale teraz jestem przekonana, że również ty jesteś wybrana nie bez powodu do tej misji, podobnie jak chłopcy. Wszyscy jesteście wyjątkowi. Wasza przeszłość...
- Co z naszą przeszłością?! - przerwała ze zdenerwowaniem dziewczyna, hamując łzy. Bardzo się zezłościła, w sumie sama nie wiedziała czym, tak jakby nie ona sobą kierowała, jakby jej dusza wiedziała coś, czego jej mózg nie. - Nasza przeszłość była na ziemi z naszymi rodzinami! Normalnymi rodzinami, w normalnym świecie, bez potworów. W świecie, gdzie problemami były nieudane miłości, przyjaźnie, rozwody rodziców, niegrzeczne rodzeństwo, choroby i wypadki! A nie potwory!
Oczy Arcanum wypełniła po brzegi troska, jak oczy matki, która boi się o swoje dziecko, co w pewnym stopniu uspokoiło Carę. 
- Gdybyś tylko wiedziała to, o czym zapomniałaś. Wszystko byłoby inaczej. Wszystko byłoby prostsze. Obudziłabyś się jak z transu, poczuła dotkliwe zmiany. I wierz mi, kiedy wreszcie się ockniesz, nie wszystko ci się spodoba. Poleje się dużo łez, wielu ludzi spotka wiele złego... - nieoczekiwanie kobieta przerwała.
- Chcę się obudzić już teraz! - powiedziała pewnie dziewczyna. 
- Nawet nie wiesz, że wystarczy tylko otworzyć oczy - rzekła tajemniczo Arcanum, ukazując zmęczony, ale szczery uśmiech, po czym Cara dopiero dostrzegła, że kobieta puszcza gałąź.
Wyciągnęła dłoń, niebezpiecznie się wychylając, lecz było już za późno. Arcanum poleciała w dół, przebijając chmury i znikając za nimi, nawet nie krzycząc, za to krzyk Cary rozniósł się echem dookoła:
- Nie!
Po czym ponownie zrobiło jej się czarno przed oczami. 

*

Dziewczyna ocknęła się tak gwałtownie, że aż zachłysnęła się powietrzem, dławiąc i krztusząc. Kiedy wreszcie wszystko wróciło do normy w tym jej oddech, obraz przed jej oczami przestał być rozmazany i zobaczyła zaniepokojone twarze przyjaciół.
Czuła się jak w piecu, cała rozpalona. Spojrzała w dół, bo ktoś trzymał jej dłoń, swoją zimną ręką. To był Thomas. Uśmiechał się czule, ściskając mocno jej rękę. 
Josh odetchnął z ulgą, spuszczając głowę oraz zamykając oczy, a Emily załkała cicho. 
Za to Cara czuła się niezwykle inna. Pamiętała cały sen, a wolała o nim natychmiastowo zapomnieć, a na pewno nim się nie dzielić skoro już nie mogła zaznać gwałtownej sklerozy. W głowie głównie huczało jej jedno zdanie: "Wystarczy otworzyć oczy". Otworzyła je i nic się nie wydarzyło. Czasami na oko filozoficzne porady, są niezwykle głupie. 
Usiadła, chwytając się za obolałą głowę, a Thomas podtrzymał ją druga ręką za plecy. Jego dotyk spowodował u niej miłe ciarki, więc uśmiechnęła się, a on odwzajemnił uśmiech. Przez wzrokiem przemknął jej obraz, kiedy jej przyjaciółka całowała Josha. Zacisnęła usta w prosty pasek, starając się opanować ze złości. Nie chciała się denerwować, ani okazywać zazdrości. To nie było w jej stylu. 
- Może lepiej nie wstawaj. Jesteś rozpalona. - dziewczyna dopiero teraz zrozumiała, że Josh dotyka jej policzka. 
Popatrzyła na niego ze zdziwieniem i ku swojemu zaskoczeniu ścisnęła mocniej dłoń Thomasa. Widok bruneta spowodował w niej skok zirytowania, jakby sam jego widok powodował ukłucie zazdrości, jakby nie mogła zapomnieć tego, co się wydarzyło. Czuła, że liczyła na zbyt wiele z jego strony, chociaż ogromnie chciała się mylić. Blondyn pomógł jej wstać, a ona odsunęła się od Josha, starając się na niego nie patrzeć, bo czuła, że jeżeli nie sprzedałaby mu liścia, to może by się rozpłakała. Jednak oczy same ją na niego skierowały. Ale on nie patrzył na nią, tylko z wyraźnym roztargnieniem oraz złością spoglądał na dłonie jej oraz jego kuzyna, które mieli złączone. Przeszły ją ciarki i szybko puściła dłoń przyjaciela, podobnie jak on niej, zwłaszcza, że go piorunowała wzrokiem Emily, jakby miała ochotę rzucić się na niego i nieźle nagadać. 
- Nic mi nie jest. - powiedziała Cara, spoglądając niepewnie na bruneta, który teraz patrzył na nią pochmurnym wzrokiem. 
Thomas podrapał się po głowie, starając się unikać kontaktu wzrokowego z blondyną, stojącą obok ze skrzyżowanymi ramionami oraz miną mordercy. 
- To znaleźliście coś? - wtrącił chłopak, po niezręcznej ciszy.
- Nic. - odburknął krótko Josh, najwyraźniej niezbyt panując nad sobą.
- Nic, a nic. - dodała niepodobnym do siebie głosem Emily.
Cara rozejrzała się dookoła, bo czuła, jakby coś ją do siebie ciągnęło, jak jakiś magnez. Przymknęła oczy, bo nie mogła im wierzyć. W oddali widziała leżące na ziemi pudełko, a na nim przyklejoną kartkę, na której pisało: "Kieł Wampira". Przeszła pewnie pomiędzy przyjaciółmi, nie zwracając uwagi na ich zdziwione miny, sama nie spuszczając oczu z pudełka, jakby bojąc się, że sekunda wystarczy, żeby to znikło. Przykucnęła koło pudełeczka, a za nią stanęła pozostała trójka. Wyciągnęła dłoń, ale przeszła ona przez pudełko, jak przez powietrze. Przypomniała jej się wizja, którą miała, kiedy była nieprzytomna, a której za wszelką cenę chciała się pozbyć. Ponownie spróbowała pochwycić rzecz, ale to nie wyszło.
- Eee... - usłyszała za sobą głos Josha, który położył dłoń na jej ramieniu - Cara, tam nic nie ma.
Dziewczyn spiorunowała go wzrokiem, zanim zdążyła się opanować, ale on nie ściągnął ręki z jej ramienia. Odetchnęła, starając się uspokoić, po czym powiedziała do niego:
- Nie widzisz?
- Nie. - odpowiedział z lekkim zmieszaniem.
Cara spojrzała mu głęboko w oczy, wspominając wszystkie miłe chwile, które z nim przeżyła, co spowodowało, że się uśmiechnęła, po czym dodała:
- Wystarczy otworzyć oczy.
Chłopak, jak i pozostali, spojrzeli na nią, jak na wariatkę, ale ona zignorowała ich, przyglądając się w całym skupieniu pudełku oraz wręcz nieświadomie mrucząc pod nosem: " Wystarczy otworzyć oczy, wystarczy otworzyć oczy".
Nie liczyła ile to trwało, ale gdy tylko poczuła uderzające w jej twarz gorące powietrze, wyciągnęła dłoń i tym razem trzymała już pudełko w ręce, takie jakie je zobaczyła po raz pierwszy. Podniosła się, odwróciła i pokazała swoje znalezisko przyjaciołom, oniemiałym z wrażenia.
- Jak... Ale jak... Jak ty to... - dukała się Emily z na wpół otwartymi oczami.
Cara zerknęła w stronę Arcanum, odpowiadając:
- Ktoś mądry mi kiedyś powiedział, że wystarczy otworzyć oczy, więc... Tak zrobiłam.
- Jesteś niezwykła! - wykrzyknął uradowany Josh, po czym mocno ją przytulił.
Nie mogła nawet zaprotestować, bo zrobił to niesamowicie szybko. Cała zazdrość momentalnie się z niej ulotniła, a sama oplotła ramionami jego szyję. Kiedy wreszcie się puścili, Emily oraz Thomas przyglądali się im uważnie, ale prędko spuścili wzrok, jakby w zmieszaniu.
Całą czwórką usiedli koło Arcanum, rozkładając składniki przed sobą. Pokrzywa jak zwykle, wyglądała na wręcz rozpadającą się, co nikomu zdecydowanie nie odpowiadało. Ku ich zaskoczeniu, Emily chwyciła ją w dłoń i w skupieniu przymknęła oczy. Nagle pokrzywa zaczęła nabierać świeżej barwy zieleni, pachnieć i wyglądać jak dopiero zerwana.
Kiedy dziewczyna otworzyła oczy, Thomas chwycił w dłoń roślinę, po czym szybko wypuścił i chwycił się za palce, wydając się siebie zduszony dźwięk typu:
- Aaaa! To parzy! - krzyknął w oburzeniu.
- Stary, czyżby nikt nie był w stanie wbić ci do tej łepetyny, że pokrzywy parzą? - dopowiedział złośliwie Josh, piorunując wzrokiem kuzyna. - Poparzyła cię za to, że podwalasz się każdej dziewczyny.
- Ja podwalam się do każdej dziewczyny?! - odpowiedział z oburzeniem blondyn. - To ty zachowujesz się jak mały dzieciak z piaskownicy, ciągający za warkoczyki wszystkie dziewczyny dookoła, jakbyś nie mógł się zdecydować!
Pomimo, że chłopaki nie mówili o kimś konkretnie, Cara wiedziała, że chodzi o nią oraz Emily i o to, co zaszło. Trzymanie się za rękę, przytulanie oraz ten niesforny buziak. Dlaczego takie drobiazgi umieją wszystko tak komplikować?
- Bo ty jesteś święty! - nie odpuszczał brunet. - Kochasz się w każdej po kolei, a kiedy okazuje się, że akurat jedna z tysiąca podoba się również mnie, to wszystko musisz zepsuć, jak jakiś psuja, którym z resztą jesteś! Dowalasz się do wszystkich!
Thomas poczerwieniał ze złości, po czym wybuchnął, waląc, jak leci konkrety.
-  Ja nie dowalam się do wszystkich! To ty najpierw wyłudzasz buziaki od Emily, a później wściekasz się na mnie o to, że pomagam Carze! Nic się nie zmieniłeś, wieczny z ciepie hipokryta!
Na tym było za wiele. Josh czerwony ze wstydu jak i ze złości, rzucił się na kuzyna z pięściami i oboje zaczęli się przepychać, turlać po ziemi oraz okładać po twarzy.
Dziewczyny szybko wstały i spróbowały pochwycić ich oraz odciągnąć od siebie, co było niezwykle trudne.
 Kiedy w końcu im się udało brunetka przytrzymywała za ramiona Thomasa, patrząc na niego ostro oraz karcąco, tak jak na nią często patrzyła nauczycielka od matematyki. Wtedy zawsze się opamiętywała, więc chłopak nieco się uspokoił, lecz nadal oddychał głośno oraz nierówno, a dłonie miał zaciśnięte w pięści. Kilka metrów dalej Emily trzymała za dłoń Josh i mówiła do niego spokojnym tonem, tłumacząc coś, co najwyraźniej skutkowało na korzyść bruneta.
- Słuchaj Thomas, uspokój się, to wszystkim wyjdzie na dobre. - powiedziała delikatnym, lecz pewnym tonem do chłopaka Cara, próbując zwrócić jego wzrok na siebie.
Kiedy wreszcie na nią spojrzał, w jego oczach buchały ogniki nienawiści, żalu oraz złości.
- On... On... - zaczął się jąkać blondyn, przez mocno zaciśnięte zęby. Dziewczyna chwyciła jego dłonie, a on przymknął oczy, zwalniając oddech. - Skończony idiota. - wycedził wreszcie.
- Jeżeli teraz nie pomożemy Arcanum, to prawdopodobnie nigdy więcej się nie pokłócicie - brunetka powiedziała pierwszy lepszy argument, jaki wpadł jej do głowy. - A widzę, że macie wielką ochotę pobić się w braterski sposób, więc opanujcie się do końca tej misji. Tak niewiele brakuje.
- Zgoda. - uśmiechnął się krzywo chłopak, ale najwyraźniej jedynie na tyle było go stać.
Wszyscy usiedli ponownie koło Arcanum, tylko tym razem każdy z kuzynów trzymał się jak najdalej od siebie.
Wyłożyli wszystkie rzeczy na podłogę, licząc i czytając listę składników... A tu klops.
- Brakuje... - wtrąciła Emily z zażenowaniem.
- Krwi człowieka - dokończyła Cara z lekkim niesmakiem. Chłopaki siedzieli w ciszy, jak na szpilkach, nie odzywając się od dłuższego czasu. Dziewczyna rozejrzała się dookoła w nadziei, że znowu w magiczny sposób odnajdzie jakąś buteleczkę, czy coś z tych rzeczy z czerwoną cieczą w środku, ale nic z tego. Jak zwykle nie mogło być tak łatwo. 
Nieoczekiwanie Josh wyjął ze swojej kieszeni od spodni scyzoryk, otworzył go, pokiwał w powietrzu, zaciskając przy tym wargi w białe kreski i po chwili ciszy wtrącił:
- Ja to zrobię.
Na szczęście każdy okazał się na tyle błyskotliwy, żeby zrozumieć, co brunet miał na myśli.
- Zwariowałeś? - spytała pośpiesznie Emily. - Nie ma mowy. Ja was w to wpakowałam.
Blondynka spróbowała zabrać scyzoryk przyjacielowi, ale nie za dobrze jej to szło. Thomas przewrócił oczami i niepostrzeżenie wyrwał z dłoni kuzyna gadżet, a oni w osłupieniu na niego spojrzeli.
- Ja ją słyszę - powiedział. - Ja to zrobię.
Zapadła chwila ciszy, którą przerwała Emily z Joshem, wykłócając się o scyzoryk z Thomasem, które to niby z nich ma to zrobić.
Cara siedziała tak, patrząc na nich w ciszy i zastanawiając się, czy faktycznie ma do czynienia z tak omkłym o mózg gatunkiem. Jasne to byli jej przyjaciele, nie byli głupi, ale teraz jakby każdy z nich zechciał się poświęcać i stać się bohaterem. Nie wytrzymała i krzyknęła:
- Czy do cholery nie umiecie czytać ze zrozumieniem?! - cała trójka popatrzyła na nią z niezrozumiałym wzrokiem, a scyzoryk wylądował na ziemi, wydając brzęk, roznoszący się echem po sali. Brunetka wzięła w dłonie starą kartkę ze składnikami, po czym wskazała na napisane zawijasami słowa:
KREW CZŁOWIEKA

- No tak... - odezwał się niepewnie Thomas. - No wynika, że to ma być nasza krew.
- Grr... - przymknęła z zażenowaniem oczy Cara, ale powróciła do niej nadzieja, kiedy wtrąciła się Emily jednocześnie z błyskiem podniecenia w oku, jak i miną zażenowania na twarzy:
- Już rozumiem... Chłopaki, chodzi o krew człowieka.
Oni popatrzyli na nią, jak na jakiegoś filozofa, opowiadającego jedynie jakieś mętne zagadki.
- Chodzi o to, że wasza krew na nic się nie zda - wyjaśniała pomału blondynka, a Carze zaczęła wracać cierpliwość. - Teraz nie jesteście tylko ludźmi. Jesteście też po części aniołami. Waszej krwi nie da się teraz określić 0Ah+, czy coś w tym rodzaju. Już nie jesteście tylko ludźmi, macie w sobie też krew aniołów. 
- A tu chodzi o krew człowieka. - wyszeptał z niepokojem Thomas.
Josh pokręcił głową, marszcząc brwi:
- Nadal nie kumam, ale niech będzie, że trzymam się waszej teorii - powiedział.
- W skrócie - Thomas po raz pierwszy od bójki zwrócił się do kuzyna, mierząc go ostrym wzrokiem - mamy przekichane.
- Ale niby czemu? - zapytał z niezrozumieniem Josh.
- Co? - zapytał blondyn, spoglądając na Arcanum. - To za mało!
Emily odchrząknęła, a on ponownie popatrzył na przyjaciół, z miną lekkiego zmieszania.
- A... No sorka. Wiecie te gadanie z Arcanum i tak dalej. To czasami bywa niezręczne.
Jego zaniepokojona mina, spowodowała ciarki na plecach Cary, więc prędko zapytała, dość piskliwym głosem:
- Co ci powiedziała?
Chłopak westchnął, spuszczając wzrok, ale odpowiedział:
- Że mamy jeszcze 24 godziny.
- Na co? - udzieliła się Emily.
- Na to, żeby znaleźć krew człowieka. 
- Nooo okej - wtrącił Josh z podejrzanym brakiem pewności siebie. - Ale, co będzie jak nie znajdziemy tego niesamowicie oryginalnego składnika w ciągu 24 godzin?
- Wtedy Arcanum umrze. - szybko skwitkował Thomas.
- To faktycznie kicha - skończył Josh tym pocieszającym gestem.
Po chwili ciszy, Cara dopowiedziała ostatnie zdanie, które jeszcze bardziej pogorszyło sytuację. Jej głos brzmiał jak piszczenie myszki.
- Ale... Gdzie my znajdziemy człowieka w tym... W tym czymś?
_______________________________________________________
Tataradam!
Ujmę to tak, od kiedy wróciłam ze swoich wakacji bez neta, wena nadal pływała sobie w morzach i oceanach, a ja za czort nie mogłam jej sprowadzić z urlopu... Uparta jest, nie ma co.
Ale wreszcie, dosłownie kilka dni temu, po licznych szantażach w jej kierunku, powróciła, na tyle wypoczęta i zrelaksowana ( czego ja nie mogłam powiedzieć o sobie, bo wyrywałam sobie włosy, żeby się z nią dogadać), żeby udzielić się i pomóc mi napisać ten długi rozdział, po czym zostać ze mną i dzieląc się swoimi pomysłami na kolejne rozdziały. 
Tak więc, mogę uroczyście powitać moją wenę. Nie do wiary, ze musiałam czekać na nią dwa tygodnie, żeby napisać taki długi rozdział w trzy dni. Cholera z niej jedna... Ale lepiej już jej nie obrażam, bo znowu będę musiała używać niezłego szantażu, żeby wróciła, bo przecież dobrymi i politycznymi słowami się nie da. 
Eh... Tym razem wraz z nią bardzo przepraszam wszystkich czytelników ( staram się nie obarczać całą winą mojej weny za to, że tyle czekaliście, ale inaczej się nie da, choć oczywiście sama też mam poczucie winy, że nie pomyślałam o tak genialnej strategii szantażu wcześniej ;D). Na szczęście udało mi się napisać ten rozdział, przed rozpoczęciem szkoły, z czego bardzo się cieszę, bo myślałam, ze do tego nie dojdzie o.O. Ale jednak się udało! Niechaj się stanął wiwaty XD.
Mam nadzieję, że jakoś oraz długość w jakimś stopniu ( przynajmniej w jednej dziesiątej), wynagrodzą wam całe to czekanie. 
Dziękuję, za przeczytanie rozdziału i zachęcam do komentowania ^^. To wielka motywacja, może właśnie ona zatrzyma moją wenę przed kolejnym urlopem! Kto wie, może jak się w sobie zakochają, to już zawsze zostaną ze mną ;D! Serce nie sługa, z resztą jak widać w tym rozdziale :).
 No dobra, już nie przynudzam, komentujcie, czytajcie, polecajcie, motywujcie mnie, pytajcie i wiele, wiele innych. Dzięki za waszą cierpliwość! Jesteście wspaniali i niesamowici! ;* 
Kocham was! <3 moja="" p="" te="" wena="">
Do poczytania! ♥



piątek, 15 sierpnia 2014

Wróciłam + JUŻ 10000 WYŚWIETLEŃ!



WRESZCIE WRÓCIŁAM Z WAKACJI ^^.
 Powiem wam, że fajnie było, ale zaczynałam tęsknić za blogiem i netem... Bo tak, niestety prawie całe dwa tygodnie nie miałam dostępu do WI-FI :'(. Ale żyję ! No jak można wywnioskować ze względu na to, że nie miałam ani trochę neta, nie napisałam ani tyci kolejnego rozdziału, bardzo mi z tego powodu przykro i was za to niedbalstwo przepraszam. Już dziś postaram się coś napisać i dodać jak najszybciej ;D ! 



No i teraz sprawa dla mnie wielka!
10 tysięcy wyświetleń na moim blogu!
Wracam, patrzę i nie mogę uwierzyć <3 p="">
Myślę, że rozumiecie moje podniecenie ;D. Trochę jeszcze będzie ono trwało ;D
Muszę kończyć, bo rodzina mnie wzywa. Tak, mam nawał osób w domu, a mianowicie jedenaście. Jedzenie na mnie czeka XD. Muszę lecieć zanim kuzyni wszystko zjedzą XD. 
Dodam rozdział najszybciej jak potrafię! 
Do poczytania! ♥
I JESZCZE RAZ DZIĘKUJĘ! <3>
(BLOGGER MI SIĘ RYJE, NIE MOGĘ PISAĆ DUŻO :'(()

czwartek, 31 lipca 2014

Rozdział XVI

Miłego czytania! ♥
________________________________________

CZĄSTKA CIEBIE
 *Thomas*

Emily chwyciła się w roztargnieniu za głowę, nie wiedząc, co dookoła niej się dzieje. Było jej niewygodnie, bo leżała na czymś lub na kimś, lecz co najdziwniejsze śmiała się. 
Cara opierała się na przedramieniu, masując obolałą nogę, którą udało jej się podźwignąć spod ciężaru przyjaciółki, z rozbawioną miną wymalowaną na twarzy. 
Josh... Ehm... No Josh leżał na ziemi, z rozrzuconymi rękami oraz nogami, przygniecionymi przez Emily. Nie wyglądał, jakby miał ochotę wstawać. Można by pomyśleć, że śpi, gdyby nie bardzo dziwny fakt - śmiał się na cały regulator. 
Natomiast Thomas stał z otworzonymi ustami, nie mogąc wierzyć własnym oczom w to, co widział. Najbardziej dziwiło go rozbawienie kuzyna. A śmiech Josha czasami bywał bardzo specyficzny, przed duże "B" i kilka ogromnych "O", zwłaszcza gdy zdawał się być na skraju wytrzymałości oddechowej, a jego płuca widocznie nie były w stanie nadążyć. Na początku chłopak śmiał się normalnie, później wyraźnie coraz bardziej brakowało mu tlenu, przez co dławił się, co przypominało śmiech upośledzonego osła, a na końcu, gdy nie mógł wydusić z siebie już dźwięku, bo tak straszliwie ta cała sytuacja go bawiła, zaczął się klepać po udzie, jakby nieudolnie chciał udawać zdziczałą fokę. Jak przy takiej komedii można stać i nie roześmiać się chociaż na sekundę?
Thomas natychmiastowo nie wytrzymał i sam ze śmiechu musiał złapać się za brzuch, ściskając nogi mocno do siebie, co trochę mogło przypominać stan, gdy bardzo chcę mu się do toalety. Już dawno nie słyszał tak roześmianego Josha. Właściwie od kiedy się z nim pokłócił, prawie zapomniał, jak wygląda jego "styl foki". 
Opanował się z napadu głupawki, jako pierwszy. Podszedł do pozostałej trójki i pomógł wydostać się Carze, która próbowała to zrobić bezskutecznie przez śmiech. Chwyciła jego rękę, po czym podniosła się do góry. Gdy stała na przeciwko niego, mógł się jej lepiej przyjrzeć. Na pierwszy rzut oka zauważył, że się zmieniła. Mimo, że nadal była szczupła, zdawała się nie być tak bezbronna oraz drobna jak kiedyś. Małe zadrapania nadały jej groźniejszego wyglądu. Twarz wyszczuplała, ujawniając kości policzkowe i ostre rysy.
- Coś nie tak, że tak na mnie patrzysz? - spytała dziewczyna, spoglądając na niego pytającym wzrokiem.
Thomas dopiero teraz otrząsnął się z zadumy i zrozumiał, że przyglądał się przyjaciółce zbyt uważnie. Spojrzał w jej oczy. Błyszczały przyjemnym blaskiem. Uśmiechała się miło, a jej usta wygięły się w słodki łuk. Coś się w niej zmieniło. Tylko nie był pewny co, ale pomijając oszałamiający wygląd, to na sto procent coś jeszcze... Tak oszałamiający wygląd. Bo Cara wyglądała przepięknie. Przedtem wcale nie zwracał na to uwagi. Może dlatego, że był całkowicie zapatrzony w Emily, a może dlatego, że Cara w tym wcieleniu podobała mu się bardziej niż w poprzednim. Nie było widać po niej strachu, przygnębienia czy zmęczenia, mimo że tyle przeszła. Była...
Chłopak odwzajemnił uśmiech, przerywając swoje rozmyślania, żeby znowu nie przyglądać się jej zbyt uważnie. Podrapał się za uchem ze zmieszania, czego nigdy przedtem nie robił, spuszczając wzrok i wkuwając go w swoje zniszczone trampki. Po chwili odpowiedział z nutką podziwu w głosie, która niechcący mu się wymknęła:
- Trochę... Się zmieniłaś.
- Na gorsze, czy...
Thomas nie pozwolił jej dokończyć, tylko wtrącił pośpiesznie przerywając jej w środku zdania:
- Na lepsze! Oczywiście, że na lepsze.


Cara zaśmiała się cicho, pokazując swoje śnieżnobiałe zęby. Nawet śmiała się inaczej... Chyba, że chłopak miał jakieś urojenia. Niespodziewanie podeszła do niego i przytuliła mocno, oplatając ręce wokół jego szyi. Trochę go to zaskoczyło, ale również uściskał ją, kładąc dłonie na jej plecach. Na jego nosie spoczęły kosmyki brązowych włosów, które przyjemnie łaskotały oraz pachniały wanilią... Co też zdawało się dziwne. Jej włosy wciąż były świeże, pomijając fakt, że zakołtunione. Jak ona to robiła, nie miał pojęcia, ale miło było poczuć tak wiosenny zapach w tej części świata...  Lub wszechświata, gdziekolwiek byli.
Gdy się puścili, chłopak zobaczył jak Emily podnosi się z ziemi, uwalniając przy okazji dalej śmiejącego się Josha. Dziewczyna  spojrzała w ich stronę i zatrzymała wzrok na odwróconej Carze. Uśmiechnęła się szeroko ze szczęścia, po czym krzyknęła głośno imię przyjaciółki, a ta jak na zawołanie odwróciła się uśmiechnięta podobnie szczerze jak Emily.
Thomas właściwie nie wiedział czy trwało to sekundę, czy wręcz nanosekundy, bo mrugnął, a gdy ponownie spojrzał na świat, dziewczyny już wisiały w swoich objęciach i śmiały się jak głupie, ściskając z całej siły i kiwając w różne strony.
Jakim cudem jeszcze się nie przewróciły, zapytał się w myślach chłopak. Zadziwiające, że pomimo iż nie byli już zwykłymi ludźmi ani trochę, nadal się tak zachowywali. Najwyraźniej natury człowieka nic nie jest w stanie zmienić.
Gdy przyjaciółki wreszcie się puściły, po czym patrzyły jeszcze w twarz i rozmawiały o czymś najęcie, z ziemi zdążył się podnieść Josh, wciąż wycierając łzy, które spowodował śmiech. Nawet brzuch go jeszcze bolał. Położył dłoń na ramieniu Emily, a ta odwróciła się, po czym z uśmiechem oraz cichym piskiem szczęścia rzuciła mu się na szyję. Chłopak podniósł ją lekko do góry, znów zaczynając się śmiać.
Thomasa zakuło coś w serce. Zabuzowało mu w głowie. Zacisnął pięści, aby nie poniosły go emocje. Nie był pewny, co się z nim działo, gdy patrzył jak Emily uszczęśliwiona jak nigdy, przytula Josha mocno do siebie. Nie chciał dopuszczać do myśli, że obudziła się w nim zazdrość. Czego miał zazdrościć? Emily traktowała go i kuzyna, jak równych sobie...Właśnie. Ta myśl zabolała go jeszcze bardziej. Spuścił wzrok, po czym wbił go w podłogę. Kiedy otworzył mocno zaciśnięte pięści , zobaczył, ze koniuszki palców zrobiły się białe od mocnego nacisku. Co się z nim działo?
Wziął się w garść. Nie mógł wyjść na najgorszego gbura. Postanowił przywitać się z Joshem, choć dziwnie się czuł, gdy pomału ruszył w stronę trójki przyjaciół. Jakby zbliżał się ku ostatecznego wyrokowi. Ale to był tylko jego kuzyn, czemu do cholery tak to przeżywał. Znowu się podrapał, tym razem po karku. Czyżby to stało się jego odruchowym tikiem, gdy się denerwował? A miejsce zależało od różnych typów zdenerwowania? Wziął się w garść, stanął za Joshem, po czym odchrząknął. Przemknęła przez niego myśl, aby dotknąć jego ramienia, ale się zawahał, po czym zrezygnował. Nigdy tego nie robił, od kiedy się pokłócili.
Gdy chłopak odwrócił się do niego, Thomas miał wrażenie, że jego oczy lekko przygasły, kiedy na niego spojrzał, mimo że na twarzy nadal miał uśmiech. Postanowił przywitać się szybko i skromnie.
- Siema kuzynie. - powiedział prędko, lecz szybko się zmieszał, najwyraźniej Josh również. Nie pamiętał kiedy ostatni raz nazwał tak ciemnowłosego chłopaka. Kuzyn... Cisza oraz oniemiała mina Josha sprawiła, że postanowił to skończyć, a nie zwieszać się w tak niezręcznym momencie - Miło cię widzieć.
- Ciebie też stary. - odpowiedział chłopak, a na jego twarzy zawitał uśmiech. Ale nie sztuczny, tylko taki naprawdę miły oraz szczery.
Thomas poczuł ulgę, do tego jeszcze większą, gdy kuzyn poklepał go po ramieniu, ale chwilę później ponownie odwrócił się, zaczynając rozmowę z dziewczynami.
Blond chłopak stał chwilę osłupiały, przyglądając się umięśnionym plecom Josha, stojącego do niego tyłem. To było dla niego dziwne. Nigdy nie rozmawiał tak szczerze z kuzynem. Wymienili jedynie zdanie złożone z kilku słów, ale to jakoś go uszczęśliwiło. Nawet jeżeli on nie mówił szczerze, to Thomas wiedział, że jego uśmiech nie był udawany. Nie do wiary jak coś tak prostego, może dać jakieś światło nadziei na to, że może się dogadają. Oczywiście dogadają z poprzednią kłótnią, ale wątpił, żeby nie zaczęli się kłócić o względy Emily. Czasami zastanawiał się, co jego przyjaciółka ma w sobie, że tak go sobą interesuje. Przecież Cara była różnie ładne oraz wspaniałomyślna. Można mieć wzrok, ale być ślepym, pomyślał chłopak.
Nad ramieniem Josha, pochwycił zaciekawiony oraz błyszczący wzrok Emily. Uśmiechała się do niego, ale on odwzajemnił go jedynie w połowie, jakby był czymś zmęczony. To dziewczynę wyraźnie zaniepokoiło.
Niespodziewanie do słuchu Thomasa doszedł cichy, kobiecy jęk. Miał wrażenie, ze nikt poza nim go nie usłyszał, co trochę go zdziwiło. Nagle zrozumiał, że to była Arcanum. Zrobiło mu się głupio, że o niej zapomniał, pomimo że widział, jak upada. Nie przepadał za nią, lecz w tylu rzeczach im pomogła. Nie wiedział do czego dążyła, ale miałby wyrzuty sumienia, gdyby to zignorował. Rozejrzał się dookoła zaniepokojonym wzrokiem, dosłownie jak na szpilkach, ignorując przy tym przyjaciół. Zobaczył w oddali, leżącą na ziemi kobietę, wyraźnie przemęczoną. Tiara z jej głowy spadła i poleciała kilka metrów dalej, za to jej dłonie, rozrzucone bezwładnie w jedną stronę krwawiły lekko, jakby ktoś naciął je szkłem. Duży, zwiewny płaszcz zakrywał ją od pasa w dół, falując lekko, co było dość przerażające, bo nie było tutaj nawet przeciągu.
- Arcanum! - krzyknął głośno, ku swojego zaskoczeniu, po czym pognał szybko w jej stronę i upadł na kolana obok, zdzierając sobie lekko kolano, w miejscu gdzie miał dziurę w spodniach.
Zignorował pieczenie. Zobaczył, że przyjaciele poszli w jego stronę. Ich miny również zdawały się przedstawiać wstyd. W końcu zapomnieli o kimś, kto nie zapomniał o nich ani razu, od kiedy się tu znaleźli.
Położył delikatnie dłoń na jej rozpalonym czole, a ona ponownie jęknęła, jakby wszystko sprawiało jej ból.
Thomas poczuł, jak Arcanum przekręca głowę w jego stronę. Zabrał dłoń, lecz ona nie otworzyła oczu. Oddychała ciężko oraz szybko, nie mogąc ustabilizować rytmu. Po chwili chłopak usłyszał jej głos, chociaż ona nie otwierała ust.
- Thomas, musisz mi pomóc.
- Jak? - spytał pośpiesznie na głos.
Kiedy nikt mu nie odpowiedział, spojrzał na przyjaciół, którzy patrzyli na niego niezrozumiałym wzrokiem. Spojrzał na Emily. Ta pokiwała przecząco głową, pokazując przy tym, że nie wiedzą, co on robi.
- Nie słyszeliście? - zapytał z zaskoczeniem, a oni pokiwali sprzecznie głowami. - Arcanum mówiła... Nie?
Cała trójka patrzyła na niego w osłupieniu.
Co się ze mną dzieje, zapytał w myślach samego siebie Thomas, ale przerwał swoje rozważania, gdy ponownie odezwała się Arcanum. Jej głos rozbrzmiewał wszędzie dookoła, nie mając swojego źródła, co było niepokojące oraz dezorientujące:
- Oni mnie nie słyszą. Tylko ty mnie słyszysz.
- Dlaczego? - ponownie zapytał chłopak, nawet nie patrząc w stronę przyjaciół. Skupił uwagę na skamieniałej twarzy kobiety, co jeszcze utrzymywało go przy fakcie, że zwariował.
- Bo cię uratowałam. Ratując cię przed śmiercią musiałam dać ci cząstkę siebie.
- Mam kawałek ciebie w sobie. - stwierdził, bardziej niż spytał Thomas, co wyszło dość niegrzecznie, bo do jego głosu wdarło się obrzydzenie.
- O tym kiedy indziej. - odpowiedziała zniecierpliwionym głosem -  Musicie mnie obudzić, bo inaczej nici z Kryształu Anioła. Nie martw się, to będzie proste. Chyba... Zaraz w twoich dłoniach pojawi się stara, zżółkła kartka, którą wyrwałam z mojej księgi leczniczej. Zbierzesz wszystko, po czym wymieszasz ze sobą i podasz mi, abym się napiła. Kiedy to wypiję, po mniej więcej godzinie powinnam się obudzić jak nowo narodzona.
- A co jeśli coś pomylę? - spytał zaniepokojony.
- Wtedy już nigdy się nie obudzę. - po tych dołujących dla chłopaka słowach, dodała szybko na zachętę - Ale na pewno wam się uda. To... Jak gotowanie.
- Jestem noga w gotowaniu. - odpowiedział z grymasem na twarzy Thomas, lecz Arcanum nic nie odpowiedziała, a gdy powtórzył kilka razy: "Halo", a ona się nie udzieliła, był pewien, że skończyła z nim konwersować.
Rozejrzał się dookoła, chwycił leżącą niedaleko poduszkę, która uchowała się jako jedyna nierozdarta i podłożył pod głowę kobiece. Następnie spojrzał na osłupiałą trójkę przyjaciół, wpatrzonych w niego jak jakieś warzywo. On zaśmiał się trochę nerwowo, podrapał do nosie, po czym powiedział:
- Czeka mnie trochę wyjaśniania... Ale to potrwa chwilę.
Nagle w jego na wpół zaciśniętej dłoni pojawiła się złożona kartka, w dość opłakanym stanie. Zanim ją rozłożył opowiedział wszystko pozostałym, których też niezbyt ucieszył fakt, że ma w sobie kawałek Arcanum. Następnie rozłożyli ostrożnie papier z obawy, że się pokruszy i wszyscy przeczytali:

LISTA RZECZY NA NAPAR:
- Jad Węża,
- Płetwa Manty,
- Ziele Słowika,
- Pokrzywa,
- Krew Człowieka,
- Kieł wampira ( nie ukłuć się!)

Wszyscy jakoś pozielenieli na twarzach, gdy to przeczytali, uświadomieni, że kobieta ma to pić... Ale cóż, najważniejsze że nie oni byli na to skazani. Czym prędzej podnieśli się z ziemi i nie zwlekając, rzucili się w stronę szaf oraz komód, szukając składników, co zdawało się nie być trudne, bo mebli nie zostało dużo. 
_________________________________________________________________

Tak, wiem znowu nawaliłam :(. Nie wiem czy uda mi się napisać drugi rozdział, może jak będzie brzydka pogoda, to naskrobię coś nad morzem, w co wątpię, bo nie wiem czy będzie internet.
Bardzo przepraszam, ale moja wena chodzi sobie na wakacje i nie ma jej nigdy, kiedy bym chciała. 
Dzisiaj jadę jeszcze do koleżanki, do zupełnie innej miejscowości trochę od mojej oddalonej i będę tam spać, więc nic nie napiszę... Znowu ;/. Na prawdę bardzo przepraszam, ze tak to wszystko zaniedbuję, ale nic nigdy mi nie wychodzi, gdy robię to na siłę. Ten rozdział zaczęłam pisać tydzień temu, napisałam tylko kawałek, a skończyłam go dzisiaj. Jak widać, wena czasami jest, a czasami nie ma. Wy za pewne też piszecie blogi, więc wiecie o czym mówię :).
I chciałabym jeszcze przeprosić osoby, które zapraszają mnie na swoje nowe rozdziały, a ja nie komentuje. Obiecuje, że to nadrobię, kiedy wrócę znad morza. Teraz po prostu na prawdę nie miałam czasu :/. Mam nadzieję, że nie jesteście źli :).
Oby rozdział wam się spodobał, bo chyba nie jest taki zły ^^. 
Będzie mi miło, jeżeli skomentujecie moje starania, to daje dużą motywację :D ( nawet jeżeli wena sobie uciekła na urlop -_-). Dziękuję wszystkim, którzy komentują, bo wiem, że nie piszę tak źle, jak myślę XD. Dziękuję bardzo ;* ♥.
Co do następnego rozdziału, to albo pojawi się jak będę na wakacjach, czyli może trochę po ponad tygodniu lub dopiero jak wrócę :(. 
Smutno mi, że muszę was zostawiać ;/. Pocieszam się myślą, że niedługo tutaj wracam :D :*.
Wchodźcie, komentujcie, obserwujcie, pytajcie, zapraszajcie! ^^ 
(Jeszcze raz przepraszam :))
Do poczytania! ♥


sobota, 19 lipca 2014

Rozdział XV

CHWILA MOŻE POWODOWAĆ WIELE RADOŚCI JAK I WIELE SMUTKU JEDNOCZEŚNIE...

Miłego czytania! ♥
______________________________________
*Josh i Cara*

Josh leżał na ziemi z zamkniętymi oczami, bo nie miał siły ich otworzyć. Strasznie bolały go plecy. Najwyraźniej przewrócił się na jakiś paskudny kamień.  Nie miał ochoty wstawać. Czuł jak przemaka jego prawa nogawka, pod wpływem wody. Właśnie... Woda mogła się marnować, była jedynym sposobem, żeby uratować Carę, a on leżał i nic nie robił. Jednak, gdy próbował się podnieść, nie był w stanie. Momentalnie wystraszył się, że może też stał się kamieniem, ale po chwili zrozumiał, że to absurd.
Po dłuższy czasie, udało mu się wreszcie uchylić powieki. Gdy to zrobił, usłyszał krzyk. Ten sam, kiedy mdlał. Bardzo chciał o nim zapomnieć, bardziej niż o czymkolwiek innym, a on wrócił. Mógł przysiąść, że go zna. Miał wspomnienia z nim związane na samym dnie pamięci i za nic w świecie nie mógł ich wydostać. Chciał zatkać uszy, ale nie miał siły podnieść dłoni, żeby to zrobić. A na sam ten krzyk chciało mu się płakać. Nie był jakimś przerażającym krzykiem, po prostu przerażonej dziewczyny, ale na jego dźwięk od razu kłębiły się w nim emocje, wyniszczające każdego od środka. Ból, tęsknota, zwątpienie... Zaciskał mocno powieki, jakby mogło mu to coś dać.  Oczy zaczęły go piec.
Po chwili krzyk ustał, a on odetchnął głęboko z ulgą.
Nie uchylił ponownie powiek, z różnych obaw. Nagle usłyszał szelest. Później jakiś odbijający się dźwięk metalu echem. Wystraszył się. W jego głowie pojawiły się różne opcje tego, co mogło to być, a zwłaszcza jedna się do niego przyczepiła - wróg. Postanowił udawać martwego. Był pewny, że Carę zostawią w spokoju, bo na co mogłaby im się przydać skamieniała dziewczyna, ale gdyby okazało się, że on żyje, na pewno rzuciliby się na niego z mieczami, zębami i innymi dziwactwami. Może znalazłaby się nawet druga meduza? Na samą myśl miał ochotę zwrócić. 
Gdy usłyszał zbliżający się dźwięk, wstrzymał oddech. Ktoś, albo coś chodziło koło niego, z czymś metalowym. Modlił się, żeby nie był to miecz. Osoba chodziła i chodziła, ale nie zaatakowała, nawet gdy zaczął oddychać. Ciekawość wręcz go zżerała.
Postanowił uchylić powieki, bo na żaden inny ruch nie było go stać. Po pierwsze ze strachu, a po drugie czuł się jak sparaliżowany, bo kończyny odmawiały mu posłuszeństwa. Jego oczy przedstawiały rozmazany obraz, jakby dopiero co się obudził, lecz już po chwili widział normalnie. Rozejrzał się niepewnie i zobaczył koło swoich stóp, jakąś głowę z brązowymi włosami za ramiona. W jednej dłoni trzymała wiadro, do którego coś nalewała. Gdy się podniosła, nie była zbyt wysoka, wyglądała może na dziesięć lat. Miała bardzo szczupłą sylwetkę i  założoną na siebie letnią, białą sukienkę. Nie miał pojęcia, co tu jest grane. Gdy się odwróciła, momentalnie go zaryło. Nie wiedział czy się ruszać, zamykać oczy lub nadal patrzeć. Ale najgorsze było to, że był pewny jednego... Twarz dziewczynki była dla niego niesamowicie znajoma, ale nie był w stanie przypomnieć sobie nic poza tym... Podobnie jak z krzykiem, który słyszał. 
Dziewczyna uśmiechnęła się miło, dłonią zakładając kosmyk włosów za ucho. 
Ten uśmiech, ruch, te włosy, różowe usta... Był pewny, ze je znał. Tylko skąd do cholery.
Istota pomału podeszła do niego, a on śledził każdy jej krok. Gdy była coraz bliżej niego, tym bardziej był przekonany, że nie ma się czego obawiać. Napięte mięśnie zaczęły pomału się rozluźniać.
Przyklękła koło niego, stawiając obok siebie metalowe wiadro, napełnione po brzegi wodą i ponownie uśmiechnęła się od ucha do ucha. 
Josh poczuł teraz jeszcze jej zapach. Popatrzył w oczy, mając nadzieje, że coś sobie przypomni, lecz zrozumiał tylko jedno... Te zielonkawo-niebieskie oczy, też skądś znał. Co się działo i kim była ta osóbka?
Drobna, młoda i dość znajoma. Nie mógł zrozumieć, co ona może tu robić. Patrzył na nią i zrozumiał, że na jego ustach pojawił się uśmiech. Po raz pierwszy poczuł, że jest przy nim ktoś, kto się nim opiekuje, a on nie musi się za nic obwiniać.
Dziewczynka zachichotała cicho, jakby ucieszył ją fakt, że przestał się bać. Podniosła się i obeszła go dookoła, po czym ruszyła w stronę Cary. Przyjrzała się jej z iskierkami w oczach, a po chwili ponownie stanęła nad nim.
Josh nadal nie mógł się ruszać. Pomału zaczął odczuwać ból w karku oraz zmęczenie. Powieki zaczęły się mu kleić, lecz bał się zasnąć z obawy, że młoda osóbka zniknie. Przy niej czuł tęsknotę, ale też ulgę.
Kiedy zauważył, że odchodzi, włączył się w nim alarm. Nadal nie wiedział, kim ona była, nie mogła po prostu tak sobie pójść. Mimo wyczerpania zebrał w sobie energię, żeby zapytać:
- Kim jesteś?
Te słowa przypominały raczej niejasny bełkot i przepełnione były zachrypniętym głosem. Od razu po wypowiedzeniu tak krótkiego zdania, chłopak zaczął kaszleć. Gdy udało mu się opanować, zobaczył, że dziewczyna uśmiecha się do niego, ale nie podeszła w jego stronę ani na krok. Po chwili otworzyła usta i odezwała się cienkim głosem oraz, jak każdy mógł się spodziewać - zabójczo znajomym dla Josha.
- Woda w wiadrze jest dla Cary. Użyj jej odpowiednio.
Chłopak znowu zaznał ataku kaszlu, gdy spróbował coś odpowiedzieć. Osóbka uklękła koło niego z życzliwym uśmiechem na ustach, ale wzrok miała bardzo dojrzały i opiekuńczy, co nie odpowiadało do jej wieku. Położyła delikatną i drobną dłoń na jego czole i poczuł, że obraz przed nim się rozmazuje, a jego oczy same się zamykają. Gdy spróbował temu zaprzestać, ponownie zerwał się w nim kaszel. Poczuł, że gardło pomału zaczyna mu się zdzierać, a to uczucie za Chiny nie było przyjemne. Zanim wszystko stało się czarne i ciemne, jak chmurna noc, usłyszał cichy głosik dziewczynki. Mówiła poważnym oraz pewnym siebie tonem:
- Uratuj Carę... Uratuj mnie.
Josh zachłysnął się powietrzem i wszystko zniknęło sprzed jego wzroku, tak jak wtedy, gdy tracił świadomość i nic nie mógł z tym zrobić. A bezsilności nienawidził najbardziej.

*

Josh zerwał się jak po koszmarze nocnym. Podniósł się z ziemi i usiadł, biorąc przy tym raptowny oddech, jakby dopiero co wypłynął spod powierzchni wody. Coś strzyknęło w jego kręgosłupie, przez co zasyczał z bólu i zacisnął mocno powieki. 
Siedział na ziemi i nie miał zamiaru wstać. Czuł się jak po jakimś szoku lub zawale. Jakby na wpół trzeźwy rozglądał się dookoła, nie wiedząc, co się z nim działo ani dzieje. Chciał tylko wspomnieniami wrócić do tego momentu, kiedy była z nim dziesięcioletnia dziewczynka, jak oszacował na oko. Rozglądnął się prędko, szukając wzrokiem metalowego wiadra wypełnionego po brzegi wodą, aby się upewnić, czy to na pewno mu się nie śniło... A nawet jeżeli nie wydarzyło by się to naprawdę nie miałby pojęcia czy się cieszyć, czy smucić...
Lecz wiadro stało dokładnie w tym samym miejscu, gdzie ostatnim razem je widział, w takim samym stanie. A to oznaczało tylko jedno. 
Tabun myśli nawiedził głowę biednego chłopaka, a on odchylił ją do tyłu, jakby to w jakiś sposób miło mu pomóc. W uszach dźwięczało mu tylko jedno zdanie: "Uratuj mnie".
Miał uratować tą dziewczynkę? Przecież było to niemożliwe. A może pomijał coś bardzo istotnego?
Z rozważań wyrwał go zimny dotyk metalu swojego miecza, a on gwałtownie sobie przypomniał o Carze. Podniósł się z ziemi, co spowodowało nieznośny ból chyba we wszystkich częściach jego ciała, ale starał się jak tylko mógł to zignorować. Sięgnął po wiadro, które było bardzo ciężkie, przez co nie mógł zrozumieć, jak mała dziewczynka z taką łatwością je nosiła... Chyba, że nie była małą dziewczynką.
Podbiegł do Cary i przyjrzał się jej uważnie. Nieskamieniały policzek zaróżowił się uroczo i widniała na nim małe zacięcie, po tym jak chłopak ją przewrócił. Reszta nadal była z kamienia. Kilka razy zerknął to na przyjaciółkę, to na wiadro wypełnione łzami, rozumiejąc, że ma poważny problem. Jak miał to wszystko rozlać na dziewczynę?
Postanowił niezbyt się nad tym głowić, bo nawet na to nie zaczęło mu starczać siły. Korzystając z tego, że Cara była niższa od niego, uniósł wiadro nad jej głowę bolącymi ramionami, na których mocno widać było zadrapania oraz mięśnie, które wyrobiły się przez to, co przeszedł. Popatrzył na przyjaciółkę, wzrokiem błagającym o przebaczenie, powiedział do niej:
- Przepraszam.
I wykręcił wiadro do góry nogami.
Cała woda rozlała się na dziewczynę jednym, wielkim strumieniem. Josh odsunął się, zamykając oczy, żeby nie wpadło do nich zbyt wiele kropel wody, ale otworzył je gwałtownie, gdy usłyszał znajomy głoś.
Zobaczył przyjaciółkę, która stała na wpół zgarbiona i kaszlała natarczywie. Była cała przemoczona od wody, która ściekała jeszcze po niej kroplami, a sama stała w wielkiej kałuży łez Meduzy.
Chłopak zamrugał kilka razy, żeby upewnić się, że nie ma przywidzeń. Gdy zrozumiał, że udało mu się uratować przyjaciółkę, zrobić nareszcie coś dobrze, wezbrała w nim pozytywna energia i przepełniła całego, a gdy zobaczył uśmiech na pochylonej ku ziemi twarzy Cary, serce zaczęło mu bić szybciej, przyspieszając rytmu i ogrzewając jego zziębnięte ciało.
Nie mógł ustać w miejscu ze szczęścia, które pojawiło się w nim znienacka i zostało na dłużej, co zdarzało się rzadko.
Przestał zważać na to, że dziewczyna jest cała morka, zaczął biec w jej stronę.
Cara wyprostowała się lekko, gdy przestała kaszleć, a on przytulił ją najmocniej, jak tylko mógł. Bał się puścić. Jej skóra dość zmarzła, lecz stała się o wiele cieplejsza, gdy on wtulił ją w siebie.
Przyjaciółka była bardziej morka, niż się wydawało. Koszulka Josha przesiąkła cała, przyklejając się do mięśni na brzuchu. Buty również mu przemokły i czuł w nich teraz kałuże.
Dziewczyna ściskała go za szyję. Po chwili zaczęli się śmiać, nadal w siebie wtuleni. Tak niewiele brakowało, żeby mogli wszystko straci, a zwłaszcza siebie nawzajem. Ta radość była tak ogromna, że chłopak podniósł lekko Carę nad ziemię i okręcił ja kilka razy dookoła własnej osi. Gdy puścili się, stając na ziemi, spojrzeli na siebie z uśmiechami na twarzach.

- Tak mało brakowało. - powiedział półgłosem chłopak, nadal nie mogąc uwierzyć we własne szczęście.
Dotknął dłonią rozciętego policzka przyjaciółki, przepraszając za to, a ona tylko chwyciła jego twarz w chłodne dłonie i wtrąciła:
- Wiedziałam, że Ci się uda.
Stali by tak długo dłużej, , lecz poczuli, że są przez coś wciągani. Zanim się obejrzeli, znaleźli się w czarnym wirze, który podniósł ich, gdzieś daleko, jakby w ogromną próżnię. Zrozumieli, że lecą ku jakiemuś wyjściu, gdy zobaczyli w oddali jasne światło. Mogło to być światło nadziei lub wręcz przeciwnie. Jednak po tym co przeszli, nie chcieli myśleć o nieszczęściach. Zbytnio wyczerpani nawet się nie opierali.

*Thomas i Emily*

Przyjaciele stanęli w ciemnym kącie pokoju razem z Arcanum, której mina była pusta oraz twarda jak kamień. A najgorsze, że nie bez przyczyny.Wyglądała na wyczerpaną, zmęczoną i pozbawioną wigoru, jak przedtem.
Nic im nie wyjaśniając machnęła ręką, a przed nimi pojawiła się ogromna, czarna dziurka, która zaczęła wsysać do środka drobne papierki spod podłogi.
Na czole kobiety pojawiły się drobne kropelki potu, jakby to wszystko zabierało z niej resztki energii.
Nagle z tuby wydało się słyszeć cichy krzyk dziewczyny... To był znajomy głos dla przyjaciół...
Ale nie mogli uwierzyć, to było niemożliwe.
Czarna dziura zaczynała ssać coraz mocniej w swoją stronę i nim Thomas spostrzegł, sunął już w jej stronę. Usłyszał, jak Arcanim próbuje przekrzyczeć okropny dźwięk, podobny do chodzącego odkurzacza. Pomiędzy tym gwarem, zrozumiał jedną rzecz od kobiety, najprawdopodobniej najistotniejszą w takim położeniu:
- Złapcie się czegoś, albo to was wciągnie!
Posłusznie rozejrzał się, szukając wzrokiem czegoś, co mógłby chwycić. Stawał się coraz bardziej podłamany, bo nic z otaczających go rzeczy, nie było przytwierdzone do ziemi. Najlżejsze krzesła oraz stoły już odlatywały do czarnej dziury. To wyglądało, jakby ona żyła i połykała wszystko, co wlezie.
Chłopak odwrócił się za siebie, bo usłyszał dziwny świst. W ostatniej chwili dostrzegł zbliżające się w jego stronę krzesło, lecące bardzo szybko. Zrobił unik, ale niestety noga mebla uderzyła go z impetem w głowę, przez co wywrócił się na brzuch. Poczuł, jak jest ciągnięty w kierunku otchłani. Uporczywy ból z tyłu głowy, dawał się nieznośnie we znaki, utrudniając Thomasowi jakikolwiek ruch. Miał wrażenie, ze jak nie zemdleje to na pewno zwymiotuje. Słyszał krzyk Emily, dobiegający gdzieś z daleka. Bez przerwy krzyczała jego imię, ale on nawet nie miał siły, żeby okazać oznaki życia. Niby dostał zwykłym krzesłem, ale czuł, jakby ktoś rzucił w niego słoniem.
Ssanie stawało się coraz silniejsze. Nie chciał zniknąć z tego miejsca, po tym co przeszedł, a zwłaszcza, gdy dokonał niemożliwego, czyli zmartwychwstał.
Podniósł się na łokcie, które zaczęły nieprzyjemnie się ścierać, gdy nie z własnej woli sunął po podłodze. Prędko przewrócił się na plecy, a głowa rozbolała go tak potwornie, że aż słyszał w niej huk. Zrozumiał, że to nie był donośny dźwięk w jego głowie, gdy usiadł. Ucieszyła go ta świadomość, bo była szansa na normalność, lecz od razu zauważył, że wolałby być nienormalny. Ogromna szafa z ubraniami wywróciła się na podłogę. Emily musiała skoczyć w bok, aby uniknąć przygniecenia, ale niestety przez to straciła oparcie i zaczęła podobnie jak on, sunąć w stronę próżni. Jedyna różnica była taka, że ona znajdowała się o około dziesięć metrów bliżej dziury niż on. 
Thomasa nie mógł pozwolić, żeby stąd zniknęła. Ona też za dużo przeszła. Musiał jej pomóc, była jego przyjaciółką, gdyby teraz ją stracił, straciłby wszystko. Szanse na uratowanie Mysterium, na szczęśliwy koniec, na to, że będzie w tym świecie szczęśliwy. Ona była kluczem do zamkniętych drzwi. Początkiem i końcem. Jako jedyna mogła stawić wszystkim czoła, wiedział, że ten świat bez niej się zawali. Nigdy niczego nie był tak pewny. Jeżeli Bractwu Śnieżnych Wilków coś groziło, tylko ona mogła ich ocalić. Za dużo znaczyła, żeby teraz zostać wessana przez jakąś czarną, nic nie znaczącą przy niej dziurę.
Chłopak niełatwo podniósł się z ziemi, po czym zachwiał tak gwałtownie, że o mało znowu nie zaliczył nieprzyjemnego placka na twardej podłodze. Mimo, że nie ruszał nogami, wciąż sunął przed siebie na ugiętych lekko kolanach.
Spróbował pobiec w stronę przyjaciółki, która przez to, że znajdowała się tak blisko czarnej dziury, gdzie ciąg powietrza był o wiele silniejszy, nie mogła ustać na nogach, niestety zaprzestał, gdy ponownie prawie się wywrócił.
Wiatr ciągnący go w przeciwną stronę, wszystko utrudniał. Zostało mu tylko jedno... W pierwszej chwili pomyślał, że to głupie, ale gdy zobaczył, jak Emily się przewraca, zrobił co musiał. Ukląkł przy ziemi i na czworaka popędził w jej stronę, najszybciej na ile było go stać. Opierał się powietrzu z całej siły, a gdy stracił panowanie i ponownie zaczął być ciągnięty w dziurę, zrozumiał, że pot spływa po jego czole, mimo iż było zimno.
Poddanie się ssaniu w tej chwili bardzo mu pomogło, bo dziewczyna przesunęła się bardziej w stronę otchłani, rozpaczliwie chwytając się wszystkiego, co pozostało w pomieszczeniu. Zbliżył się do niej w zaskakującym tempie. Gdy znajdował się metr za nią, ona nawet go nie dostrzegła... Dopiero po chwili załapał dlaczego. Znajdowali się zaledwie niecałe dziesięć metrów od ciemnej dziury, która z bliska wyglądała jeszcze straszniej. Czarna mgła, która zbierała się wokół niej, zdawała się unosić i opadać, jak płuca, a pioruny, które okazyjnie czubkami wydostawały się na zewnątrz, zdawały się bić powietrze porażeniami.
Thomas poczuł ciarki na plecach. Nie mógł się podnieść, bo ciąg mocnego wiatru utrudnił mu to całkowicie. Patrzył się przed siebie jak sparaliżowany, całkowicie o wszystkim zapominając, nawet o oddychaniu. Wybudził się dopiero, gdy usłyszał głośny krzyk Arcanum tak donośny, że aż straszny:
- Thomas!!!
Chłopak spojrzał w jej stronę. Trzymała oba ramiona przed sobą, a z obydwu rąk wydostawała się czarna mgła, podobna jak z czarnej dziury. Jej wzrok stawał się szklisty oraz bez wyrazu, mina przedstawiała mocne zmęczenie, którego nie była w stanie ukryć, na policzkach wystąpiły czerwone rumieńce, kompletnie odmieniając jej trupio-białą twarz, po której spływał pot.
Dopiero po chwili Thomas całkowicie zrozumiał powagę sytuacji. Chwycił dłoń Emily, oddalonej od niego o pół metra i dosłownie, gdyby zauważył kolumnę obok siebie sekundę później, nie uratowałby ani siebie, ani przyjaciółki.
Chwycił kamienny słup jedną dłonią, naprężając całe ramię, aby się nie puścić, a drugą ręką z całej siły ściskał dłoń dziewczyny. Powietrze ciągnęło ich z całej siły. Dostrzegł, jak niewiele brakowało, jak niewiele nadal brakuje, żeby zostali wciągnięci do otchłani. Trzy metry za nimi znajdowała się dziura, ciemna jak noc, odstraszająca najróżniejsze formy życia.
- Odkurzacz byłby lepszy - powiedział półgłosem, przełykając głośno ślinę przez zaschnięte gardło.
Dłoń chłopaka i jego przyjaciółki były śliskie od potu, tworzącego się z wysiłku oraz strachu o życie. Można pomyśleć, że skoro już raz umarł, nie powinien się tak tego bać. Niestety tak nie jest. Każdy człowiek zawsze się boi śmierci, nawet jeżeli tego nie okazuje. Poczuł, jak ręka trzymająca kolumnę zaczyna pomału słabnąć, a dłoń Emily wyślizgiwać. Wysilił się na silniejszy uścisk, który nie wiele pomógł. Był mokry ze zmęczenia. W oddali usłyszał, jak Arcanum przekrzykuje mętlik:
- Wytrzymajcie jeszcze chwilę!
Ile ta chwila może trwać? W każdej sekundzie mogli wpaść do dziury. Poczuł, że uścisk przyjaciółki słabnie. Spojrzał na nią i zobaczył szkliste oczy. Była przerażona, ale nie płakała. Uśmiechnęła się do niego. - Nie, nie rób tego - pomyślał... Lecz było za późno.
Spocona dłoń Emily wyślizgnęła się z jego dłoni, a ona z krzykiem poleciała ku czarnej dziurze, robiąc przy tym fikołka. Obejrzał się ze strachem w oczach. Zabolało go serce, bijąc szybko. Myślał, że dziewczyna zaraz zniknie na zawsze, że nigdy jej już nie zobaczy, ale usłyszał jedynie głośny grzmot oraz oślepiający błysk, przez który musiał zamknąć oczy.
Gdy ponownie je otworzył, zrozumiał, ze czarna dziura zniknęła. Nic go już nie ciągnęło. Puścił mocno ściśniętą dłoń z kolumny, na której porobiły się lekkie odciski i usłyszał jęk.
Rozejrzał się, po czym skamieniał. Na ziemi przy ścianie, tam gdzie przedtem widniała otchłań, leżał Josh, a obok niego Cara. Emily na nich. Pomału podnosili się. Musieli mocno się stuknąć, bo wyglądali na bardzo obolałych.  Nie wierzył w to, co widział, mimo iż oczy go nie okłamywały. Źle się poczuł, gdy myślał, że tak surowo potraktował kobietę, która zawsze wszystko ratowała.
Z dziękującym uśmiechem zwrócił się ku Arcanum, ale gdy zobaczył jej zbolałą minę, gwałtownie przestał się cieszyć. Stała zgarbiona, spocona oraz zmęczona. Po chwili upadła na ziemię, zamykając zsiniałe powieki, a jej płaszcz odpiął się, opadając na nią.
Wszyscy zwrócili się w jej stronę, po czym nastała grobowa cisza. Przerażenie widniało w ich oczach wraz z zaskoczeniem.W powietrzu czuć było grozę. Mimo tego nie mogli się poddać. Nie, gdy ponownie byli razem.
__________________________________________________________________

Chcę was bardzo przerosić! Zaniedbałam tamten tydzień i jest mi wstyd :(. Ale mam nadzieję, że mnie zrozumiecie. Są wakacje i chciałam z nich korzystać, a rozdział, jak to rozdział sam się nie napisał ;/. A szkoda. Oby ten rozdział wynagrodził wam tę zaległość, bo nie jest nawet taki zły.
Doszłam do wniosku, że nadszedł czas, żeby wszyscy znowu byli razem ^^. Ale zrozumiałam również, że mam ogromną tendencję do pozorowania śmierci bohaterów, a później ich ratowania XD. Eh, chyba się od tego uzależniłam. Oby nie na długo!
Na początku sierpnia, a dokładniej 03.08 jadę nad morze na dwa tygodnie, przez co mogę zaniedbać bloga ;/ Postaram się coś wcześniej naskrobać, przynajmniej z dwa rozdziały lub chociaż jeden, jeżeli głupia, niezależna wena mi na to pozwoli -_-.
W każdym razie bądźcie świadomi, że się postaram.
Jeżeli rozdział się wam spodobał, piszcie opinie w komentarzach ;)... A jeżeli nawet nie, to też piszcie opinie w komentarzach :D. Chcę wiedzieć, co was urzekło, a co nie ^^.
Liczę na was <3 p="">Obserwujcie, polecajcie, komentujcie, pytajcie itp, itd. :D
Dziękuję wszystkim, którzy są ze mną ;*.
Życzę wszystkim miłych wakacji! Oby się nam dłużyły i dłużyły! ♥
Do poczytania! ♥