sobota, 26 kwietnia 2014

Rozdział czwarty - IV

RODZINNE PROBLEMY NIE SĄ DLA MNIE

Emily popatrzyła to na jednego, to na drugiego z wielkim zdziwieniem.
-  Kuz... Kuzyni? - spytała lekko się przy tym jąkając.
- Jak widzisz. - odpowiedział Josh - Ale kuzyni żyjący w niezgodzie. Nie chce mi się tego opowiadać, niech pan "czarujący" ci wyjaśni.
Chłopak mówił to z taka pogardą, że aż dziewczynę to zirytowało. Żeby tak bardzo nienawidzić rodziny? Czy to nie jest przesada? A może... Ona nie znała ich historii,  a jeżeli wydarzyło się coś, co podzieliło ich już na zawsze? Lubiła ich obu prawie tak samo, jeżeli oni byli ze sobą, aż tak skłóceni to klops... Musi dać się to wszystko naprawić,  zawsze można spróbować. Ale ta bójka była na prawdę bezmyślna ze strony tych dwóch.  Wydawali się mądrzejsi. W sumie oni też jej nie znali... Ani trochę.
- Stul twarz. - opowiedział ostro Thomas.
Josh wyciągnął rękę, żeby mu przywalić, lecz Emily stanęła centralnie pomiędzy nimi, złapała rozpędzoną pięść chłopaka i gwałtownie zatrzymała ją w powietrzu. Oni popatrzyli na nią z tak potwornym zaskoczeniem, że aż zrobiło jej się nieswojo, ale nadal starała się patrzeć ostro na tych dwóch słodkich, czarujących nastolatków... Co ona wymyśla? Musiała się skupić na rozwiązaniu tego zagmatwanego sporu. Puściła pięść Josh'a i wzięła przy tym oddech, żeby się uspokoić, bo jak już wiadomo złość działa na nią oraz na jej reakcje beznadziejnie. Jej lewa zaciśnięta dłoń zaczęła podejrzanie tracić barwę, robić się przezroczysta. Potrząsnęła nią i wróciła do normy. Zawsze musiała kontrolować emocje, a zwłaszcza w miejscach publicznych, lecz w okresie dojrzewania wychodziło jej to naprawdę fatalnie. Jej moce, problemy... W końcu będzie musiała się poradzić kogoś takiego jak ona... Ale nie teraz, później. 
- Nie będziecie się bić ani przy mnie, ani nigdzie, jeżeli chcecie, żebyśmy się przyjaźnili. - powiedziała Emily.
- Czy to jest szantaż? - spytał niepewnie Thomas, jakby bał się reakcji dziewczyny. 
- Nie, to jest życie. Możecie się nienawidzić, ale ja lubię was obu. Chcecie to rozwalić, przez nędzny konflikt z przeszłości?
- To nie był nędzny konflikt. - powiedział cicho i ponuro Josh, jakby miał żałobę - Takich rzeczy się nie wybacza. 
Dziewczyna popatrzyła na niego ze zmartwieniem i spuściła wzrok. Chciało jej się płakać. W takich momentach zawsze przypominały jej się złe wydarzenia z życia.  A myśl o tym jak w Kanadzie, szła pomiędzy tymi wszystkimi ludźmi ubranymi na czarno, w deszczu smutku... Na pogrzebie własnej mamy. Przygryzła wargę.
- Nie tylko wy jesteście po strasznych przejściach. - odezwała się cicho z wyraźnym smutkiem w głosie.
- To może powiemy sobie nawzajem, co nas spotkało? - spytał Thomas, miło się uśmiechając.
Emily zacisnęła wargi i pokręciła głową, po chwili dodając:
- Jeszcze nie teraz.
- Dobra ja się zmywam. - wtrącił Josh o wiele gwałtowniej niż pozostali - Do zobaczenia Emily.
Puścił oko do dziewczyny oraz uśmiechnął się uwodzicielsko, a swojego kuzyna zmierzył wzrokiem, który mówił "załatwimy to później".
Dziewczyna dziwnie się czuła, gdy szła po placu z Thomas'em. Jakby to już nie był ten sam chłopak, co wtedy, tylko ktoś inny. A może tylko jej się zdawało, bo wszystko wydarzyło się tak szybko oraz niespodziewanie. Gdy patrzyła na smutną twarz kolegi, do jej oczu napływały łzy. Tyle emocji sprawiało duże utrudnienia w kontrolowaniu jej mocy. Chciała się tym problemem z kimś podzielić... Ale nie miała z kim. Thomas'a znała za krótko, żeby móc mu wyjawić swoją tajemnice, tą odmienność. On musi ją poznać pomału, nie gwałtownie, teraz pewnie uznałby ją za dziwaka, który ma nie po kolei pod sufitem, odwróciłby się od niej i może do tego nagadał o tym wszystkim całej szkole. Beznadziejna sytuacja. Ale tak jak powiedziała: "Życie". Każdy ma je w jakiś sposób utrudnione, tylko wszyscy w inny sposób. Starała się wierzyć, że to wszystko, co ją do tej pory spotkało, zmierza ku jednemu, ku temu, żeby wreszcie była całkowicie szczęśliwa. Przeszła wiele cierpienia, ale nigdy nie załamała się tak mocno jak po śmierci Alicji. Nadal miała w głowie obraz tego policjanta, który przyjechał do nich do domu i powiedział, że jej matka zginęła na miejscu w wypadku samochodowym. Miało zostać prowadzone śledztwo, jednak Bill stanowczo odmawiał, więc ten pomysł został wyeliminowany. 
I właśnie w tym momencie przypomniało jej się, jak miała wizję na pogrzebie mamy. Zapomniała jej od razu, a teraz właśnie powróciła i był to dla niej tak wielki wstrząs oraz napływa emocji, że stanęła w miejscu i wzięła głęboki oddech. Słyszała, jak Thomas mówi do niej, ale ona widziała tylko obraz dnia przed wypadkiem Alicji. Rozmawiała ze swoją matką. Siedziały na kanapie i oglądały rodzinny album. Po chwili kobieta usłyszała dziwny dźwięk, jakby ktoś stuk szybę, popatrzyła przez okno, ale nic nie zobaczyła. Następnie powiedziała do córki: "Kiedyś miałam do czynienia z ludźmi, którzy potrafili zabić setki niewinnych ludzi, jeżeli tylko im w czymś przeszkodzili. Pamiętaj córciu, jeżeli ojciec zrobi kiedyś coś, co będzie wydawało ci się potwornie głupie oraz bezsensowne, to pamiętaj, że zrobił to, aby chronić tych niewinnych."
Po tym zdaniu wizja się rozpłynęła, dziewczyna znowu normalnie widziała oraz normalnie mogła oddychać. Spojrzała na Thomas'a, który patrzył na nią przerażonym wzrokiem i trzymał ją za ramię. 
- Jak ty mnie wystraszyłaś! - krzyknął chłopak - Myślałem, że masz atak! Co się stało?
Emily do oczu napłynęły łzy. Pokręciła głową, nadgryzła wargę i odpowiedziała:
- Nie teraz, powiem ci później, gdy będę wiedziała, że mnie zaakceptujesz. 
Chłopak zmarszczył czoło oraz spojrzał na nią niezrozumiałym wzrokiem.
Dziewczyna ruszyła szybkim krokiem do szkoły, bo poczuła, że zbiera się na deszcz. Pomyślała, że ta wizja wyjaśniała wszystko, co zrobił jej ojciec do tej pory, a czego całkowicie nie rozumiała. To odwołane śledztwo, szybki pogrzeb oraz ta wręcz natychmiastowa przeprowadzka. Zrobił to, żeby chronić innych... Ale co mogła zagrażać jej oraz wszystkim pozostałym? Na to pytanie, nie znała odpowiedzi, ale pragnęła ją poznać ja najszybciej. Dlaczego to wszystko tak gwałtownie zapomniała, jakby dostała sklerozy? Może dlatego, że to nie był ani czas, ani miejsce, a na pewno nie była wtedy jeszcze gotowa, żeby stawić czoła temu, co dopiero ją czeka. Czuła w środku wzrastającą moc, która osiągnęła stopień krytyczny, a jej samokontrola momentalnie wysiadła. Poczuła ciepło, a jej obie dłonie zaczęły lśnić światłem. Nie miała pojęcia, co robić. To wszystko znikło, gdy złapał ją za ramię Thomas, zatrzymując przy tym i powiedział:
-  Gdybym cię nie chciał od razu zaakceptować, to nawet nie zaczął bym z tobą gadać. 
- Nie znasz mnie z innej strony... Z tej całkowicie innej, niebezpiecznej oraz dziwnej. - odpowiedziała Emily. Popatrzyła na jego twarz. Znów wyglądał jak anioł, który patrzył na nią tymi idealnymi, niebieskimi oczami - Obiecuję, że ci powiem... Ale zdecydowanie później.
Nie chciała dyskutować z kolegą i znów ruszyła w kierunku uczelni. I tak zrobiła za dużo, składając tą obietnicę. Jak ona mu to powie, wyjaśni? Przecież jej nie uwierzy... Z resztą, co z tego. Miała jeszcze dużo czasu, zanim to wszystko wyjdzie na jaw, nie musiała się w tej chwili tym przejmować. Skupiła się na kontrolowaniu mocy. Weszła do szkoły razem z chłopakiem dosłownie kilka sekund przed rozpoczęciem się ulewy. Mieli szczęście.  
Do dzwonka zostało jeszcze trochę czasu. Thomas zaprowadził ją do hali tanecznej, gdzie pierwszy raz się zobaczyli. Usiedli na materacach, które piętrzyły się jeden na drugim, więc musieli sobie wzajemnie pomóc, żeby się tam dostać. Dziewczyna spojrzała przez okno. Zobaczyła nikłe barwy tęczy, które stawały się coraz bardziej wyraziste i nadawały niebu niepowtarzalny charakter. Spytała po chwili:
- Gdybyś nie znał wyjaśnienia, skąd bierze się tęcza, - zwróciła się do chłopaka, który patrzył na nią unosząc brwi - to jakie byłyby twoje przypuszczenia?
On uśmiechnął się, pokazując przy tym idealnie proste oraz białe zęby, spojrzał przez szybę na to wielokolorowe zjawisko i opowiedział:
- Gdy byłem mały, uważałem, że to szczęście ludzkie, które się z nas ulatnia. Tak, wiem to takie naiwne.
- Ależ skąd. - odpowiedziała w pośpiechu - Ja uważałam tak samo. Zawsze, gdy widziałam tęczę, na mojej twarzy pojawiał się uśmiech, więc odpowiedź była dla mnie logiczna. A później poszłam do szkoły i moja wyobraźnia została ukrócona, jak nić ścięta nożyczkami. - opowiedziała dziewczyna, udając palcami nożyczki, które coś przecinają. 
Oboje popatrzyli po sobie i wybuchnęli śmiechem. Miło było śmiać się, nie mając powodu. Po prostu byli szczęśliwi. Jednak usłyszeli dzwonek na lekcje, a lekcje z pewnością nie kojarzyły się im z czymś przyjemnym. Szybko pobiegli przez korytarz na parterze i weszli do klasy w pośpiechu. Wszyscy uczniowie zwrócili twarze ku nim, a oni spuścili głowy i usiedli na końcu pomieszczenia. Do klasy weszła starsza kobieta z siwymi włosami oraz piwnymi oczami, ubrana w czarną spódnicę i marynarkę. Uśmiechnęła się do nich, po czym powiedziała:
- Nazywam się Ada Whistelch i będę was uczyła biologii. Nie życzę sobie gadania na mojej lekcji. Sprawdzę obecność i bierzemy się za temat. 
Nauczycielka usiadła na krześle za biurkiem, po czym otworzyła dziennik. Zdążyła przeczytać zaledwie kilka nazwisk, gdy do klasy weszła pani dyrektor, mówiąc:
- Przepraszam za takie najście, ale muszę wziąć do gabinetu Thomas'a Will'a. 
Pokazała na chłopaka palcem, który zrobił zmieszaną minę. Pani Ada zawołała go, a on wyszedł z klasy z panią Margaret. Emily patrzyła jeszcze za nim zdziwionym wzrokiem, ściągając przy tym brwi. Czyżby Thomas musiał rozmawiać na temat tamtego małego nieporozumienia z kuzynem? A jeżeli tutaj każdy był surowo karany za lekki wybryk? Poczuła jak jej żołądek zaczyna boleć. Bała się taki srogiego systemu. 
Na lekcji ani trochę nie mogła się skupić. Ciągle spoglądała na zegarek, z wytęsknieniem czekając na upragniony dzwonek. Poza tym martwiła się o losy Thomas'a oraz Josh'a. Przecież byli to fajni, w marę normalni chłopcy, którzy nie zasłużyli na żadną surową karę... I, żeby tak długo ich przetrzymywać? O czym oni z nimi tak długo rozmawiali? A może coś się stało?.. Dziewczyna nie chciała nawet się zastanawiać, co mogło się wydarzyć. Pracowała w grupie razem z Carą, bardzo ładną oraz miłą dziewczyną, z którą świetnie się dogadywała. Dzięki temu lekcja zleciała jej szybciej. Gdy zadzwonił dzwonek, wyszła z klasy razem z nową koleżanką. Martwiła się o chłopaka, którego nie widziała nawet na korytarzu. Nagle wpadł na nią jakiś uczeń, ale nie powiedział nawet "przepraszam", tylko popędził dalej. Za to następny zatrzymał się przy niej chwilowo i głośno powiedział:
- Ej nowa, biegnij na koniec korytarza!
Emily przez chwilę się zastanawiała, o co chodzi, ale gdy zrozumiała, zabolało ją serce... - Thomas - pomyślała i biegiem popędziła przed siebie, a za nią biegła Cara. Na końcu korytarza stało mnóstwo uczniów wokół czegoś, co leżało na ziemi, ale dziewczyny nie były w stanie nic zobaczyć. Zniecierpliwiona Emily przepchnęła się pomiędzy tłumem. Nagle zatrzymała się, wstrzymała oddech, a do jej oczu napłynęły łzy. Zobaczyła leżącego na ziemi Thomas'a, który był bardzo blady, miał rozbitą prawą część czoła, z której lekko leciała krew, jakby uderzył o kąt metalowej szafki i najwyraźniej był nieprzytomny. Klęczała nad nim szkolna pielęgniarka, mierzyła puls, opatrywała ramię oraz inne rany, a do tego nad nią stało kilku nauczycieli, do tego z setka uczniów dookoła. Jednak w tej chwili dziewczyna nie przejmowała się opinią innych, zrzuciła torbę na ziemię, podbiegła i przyklękła koło przyjaciela, a po jej policzkach płynęły łzy. 
- Co się stało? - spytała, ledwo wymawiając słowa pielęgniarkę.
Ta popatrzyła na nią zmartwionym wzrokiem:
- Nie wiem, ale chłopak żyje i nie jest potwornym stanie. Został bardzo pobity.
Do głowy Emily napłynęły myśli. A jeśli to Josh? Przecież nie lubili się, wręcz nienawidzili... Ale to była jednak rodzina, nie chciało jej się w to wierzyć. Poczuła jak ktoś kładzie na jej ramieniu dłoń. Odwróciła się zobaczyła Josh'a, z poważną miną oraz oczami smutku. Powiedział cicho:
 - Myśl co chcesz, ale kuzyna nigdy bym tak nie skrzywdził.
Dziewczyna zrobiła coś bardzo niespodziewanego. Wstała, przytuliła chłopaka, mocząc łzami oraz brudząc rozmazanym tuszem mu koszulę, po czym wyszeptała:
- Wiem, że to nie ty. 

Znała chłopaka ledwo kilka godzin, ale teraz musiała się do kogoś przytulić. Nie ważne, że wszyscy patrzyli, chciała się poczuć lepiej w tym napływie potwornych emocji. Zobaczyła jak z jej dłoni wypływa coś czerwonego... Po chwili zrozumiała, że to krew. Przestraszyła się, że ktoś to zobaczył. Przestała się kontrolować przez ten strach, a potworny smutek oraz rozmyślanie, powodowało takie coś jak wylew krwi, chociaż nie miała na ciele ani jednego zadrapania. Odsunęła się od chłopaka, a następnie przetarła dłoń o dłoń, a krew momentalnie zniknęła, tylko nieliczne krople spadły na ziemię, ale raczej nikt tego nie zauważył. Podeszła do niej Cara i podała torbę. Wszyscy usłyszeli sygnał karetki, która zatrzymała się na dworze i pomału zaczęli z niej wysiadać lekarze, a z pomieszczenia z monitoringiem wybiegła gwałtownie pani dyrektor. Uczniowie patrzyli na nią. Miała przerażony wzrok, a po chwili powiedziała:
- Mieliśmy dwóch nieproszonych gości. - przełknęła ślinę - To oni chcieli zabić Thomas'a. 
Emily przygryzła wargę, a po jej policzku spłynęły łzy. Josh objął ją ramieniem, a Cara chwyciła za dłoń. Nie wiedziała, kim byli ci, którzy napadli na Thomas'a, ale wiedziała, że zaatakowali jej przyjaciela przez nią. Znaleźli ją ci, przed którymi uciekała jej matka, a teraz ojciec, żeby chronić ludzi. A przez nią ucierpiał Thomas, przez to, że się z nią zadawał. Ta myśl była niesamowicie nieznośna, ryła w jej uczuciach jedną wielką próżnię, niszcząc ją od środka, dobijając...  Już wiedziała jak to jest, gdy człowiek czuje, jakby ciążyło nad nim przeklęte fatum... Tak, niestety  BYŁA TO JEJ WIELKA WINA. 
________________________________________________

Mam nadzieje, że się podoba oraz, że ten "tragiczny" moment z Thoms'em rozkręci zdecydowanie akcję :P. Dziękuję wszystkim za komentarze oraz doradzania bardzo inspirują <3! Dodałam gadżet OBSERWATORZY ;). Jeżeli ktoś lubi mojego bloga, to bardzo zachęcam do dołączenia :*.  Pozdrawiam wszystkich ;3. Zostawcie pamiątkę w komentarzach! :D


 

wtorek, 22 kwietnia 2014

Rozdział trzeci - III

NOWY PROBLEM

Dziewczynę obudził głośny dźwięk budzika. Dzisiaj drugi dzień szkoły. Wstała o wiele chętniej niż wcześniej, ubrała się, pomalowała i szybko zbiegła na śniadanie. Gdy czytała poranną gazetę, którą znalazła na blacie w kuchni i szybko zjadła bułkę z szynką, odezwał się Bill:
- Dziś skarpie, musisz jechać do szkoły autobusem... No i tak mniej więcej do końca roku.
Emily gwałtownie przestała jeść, po czym popatrzyła na niego ze zmarszczonym czołem oraz oczami pełnymi zdziwienia. Odłożyła talerz i odpowiedziała:
- Ale mówiłeś, że zawsze rano przed pracą będziesz mieć wystarczająco dużo czasu, żeby mnie zawozić.
W jej głosie było słychać duże rozczarowanie. Czyżby ojciec ją okłamał?
- Powiedzieli mi w pracy, że jednak zmiana planów... Przepraszam. - powiedział Bill.
Dziewczyna podniosła zdenerwowana torbę z ziemi, popatrzyła ostro na tatę i odpowiedziała mocnym głosem, ale starając się udawać opanowaną... Ale raczej każde dziecko się denerwuje, gdy jego rodzice nie dotrzymują słowa:
- Teraz mi o tym mówisz? W takim razie już wychodzę z domu, bo nie zdążę na autobus!
Szybko założyła trampki i prędko wyszła z domu, trzaskając za sobą drzwiami. Słyszała jak pod siłą trzasku coś się tłucze. Wzięła wdech, starając się zmienić wyraz twarzy, ale jej nie wyszło. Była wręcz wściekła, co zdarzało się u niej dość rzadko... Jednak wszystko się zmienia. Szła mniej więcej piętnaście minut i usiadła na przystanku, który był pomalowany na niebieski kolor oraz idealnie zadbany, tak jak przystało na bogatą dzielnicę. Do przyjazdu autobusu zostało jeszcze sporo czasu. Z domu wyszła tak wcześnie, żeby pokazać ojcu swoją złość. Nie miała pojęcia czy coś to zdziałało, ale z pewnością odczuła ulgę, tak na to reagując. Od urodzenia miała wybuchowy charakter. A może to też wiąże się z tą tajemnicą... Mniejsza. Wyjęła z torby książkę i zaczęła czytać. Pomyślała o mamie... O tym, że gdyby tylko żyła, mogłaby jej się teraz poradzić. Byłoby zdecydowanie łatwiej. Wszyscy powtarzali, że był to bardzo nieszczęśliwy wypadek. Ona w to jednak nigdy nie uwierzyła ani nie uwierzy. Była pewna, że ktoś zrobił to celowo, żeby osłabić ją, sprowokować do czegoś... Ta myśl spowodowała ciarki na jej plecach, a w jej oczach zakręciły się łzy. Po kilku minutach usłyszała za sobą kroki i stanął przed nią jakiś chłopak. Podniosła wzrok na jego twarz, po czym ujrzała bardzo przystojnego nastolatka mniej więcej w jej wieku, który miał ciemne włosy i piękne, szare oczy. Uśmiechał się do niej uwodzicielko, aż trudno jej było odruchowo się nie zarumienić. Nagle wyciągnął przed siebie dłoń i przerwał ciszę:
- Jestem Josh Evill, a ty? 
Emily uściskała jego dłoń i  odpowiedziała nieśmiało:
- Nazywam się Emily Jackson.
- Jesteś chyba tutaj nowa, bo wcześniej cię nie widziałem, a na takiej pięknej dziewczynie zawiesiłbym wzrok na sto procent. 
Dziewczyna zmieszała się lekko i na pewno zarumieniła, po czym nieśmiało uśmiechnęła:
- Dzięki. - wtrąciła nagle.
Josh usiadł koło niej i zaczął rozmowę. Emily bardzo przyjemnie się z nim gadało oraz nad wyraz swobodnie, po tym jak chłopak rozpoczął rozmowę... Tak jak z Thomas'em. Czy oni dwaj nie mieli przypadkiem ze sobą coś wspólnego? Gdy pomyślała o pierwszym koledze, straciła ochotę do rozmowy. Mało udzielała się, gdy Josh nawijał, nawijał i tak na okrągło. Punktualnie przyjechał żółty autobus, który nie był już tak idealny jak wszystko pozostałe na tej dzielnicy. Widziała dzieciaki z o wiele biedniejszych rodzin. Jedna dziewczyna miała potargane, byle jak uczesane włosy oraz wytarte jeansy oraz trampki. Aż dłoń sama wędrowała do portfela po kilka groszy. Dziewczyna powstrzymała się od tak szczodrego, jednak w tym wypadku bardzo głupiego gestu i usiadła prawie na samym końcu autobusu, obok kolegi ze swojej klasy... Kolegi kujona. Albo przynajmniej tak go przezywali. Miał długie, ulizane włosy, związane w kucyka, wielki aparat na zębach oraz okulary kujonki... Nic dziwnego, że miał taką ksywę.
- Hej. - powiedziała, gdy zrozumiała, że chłopak jest tak bardzo zaczytany w jakimś podręczniku, że  nie zauważył nawet jej pojawienia się.  
- Ceść - powiedział sepleniąc i tryskając śliną, gdzie popadnie, a gdy zrozumiał, że to ona koło niego siedzi, całkowicie wyjął nos z książki, uchylił usta, w których zaczęła się zbierać ślina, jego okulary opadły nieco niżej i wydał siebie zduszony dźwięk " eeeeeeee", jakby chciał coś powiedzieć, a nie mógł. 
Emily pokiwała głową ze zdziwieniem i wlepiła wzrok w telefon, w którym wyskoczyło powiadomienie o tym, że ktoś wysłał do niej SMS-a. Był to jakiś głupi numer informujący o tym, że jej konto zostało w telefonie doładowane. - Czy ojciec myśli, że jak doładuje mi konto, to wszystko będzie ok? - pomyślała dziewczyna. Zobaczyła, że dłoń, w której trzyma telefon, robi się niebezpiecznie gorąca, a po chwili w komórce włączył się alarm. Szybko wrzuciła telefon do torby. - Znów to samo - pomyślała, rozglądając się po autobusie. Większość osób patrzyła na nią z zaciekawieniem. Emily odwróciła wzrok i potrząsnęła lekko dłonią, żeby zlikwidować niechciane zjawisko.  Poczuła jak ktoś szturcha ją w ramię i niepewnie oraz z niechęcią popatrzyła na kolegę kujona. Chłopak patrzył na nią z głupim uśmiechem i nagle powiedział:
- Chces ze mną pocytać książkę o tkankach roslinnych? - ślina latała po całym autobusie i opryskała w tym twarz Emily, ofiary tego wszystkiego. Sama się jednak w to wpakowała, siadając tutaj. 
Dziewczyna gorączkowo rozejrzała się po autobusie, szukając jakiejkolwiek pomocy, ale nikt nawet na nią nie spojrzał, za to gdy nie trzeba to wybałuszać te swoje gały potrafi każdy po kolei. Wszyscy byli zajęci swoimi sprawami, w tym nawet Josh. Popatrzyła z niechęcią na kolegę kujona, a po chwili uśmiechnęła się, bo zobaczyła przez szybę, że są już blisko szkoły i z uradowaniem odpowiedziała, co pewnie było dość niegrzeczne:
- Bardzo bym chciała, ale jak widzisz już dojechaliśmy do naszej uczelni... To cześć.
Prędko wstała z siedzenia, gdy tylko autobus się zatrzymał i wychodząc z pojazdu, pomyślała: "Super, już muszę kłamać". Gdy szła w stronę szkoły, przyłączył się do niej Josh.
- Co tam u ciebie, po jeździe z śliniakiem? - spytał ją.
Ta szturchnęła go w ramię, zaśmiała się cicho, a później postarała się odpowiedzieć najpoważniej jak tylko potrafiła:
- Nie mów tak na niego, jest super miły, wcale się nie ślini i... Jest nawet ładny. 
Josh popatrzył na nią zabawnym wzrokiem, a nagle usłyszeli oboje za sobą głos. Odwrócili się i zobaczyli kujona z klasy Emily:
- Emily nikt nigdy tak o mnie nie powiedział... Wzrusyłem się.
Wyjął chusteczkę ze spodni i wydmuchał w nią nos,. Oczy miał szkliste od łez wzruszenia. Niespodziewanie szybko ich wyminął. Chłopak i dziewczyna popatrzyli za "śliniakiem" ze zmieszaniem, a nagle wybuchli takim śmiechem, że ledwo doszli do szkoły z takim bólem brzucha. Po drodze dziewczyna ciągle patrzyła na dłoń, żeby przypadkiem nie wydarzył się efekt uboczny oraz niechciany w tym publicznym miejscu. Rozmawiali jeszcze chwilę pod szkołą, aż Emily usłyszała, że dostała SMS-a. Napisał Thomas: "Hej, widzę Cię".
Dziewczyna odwróciła się za siebie i zobaczyła zmierzającego z uśmiechem w jej stronę chłopaka. Gdy ten zobaczył Josha, jego mina zrzedła oraz przyśpieszył kroku. Uderzył Josha w ramię i powiedział nerwowo:
- Co ty tutaj robisz?!
Ciemnowłosy chłopak odpowiedział popchnięciem oraz słowami:
- To samo co ty! Odwal się!
Chłopaki zaczęli się przepychać, co zaczęło być coraz groźniejsze, gdy jeden się przewrócił, a gdy wstał z impetem uderzył w twarz drugiego. Emily wypuściła z przerażenia książki oraz plecak na ziemię i szybko podbiegła do nich, próbując przerwać bójkę za wszelką cenę. Większość uczniów zaczęła już pokazywać na nich palcami. Po chwili była już tak zdezorientowana oraz zdenerwowana, że stanęła obok i głośno krzyknęła:
- Przestańcie!
Jej głos poniósł się echem. Tak, to nie było normalne u zwyczajnego człowieka. Przestała się kontrolować, bardzo ryzykowała. Chłopaki zaprzestali bójkę i tylko Josh lekko popchnął dłonią do tyłu Thomas'a. Każdy podniósł z ziemi swoje rzeczy i oboje podeszli do dziewczyny z minami pełnymi zdenerwowania. Thomas miał zakrwawiony nos, a Josh lekko kulał, jakby miał skręconą kostkę. Większość uczniów znajdujących się w pobliżu, patrzyło na nich, jak na największą w tej chwili atrakcję. Emily głośno oddychała, popatrzyła po nich ze zdziwieniem i zawiedzeniem, a po chwili zapytała:
- Co to wszystko ma znaczyć?
Thomas przetarł krew dłonią, która spływała mu koło wargi, popatrzył z nienawiścią na Josh'a i odpowiedział:
- Emily... - chłopak przełknął głośno ślinę - Poznaj Josh'a z innej strony... Jako mojego kuzyna.  
_______________________________________________

 POKAŻ SWOJĄ OBECNOŚĆ W KOMENTARZACH ;-) Mam nadzieję, że miło się czyta moje opowiadanie ^^. Następny rozdział będzie o wiele dłuższy oraz wydarzy się coś... Czego na pewno raczej się nie spodziewaliście ;-) Dodałam gadżet OBSERWATORZY, zachęcam do obserwowania! ;*