sobota, 24 maja 2014

Rozdział VIII

DZIEŃ PIERWSZY - DZIEŃ GROZY
 Oswajanie się w nowym świecie? Nie, to na pewno nie było to, zdecydowanie. Bo niby, jak możesz starać poczuć się jak w domu, gdy musisz uciekać przed zmiennokształtnymi rekinami, nawet groźniejszymi niż te prawdziwe? Dobra, od początku.
Mysterium prowadziła pozostałych w stronę jeziora, a przyjaciele mieli na prawdę nietęgie miny, gdy wyobrażali sobie, co ma się tam dziać. Czuli się jeszcze gorzej, patrząc na złośliwą minę ich trenerki oraz teraz niewykluczenie ich towarzyszki do reszty dni. Czy ona do cholery chce ich zabić?! 
Nagle wszyscy zdali sobie sprawę, że stali na około siedmio metrowej skarpie, a pod nimi znajduje się jezioro, w którym na luzie pływali inni z bractwa... A ten luz był dla przyjaciół niezrozumiały zwłaszcza, że goniły ich stada potworów, które cały czas zmieniały swój kształt, w zależności jaki im odpowiadał na daną chwilę. Głównie były to rekini, które zamieniały się w mężczyzn. Mężczyźni byli bardzo przystojni albo przynajmniej tak uważała Cara i Emily, pomijając fakt, że jedyne, co się w nich nie zmieniło, to wielka płetwa na grzbiecie. Zostawała cały czas. No i do tego byli na prawdę brutalni. Wszyscy patrzyli na to z lekkim przerażeniem wymalowanym na twarzy, a Mysterium jak zwykle tylko podziwiała akcje ze złośliwym uśmieszkiem. Emily skupiła wzrok na jednej dziewczynie o rudych włosach, delikatnej karnacji oraz zgrabnej sylwetce, która biegła po brzegu jeziora, uciekając przed człowiekiem-rekinem. Nagle potknęła się i wywróciła na brzuch, po czym szybko przewróciła na plecy, ale nie udało jej się wstać, bo zmiennokształtne stworzenie już stało nad nią z miną triumfu. Wystawiło rękę do góry, w której trzymało włócznie i wcelowało w rudowłosą. Cara pisnęła cicho i schowała oczy w dłoniach, ale i tak spoglądała na to, co się dzieje pomiędzy szparami palców, za to Josh oraz Thomas wpatrywali się w to podnieceniem oraz przerażeniem, tak jak mężczyźni oglądający mecz piłki nożnej swojej ulubionej drużyny. Emily patrzyła na to z podziwem. Była pewna, że na miejscu tej dziewczyny, leżałaby już dawno martwa lub teraz skuliłaby się przed potworem i błagała o litość. Rudowłosa dziewczyna leżała na plecach i spoglądała na stworzenie z twardą miną. Powędrowała ręką po włócznię, która leżała metr od niej, chwyciła mocno i zaczekała jeszcze chwilę. Wtedy Emily wiedziała, że rudowłosa wygrała, więc uśmiechnęła się szeroko. Dziewczyna mocno podniosła włócznię i przebiła na wskroś ciało potwora, który zrobił minę pełną zaskoczenia, a następnie rozpadł się w proch. Carze, która najbardziej przeżywała to zdarzenie, niechcący wyrwało się słowo szczęścia oraz ulgi: "Tak!". Przyjaciele spojrzeli na nią, a ona szybko zatkała usta dłonią, po czym wybuchli śmiechem. Natychmiastowo zaprzestali tego działania, gdy zobaczyli surową oraz bezwzględną minę Mysterium. Bali się jej komentarza oraz reakcji, więc spuścili głowy. Jeżeli tak miała wyglądać ich współpraca, to oni zdecydowanie zaprotestują. Ruszyli bez słowa za dziewczyną, na dół po ścieżce wiodącej z samej góry skarpy na sam dół spiralą. Gdy tam dotarli, przyjaciele czuli się na prawdę, jak nie w swoim świecie. Musieli unikać osób z bractwa, które właśnie tutaj ćwiczyli. Latało pełno broni, słyszeli różne dźwięki. No, ale co się dziwić, na Ziemi takich akcji nie mieli. Za każdym razem, gdy jakiś nowicjusz nie dawał rady i miał już zginąć, jakaś osoba, która ich trenowała, zabijała potwora. Czyli to już pewne, jeżeli oni podpadli w jakiś niewyjaśniony sposób Mysterium, to ich śmierć tutaj jest pewna i nieunikniona. Tajemnicza dziewczyna wyglądała, jakby właśnie tutaj czuła się, jak w domu. Widzieli osoby, które pływały po jeziorze tak szybko, jakby jakaś torpeda przyczepiła im się do tyłka i pruła przed siebie... Oczywiście jest też opcja, że na obiad dostają niestrawne rzeczy i to ich gazy dodają im tego kopniaka. W każdym razie Emily teraz mało przejmowała się tym, co działo się wokoło, gdy dostrzegła, że zbliżali się do pomostu, gdzie znajdowały się rzeczy do walki, po które bezustannie podbiegali ludzie. Czuła, że teraz najbardziej powinna bać się o swoje życie, bo właśnie w ten brutalny sposób rozpocznie się jej trening.
 Jak ma walczyć?  Nie wie nawet, jak się nazywa się poszczególna broń, a co gorsza nie miała pojęcia, jak się jakąś trzyma w dłoni. Mysterium wyjęła dwie włócznie z drewnianego stojaka. Emily stała od niej około cztery metry. Bała się tego miejsca, tak jak bała się tej dziewczyny. Mysterium zrobiła coś nieoczekiwanego. Rzuciła Emily włócznię, jakby wcale nie bała się, że nadzieje na nią koleżankę. Dziewczyna stała, jak wryta. Włócznia leciała na nią, a ona nigdy nie przypuszczała, że zrobi coś takiego, jak w tej chwili. Instynktownie skoczyła do góry, chwyciła włócznię i zrobiła nią wokół siebie kilka popisowych obrotów z dłoni do dłoni, po czym stanęła. Gdy trzymała broń, czuła, jakby robiła to zawsze, jakby to kochała, uwielbiała to. 
Odwróciła się, gdy koło niej przeleciały dwa miecze i włócznia. Jej przyjaciele chwycili je podobnie, jak ona, stając w postawie do walki. Gdy stanęli już normalnie, spojrzeli po sobie dziwnie, po czym pierwszy z szoku otrząsnął się Josh i powiedział:
- Jak my to do cholery zrobiliśmy?! Przecież ja nigdy w dłoni nie miałem miecza!
Mysterium popatrzyła na nich ze znudzoną miną, gdy oni patrzyli na nią pytająco Skrzyżowała ramiona, przerzuciła oczami, po czym powiedziała twardo:
- Tylko wam się zdaje, że nigdy nie mieliście ich w dłoniach.
Po czym odwróciła się i ruszyła wolno na pomost. 
Emily nie wytrzymała. Musiała wiedzieć przynajmniej to, miała na głowie i tak dużo zagadek. Nie myśląc nad tym, jakie będą tego konsekwencje, podbiegła do Mysterium, chwyciła ją za ramię, przez co dziewczyna odwróciła się do niej i powiedziała mocno:
- Skąd jesteś tego taka pewna? 
Mysterium zmiażdżyła ją w tej chwili samym wzrokiem, ale i tak nie zamierzała odpuszczać. Dziewczyna wyrwała swoje ramię z jej uścisku, po czym powiedziała przez zaciśnięte zęby ze złością:
- Nigdy więcej nie dotykaj mnie, bez mojej zgody.
- To odpowiedz na pytanie. - nalegała dziewczyna już resztkami odwagi.
Mysterium zmierzyła ją wzrokiem, po czym odwróciła się i poszła dalej. I weź się dogadaj. Gorzej niż z obcokrajowcem. Emily zmarszczyła czoło, po czym ze zdenerwowaniem kopnęła kamień leżący blisko jej stóp na ziemi. Stanął koło niej Thomas i powiedział:
- Nie przejmuj się, zapytamy kogoś innego.
Emily pokiwała zgodnie głową, po czym wszyscy ruszyli za Mysterium, która była teraz u nich na wielkim minusie, prawdopodobnie jak oni u niej, a zwłaszcza Emily. Ale jak miała się zachować? Ta dziwna dziewczyna wiedziała o nich więcej niż oni sami, co nie zbyt im odpowiadało, zważając na ich relacje. Mogła to wykorzystać przeciwko nim. Chociaż może ona tylko udawała taką ... Chamską? Jeżeli tak to delikatnie ująć. Jednak teraz wiedzieli, że nic z niej nie wyciągną. Mysterium była obojętna wobec wszystkich oraz wredna dla wszystkich, z nielicznymi wyjątkami. I chyba miała tak wysoką pozycję przez to, że wszyscy się jej bali. Gdy Emily szła po pomoście, spoglądała niepewnie na wodę wokół, z której wynurzały się płetwy rekinów. Przełknęła głośno ślinę. Jej nogi zwiotczały ze strachu, miała ochotę uciekać, ale wiedziała, że tak nie postępują półanioły, czy czym ona tam była. Skoro miała pokonać swoich największych wrogów, którzy aktualnie zamieszkiwali Ziemię, musiała być twarda oraz porządnie wyszkolona. Widziała tych, którzy czyhają na jej życie z niewyjaśnionych do końca powodów raz i jest pewna, że łatwo jej z nimi nie pójdzie. Jak się zastanowić... Byli nawet gorsi od Mysterium w charakterze, a to jest nie lada wyczyn. Emily zastanawiała się, czy nie ocenia tej dziewczyny zbyt surowo... Znała ją krótko, w sumie może... Godzinę? I zawsze wystrzegała się oceniania innych po tak niedługim czasie, ale w tej chwili nie mogła o niej sądzić nic innego. 
Skupiła się nad tym, co ma ją tutaj czekać i co ważniejsze... Żeby nic nie stało się jej przyjaciołom. Stanęli na końcu pomostu, a Mysterium wyjęła z jakiegoś dużego pudła cztery, szare kulki, które mieściły się w jej dłoni. W ich środku unosił się srebrny pył. Nagle zaczęła mówić, podając przy tym każdemu jedną kulkę:
- Gdy nadepniecie na kulkę, powstaną zmiennokształtne rekiny, które będziecie musieli pokonać. Taka krótka instrukcja. - stała tak przed pozostałymi i patrzyła na nich, tym razem odrobinę milszym wzrokiem, a oni jak najgorsze głupki, spoglądali to na nią, to na kulki z kompletną niewiedzą, jakby nie zrozumieli, co przed chwilą powiedziała Mysterium. 
Dziewczynie najwyraźniej nie chciało się tego tłumaczyć słownie, więc wyjęła podobną kulkę do nich, postawiła przed sobą na ziemi, po czym na nią nadepnęła. Przed nią uformowała się wielka postać mężczyzny z płetwą na karku, która od razu się na nią rzuciła. Ona, jakby tym znudzona, zrobiła krok w bok i przebiła napastnika włócznią, który rozpłynął się w powietrzu w srebrny pył, a po chwili uformowała się ponownie kulka, którą Mysterium włożyła do pudła. Spojrzała na nich wyczekująco i rzuciła krótkie: "No na co czekacie?" już dość spokojnym tonem. 
Emily spojrzała na przyjaciół z niepewną miną. W sumie ciekawiło ją, czy sobie poradzi, a miała być odważna, więc położyła jako pierwsza kulkę na ziemię i zgniotła ją stopą. Pozostali patrzyli  na nią z lekkim niedowierzaniem, a tylko Mysterium przyglądała się jej z uśmieszkiem... A co dziwniejsze ten uśmieszek nie był złośliwy, tylko raczej pełen uznania, jedynie jej oczy nadal były mroźnie. 
Emily odsunęła się w tył, gdy uformował się przed nią wielki mężczyzna, który z chytrym uśmieszkiem oraz wściekłymi oczami rzucił się na nią. Dziewczyna szybko się cofnęła na bok, po czym ile sił w nogach pobiegła przed siebie. Gdy się odwróciła widziała za sobą wroga, który zdążył najwyraźniej dobyć już broni i gonił ją, niepokojąco się zbliżając. Emily kątem oka dostrzegła, że jej przyjaciele również już uciekają przed potworami, a Mysterium rozmawia z Aronem, który pojawił się tutaj w niewyjaśniony sposób i przyglądali jej się z wyczekiwaniem. - Czy oni oczekują ode mnie cudu? - pomyślała dziewczyna. 
Mijała setki osób, które walczyły, a nie tak, jak ona "uciekały". Emily poczuła ból i z wrażenia upadła na kolana. Złapała się za ramię, wypuszczając włócznię i zobaczyła, że z miejsca, gdzie trzyma dłoń, cieknie dość duża ilość krwi. Odsunęła rękę i dostrzegła nacięcie, a kilka metrów od niej ostrze od włóczni. Odwróciła się i dostrzegła, że potwór znajduje się w przeraźliwie niewielkiej odległości od niej, celując w nią miecz. Przymknęła oczy, oczekując śmierci, ale usłyszała w swojej głowie znajomy głos kobiety, który mówił do niej: " Nie poddawaj się. Nasi zawsze wygrywają z demonami".
 Emily wzięła głęboki oddech, wezbrała w niej wielka energia, której dodał jej ten głos. Uchyliła oczy i szybko chwyciła włócznię, leżącą obok niej, którą powstrzymała atakujący miecz wroga, przed śmiertelnym ciosem. Patrzyła na siebie ze zdziwieniem... Skąd u niej tyle siły? Zobaczyła kątem oka przyjaciół, którzy już ledwo dają radę, a zwłaszcza przejęła się Thomasem, który upadł na ziemię i nie mógł wstać, a Mysterium patrzyła tylko na to z tym wkurzającym uśmieszkiem. Emily miała tego dosyć. Zrobiła fikołka w bok, mimo że ledwo czuła swoje ramię. Wstała,  kilka razy odebrała atak wrogiego stworzenia, a korzystając z tego, że potwór stał do niej tyłem, bo zrobiła unik i znalazła się za jego plecami, wbiła włócznię w jego plecy, a istota wydała tylko jakiś zduszony dźwięk, po czym rozpadł się w srebrny pył, a jej broń upadła na ziemię. Dziewczyna stała przez chwilę, jak wryta, nie mając pojęcia, jak to zrobiła, ale otrząsnęła się z tego, gdy usłyszała dość głośny krzyk Cary. Dziewczyna leżała na ziemi, a nad nią stał złowrogi mężczyzna, który już rzucał w nią włócznią. Całe szczęście, że to wszystko działo się blisko Emily, która prędko podbiegła do przyjaciółki, skoczyła do góry, łapiąc włócznię wroga, po czym podcięła mu nogi własnymi, a gdy leżał na ziemi, wbiła broń w jego tors. Potwór rozleciał się na kawałki, a dziewczyna pomogła wstać Carze. 
Wyszukały wzrokiem Josha, który właśnie bił się z wrogiem. O niego nie trzeba było się martwić, bo chłopak na Ziemi chodził na wiele treningów typu boks, karate i inne takie. Po chwili stworzenia już nie było, a chłopak uśmiechał się do przyjaciółek.
Emily jednak nie odwzajemniła uśmiechu, bo skupiona była na szukaniu Thomasa. Bała się o niego. Był jej bliski, jak Josh i Cara... Tak, to takie banalne, znają się dwa tygodnie, ale coś w nim ją przyciągało i była cholernie oraz nieugięcie pewna, że już się znali. Gdy odszukała chłopaka, nie odetchnęła z ulgą, bo Thomas nie miał, gdzie uciec, jego broń leżała połamana na ziemi, a złe stworzenie zbliżało się z groźnym uśmiechem na twarzy. Znajdowali się daleko, ale dziewczyna i tak puściła się biegiem w ich stronę, nie zwracając uwagi na wołanie przyjaciół. 
Dzieliło ją jeszcze od nich piętnaście metrów... Dziesięć... Potwór namierzył się, żeby rzucić włócznię w pierś bezbronnego chłopaka... Osiem... Zamachnął się... Sześć... I rzucił. Emily wydała z siebie zduszony krzyk, gdy broń leciała w stronę bezbronnego chłopaka, który leżał na ziemi, bo kilka sekund wcześniej się przewrócił. Na nieszczęście dziewczyna wywróciła się. I wtedy już wiedziała, że nie pomoże przyjacielowi. Do jej oczu napłynęły łzy... Łzy bezsilności. Strasznie się bała, tak jak pozostali, których widziała kątem oka. Nawet Mysterium miała niepewną minę. Emily widziała każdy ułamek sekundy, kiedy leciała włócznia. Wyciągnęła przed siebie dłoń, do jej ręki napłynął cały strach, a ona krzyknęła najgłośniej, jak tylko potrafiła:
- Nie!
Jej głos poniósł się echem po pobliskim lesie, ziemia lekko zadrżała, zwierzyna spłoszyła się, a ptaki odfrunęły z zaskoczenia. Ale to nie było najdziwniejsze... Z dłoni Emily wyleciał złoty promień, który zatrzymał się przed Thomasem, roztaczając przed nim wielką tarczę, a stalowa włócznia, która uderzyła o to dziwne zjawisko, złamała się na pół i tylko jej ostrze poszybowało na zmiennokształtną istotą, zabijając ją. Dziewczyna przez cały ten okres czasu wstrzymywała oddech. Potwornie się teraz bała. Gdy widziała przed oczami ciało przyjaciela, które było przebite włócznią... Wolała nie mieć tak rozwiniętej wyobraźni. Tarcza, od której odbiła się broń, zniknęła, a Emily poczuła, jak ucieka z niej cała energia. Mimo to wstała resztkami sił z murawy i podbiegła do Thomasa. Głowa ją bolała, tak samo jak siniaki oraz rozcięte ramię. Po jej umazanej twarzy, sączyły się łzy, ale widniał  uśmiech ulgi. Upadła na obdarte kolana i mocno przytuliła chłopaka. Teraz cieszyła się niemiłosiernie. Czuła ulgę, czuła, że nie musi się już o niego bać. Thomas zaśmiał się cicho, a Emily odsunęła się od niego, po czym powiedziała, starając się udawać poważną, ale jej to nie wyszło, bo była zbyt szczęśliwa, że chłopak nadal żyje:
- Z czego się śmiejesz palancie?! Prawie zginąłeś!
- Nic... - odpowiedział Thomas, nadal się uśmiechając - Tylko nigdy nie sądziłem, że uratujesz mnie magiczną mocą i, że tak miło mnie przywitasz.
Chłopak nadal miał wymalowany na twarzy ten uśmieszek, co dziewczynę jednocześnie rozbawiało, jak i irytowało. Wyszeptała cicho:
- Zamknij się. - po czym znowu mocno uściskała przyjaciela.
Puścili się, gdy przybiegli pozostali. Mysterium nadal miała surową minę, ale z jej ust wydobyły się słowa niemożliwie miłe:
- Świetnie się spisaliście, a zwłaszcza ty Emily. - popatrzyła na dziewczynę, po czym wyjęła apteczkę i zaczęła bandażować rany wszystkim po kolei.
W końcu podeszła do Emily i wyjęła bandaż. Gdy dezynfekowała oraz opatrywała ranę, dziewczyna powiedziała do niej:
- Skąd mam taką moc?
Mysterium spojrzała na nią spode łba i nic nie odpowiedziała, za to Emily dodała:
- Wiem, że wiesz.
Dziewczyna wzięła głęboki wdech, przekręciła mocno szyję, w której coś strzyknęło, po czym popatrzyła na pytającą i odpowiedziała:
- Każdy ma moc.
- Ah... Się dowiedziałam - pomyślała Emily, po czym wstała z ziemi, gdy Mysterium skończyła opatrywać jej ranę. Ramię ją bolało, ale była szczęśliwa, że wszyscy żyją. Tak właściwie, to chciała już stąd iść. Była głodna, brudna i zmęczona, a jej ubrania były podarte. Gdy się rozejrzała, zrozumiała, że wywołała niezłe zamieszanie. Nie lubiła, gdy wszyscy wlepiali w nią te swoje oczy. Mysterium rzuciła do nich krótkie " Chodźcie", a oni posłusznie ruszyli za nią, mając nadzieję, że zmierzają na obiad.

*

Po kilkunastu minutach wracania tą samą drogą, którą przyszli, znaleźli się ponownie w tej samej, prostokątnej sali, gdzie zasiadała Rada Aniołów. Tylko w tej chwili nikogo nie było przy stole. Oni nadal szli w ciszy za Mysterium. Znaleźli się w okrągłym pokoju, dziewczyna popchnęła jakieś drewniane drzwi i ponownie znaleźli się na zamku. Przeszli przez kamienne korytarze, w których przyjaciele sami na pewno by się zgubili. Mijali mnóstwo osób z bractwa, każdy coś robił, nawet dzieci. Przeszli przez dziedziniec, który oddzielał prawe skrzydło zamku, od lewego, do którego weszli. W środku znajdowało się pełno drzwi, na jasno żółtych ścianach wisiało pełno obrazów, gdzie nie gdzie stały fotele z małymi stolikami oraz regały z książkami. Chodziły tam głównie osoby w wieku Emily i pozostałych. Cała piątka przeszła przez jeden długi korytarz i zatrzymali się na jego końcu, po czym dziewczyna stanęła przed nimi i powiedziała niechętnie, wskazując drzwi po jej obu stronach:
- Po prawej stronie pokój dziewczyn, po lewej chłopców. Idźcie się przebrać, macie czas wolny.
Po tych słowach rzuciła dwa, srebrne klucze, jeden do Cary, a drugi do Josha i przeszła pomiędzy przyjaciółmi, zostawiając ich samych.
Emily zrobiła nietęgą minę, po czym uśmiechnęła się lekko do przyjaciół, wzruszyła ramionami i wtrąciła, za nim się rozeszli:
- Więc... Do zobaczenia?
Zapytała, zamiast stwierdzić. Przecież byli zmęczeni oraz okaleczeni. Nie była pewna, czy wszyscy mają ochotę spotkać się po niecałej godzinie. Jednak oni uśmiechnęli się do niej, a Josh odpowiedział:
- Pewnie.
Gdy Cara razem z Emily otwierały drzwi, usłyszały, jak Josh krzyczy do Thomasa:
- Sorry stary, sam musisz to ogarnąć, bo ja muszę iść tam, gdzie król piechotą chodzi!
- Ej, wracaj tutaj! - odpowiedział na to zdenerwowany kuzyn.
Dziewczyny odwróciły się, nie ukrywając rozbawienia i zobaczyły, jak Josh wybiega prędko z pokoju, trzaskając za sobą drzwiami, a następnie biegnie przed siebie. W między czasie, pomachał im z zawadiackim uśmiechem na twarzy. Po chwili drzwi pokoju otworzyły się gwałtownie i wychynął z niego zirytowany Thomas. Spojrzał za kuzynem wzrokiem mordercy i krzyknął:
- Wracaj tutaj debilu!
Całe szczęście, że prawie nikogo nie było na korytarzu, bo byłaby z tego niezła afera. Cara i Emily nie wytrzymały i wybuchły śmiechem, a chłopak spojrzał na nie tylko zdenerwowanym wzrokiem, ale po chwili nie wytrzymał i uśmiechnął się, znikając w ścianach swojego pokoju.
Dziewczyny zrobiły to samo, a radość wyraźnie z nich uleciała, gdy zobaczyły, jaki nieporządek mają w pomieszczeniu. I jak tu się dziwić Thomasowi, że tak się zdenerwował na Josha?
 Na dwóch dużych łóżkach, które stały pod drzwiami balkonowymi, leżało mnóstwo ogryzków oraz papierków, w tym pozostałości po niedopalonych papierosach i sterta brudnych ubrań. Przyjaciółki wolały nie sprawdzać, co jest pod łóżkiem. Zasłony na oknach były podarte, a obrazy na ścianach przekrzywione i ledwo się trzymały. Regał z książkami... No dobra, trudno to było nazwać regałem. Książki leżały w potwornym nieładzie, a niektóre pułki po prostu były wyłamane. A co z łazienką? Nic nie było zepsute, tylko takiego syfu, to dziewczyny nigdzie nie widziały. Cara opadła z niedowierzaniem na podłogę.
Emily dostrzegła w rogu miotły i ścierki. Zrozumiała, że najwyraźniej ich zadaniem jest sobie posprzątać. Była zmęczona oraz brudna, nie miała zamiaru zwlekać. Chwyciła miotły i jedną rzuciła Carze, po czym powiedziała, biorąc głęboki wdech:
- Im szybciej zaczniemy, tym prędzej skończymy.
Obie zaczęły zmiatać podłogę, a jak skończyły Emily miała już zdecydowanie dosyć. Chwyciła kołdrę ze swojego łóżka i wytrzepała wszystkie śmieci na podłogę. Nie chciało się jej ponownie tego zamiatać.
Cara opowiedziała jakiś dowcip, a Emily zaczęła się śmiać. Rozśmieszały się nawzajem, a gdy dziewczynę już zaczął boleć brzuch, zamachnęła się i dopiero spostrzegła, że z jej dłoni wydobywa się niebieska poświata. Przyjrzała się temu dobrze. Śmieci z podłogi zaczęły przesuwać się w jej stronę. Podniosła dłoń do góry, a obrzydlistwa podniosły się lekko nad ziemię. Emily podniosła rękę jeszcze wyżej, a śmieci zrobiły to samo. Ujrzała śmietnik w kącie i machnęła dłonią płynnie w lewą stronę, jakby rzucała zaklęcia, a wszystko poleciało do kosza, znikając w nim. Cara stała, jak wryta uśmiechając się szczerze, po czym przyjaciółki spojrzały na siebie, a Emily powiedziała:
- To nie będzie takie nudne, jak się wydawało.
Dziewczyna przeniosła moc też na drugą dłoń i sprzątanie szło im na prawdę szybko. Podnosiła do góry łóżko, układała książki, zbierała śmieci, a Cara tylko wybierała resztki spod łóżka i tapczanu. Rzadko się tak dobrze bawiła, używając mocy. Gdy dziewczyny rozmawiały, pościel latała w powietrzu, zamiatały podłogę i inne takie dziwactwa, nagle do pokoju wszedł Thomas z Joshem. Mówili:
- Dziewczyny, nie ma szans, żebyśmy...
Gdy podnieśli głowy i zobaczyli, co tutaj się dzieje, zamilkli natychmiast. Emily uśmiechnęła się do nich ze zmieszaniem, a oni patrzyli na nią, jak wryci, po czym Josh powiedział, patrząc na ich prawie czysty pokój:
- Jak skończycie, to możecie nam pomóc. Czekamy na was.
Dziewczyny zaśmiały się cicho, a oni zostawili je same. Łazienkę i sypialnię miały już za sobą. Dostrzegły, że koło regału, który już go przypominał, są drzwi. Popchnęły je i zobaczyły całkowicie czystą kuchnię ze stołem jadalnym, kredensami, kuchenką, lodówką... I długo by jeszcze wymieniać. Ale to ten porządek, je tak zdziwił. Wyszły niepewnie z pomieszczenia, po czym opadły ze zmęczenia na swoje łóżka. A no tak... Teraz musiały jeszcze siebie ogarnąć. Postanowiły, że jednak najpierw pomogą chłopakom.
Emily zaproponowała, że sama pomoże chłopakom, a Cara niech się umyje. Dziewczyna z chęcią przystała na ten układ po dniu pełnym wrażeń, a druga przeszła do kuzynów. Z ich pokoju dobiegały niepokojące głosy kłótni. Popchnęła drzwi i zobaczyła, jak chłopaki kłócą się, krzycząc ciągle:
- Ty to sprzątasz!
- Nie będziesz mi rozkazywał!
- Coś ci się nie podoba?!
- Tak, to że masz jakieś problemy i ciągle wybierasz się tam "gdzie król piechotą chodzi"!
Emily dostrzegła kłócących się przy oknie. Mieli wyraźnie oburzone miny, ale gdy ją zobaczyli, odetchnęli z ulgą i podeszli do niej. Jednak ona widziała, że są nadal spięci.
Uśmiechnęła się do nich, po czym wskazała na korytarz i powiedziała, unosząc przy tym brwi:
- Jej... Dobrze, ze nasze drzwi są dźwiękoszczelne, bo chyba byśmy nie spały po nocach.
Kuzynom wyraźnie zrobiło się trochę wstyd, ale ona przeszła koło nich z uśmiechem, po czym znów użyła swojej mocy, skupiając się na radosnych momentach swojego życia. Pojawiła się poświata i w kilka minut za pomocą gestykulacji, wysprzątała im całą łazienkę oraz sypialnię do końca. Gdy skończyła, zakręciło jej się w głowie, pobladła i prawie by upadła, gdyby Josh jej nie złapał i nie posadził na łóżku. Najwyraźniej trochę przedobrzyła z czarami.
Posiedziała tak chwilę w ciszy, a gdy przestało jej się kręcić w głowie, od razu wstała i pożegnała się z chłopakami, zmierzając do swojego pokoju. Dziwnie było tak używać mocy... A zwłaszcza w takich ilościach. Na Ziemi pewnie ponownie będzie odczuwała strach, że ktoś ją zobaczy. Przestała się ty przejmować. Źle się czuła... No dobra, przeszły jej te karuzele w głowie, ale nie do końca chciała, żeby przyjaciele oglądali ją w takim stanie... Może to się wydawać banalne, ale za przeproszeniem, wyglądała jak potwór. Gdzie nie gdzie widać było smugi zaschniętej krwi, miała mnóstwo rozcięć, była cała brudna, a jej szopa na głowie w niczym nie przypominała włosów. W dodatku miała ochotę wyrwać sobie swoje ramię, tak ją denerwował ten uporczywy ból. Popchnęła barkiem drzwi, które łatwo się otworzyły i zobaczyła Carę w białym szlafroku i puszystych kapciach z ręcznikiem na głowie, która uporczywie grzebała w szafie, mamrocząc pod nosem coś na wzór: "Za to coś na rzeź ich wszystkich wyślę". Dziewczyna, gdy tylko usłyszała kroki przyjaciółki, odwróciła się gwałtownie, po czym pokazała dłonią, żeby na to spojrzała. Emily podeszła niepewnie do szafy, a w niej zobaczyła ubrania... No dobra, ogólnie tylko t-shirty były z normalnego materiału oraz poniektóre jeansy, a reszta to tylko skóra. Nie chciało jej się jednak narzekać, na tak mało istotne rzeczy, jak ubrania, więc weszła do łazienki. Gdy zobaczyła swoje odbicie w lustrze, pozazdrościła ślepym, że nie widzą, tego co ona musiała oglądać. Chociaż wyobrażała sobie o wiele gorsze obrazy, które przypadnie jej zobaczyć.
Prędko chwyciła ręczniki oraz żel pod prysznic, po czym wskoczyła pod natrysk. Puściła gorącą wodę i rozkoszowała się jej ciepłem. Miała wrażenie, że nie myła się od tygodnia. Nie miała najmniejszej ochoty wychodzić, ale usłyszała głos Cary, która mówiła:
- Emily, ile jeszcze?!
Zrozumiała, że najwyraźniej siedzi w łazience około godziny, więc wytarła się, związała włosy w ręcznik i narzuciła na siebie czyściutki, puszysty szlafrok, a na stopy włożyła równie miękkie kapcie. Stanęła przed lustrem, po czym zmyła z twarzy reszty z makijażu, oczyszczający od razu cerę. Chwyciła w dłoń suszarkę i weszła do sypialni. Zdziwiła się nieco, gdy zobaczyła Carę, siedzącą na łóżku po turecku, z ramionami na krzyż oraz naburmuszoną miną. Do tego miała jedynie wysuszone swoje piękne, brązowe, gęste włosy, które bezwładnie opadały na jej ramiona, a szlafrok nadal miała na sobie, pomimo że na ubranie się posiadała nieco ponad godzinę. Emily usiadła na swoim łóżku na przeciwko niej, spojrzała na nią pytającym wzrokiem, ale ta nadal nic nie powiedziała, więc dziewczyna spytała niepewnie:
- Dlaczego nadal siedzisz w szlafroku?
Cara podniosła głowę, jednocześnie przestając bawić się kosmykami swoich włosów, odgarnęła je delikatnie z czoła i odpowiedziała stanowczo:
- Nie będę nosiła tej skóry.
- Dlaczego? - spytała ponownie Emily. Zachowanie jej przyjaciółki wyraźnie uważała za niezrozumiałe.
- Rozumiem, że tych skórzanych spodni oraz kurtek byłoby kilka. - tłumaczyła dziewczyna, gestykulując przy tym nerwowo rękoma - Ale kilkadziesiąt w jednej szafie?! A do tego w tym zamczysku jest z tysiąc innych pokoi, a w nich kolejne takie szafy! Czy ty wyobrażasz sobie ile zwierząt musieli zabić, żeby te ubrania zrobić?!
Carze najwyraźniej nerwy wysiadały. Jej oczy płonęły wściekłością. Emily nie sądziła, że dziewczyna jest jakąś wielką przyjaciółką zwierząt. Nie chciała się z nią sprzeczać, jak chce to może chodzić w szlafroku. W dodatku w sumie ona miała rację... Ile istnień trzeba było zakończyć. To tak jak rozpoczynać wojnę... Przygryzła lekko wargę i przymrużyła oczy, po czym odchyliła głowę, a chwilę później zaczęła suszyć włosy.
 O dziwo suszarki nie trzeba było podłączać do prądu, nawet suszenie szybko poszło i Emily podeszła do szafy. Ta ilość skór ją raziła. Przejrzała kilka ubrań, po czym wybrała najlepsze i założyła je w łazience. Pomalowała rzęsy, zrobiła drobne kreski oraz zmieniła opatrunek na ranie na ramieniu, która była paskudna, nie ukrywajmy. A co do kosmetyków, dziewczyny nie miały pojęcia, skąd się tam wzięły, ale ważne, że były. Blondynka usiadła obok Cary, która ciągle upierała się przy swoim. Próbowała ją przekonać, ale nawet pogróżki, że przyprowadzi chłopaków, którzy ją rozbiorą, nie podziałały.
W końcu do ich pokoju weszła Mysterium, a jej twarz wyglądała, jakby była z kamienia. Spojrzała na Carę, jak na największą idiotkę, jaką w życiu widziała, uniosła do góry brwi, po czym pokazała na nią palcem i powiedziała lodowatym głosem:
- A ty, co siedzisz w szlafroku, jakbyś mało ubrań miała?
- Nie, wręcz przeciwnie. - odpowiedziała mroźnie Cara - Jest ich za dużo, a mianowicie skóry.
Mysterium przerzuciła oczami, uchylając nieco wargi, po czym podeszła do szafy i wyjęła z niej normalny, biały podkoszulek, skórzaną kurtkę, adidasy oraz jeansy. To mógł być jeden z najnormalniejszych zestawów, z najmniejszą ilością skóry. Rzuciła je na łóżko Cary, podparła się pod bok i powiedziała:
- Zakładasz to.
- Nie. - odpowiedziała ostro dziewczyna. Emily patrzyła na ich rozmowę z wielkim zainteresowaniem - Czy ty wiesz ile zwierząt wymordowaliście, żeby to wszystko uszyć?!
Mysterium uśmiechnęła się złośliwie, podeszła do dziewczyny, nachyliła się nad nią i powiedziała szyderczo:
- Wiem. Osobiście mordowałam te stworzonka. U siebie w pokoju trzymam nawet gablotki z ich sercami, które bardzo fajnie się wyrywało. I te ich piski, gdy odcinaliśmy im głowy. - udawała chwilowo rozmarzenie, co wyraźnie oburzyło słuchaczkę. Uśmiech Mysterium zniknął nagle z twarzy, ponownie pokazując kamienną minę, wyprostowała się i powiedziała - A teraz wkładaj to chyba, że chcesz zasuwać w tych szmatach. - po tych słowach wskazała pozostałości ubrań z treningu, a następnie wyszła.
Emily miała chwilowo otępiałą minę... Wyrywała serca? Gablotki? Po chwili otrząsnęła się i popatrzyła na osłupiałą Carę, która zabierała się już za ubieranie spodni. Jej wzrok wyraźnie mówił: "Jeżeli ona jeszcze raz mi coś takiego powie, to ja osobiście wyrwę jej serce". Gdy została jej tylko kurtka, spojrzała na nią z lekkim obrzydzeniem, ale niechętnie jednak ją założyła. Emily poczuła, że atmosfera wyraźnie się rozluźniła, gdy dziewczyna wyszła z łazienki, więc z uśmiechem postanowiły, że odwiedzą chłopaków, ale gdy zamykały drzwi, w tej samej chwili zobaczyły Thomasa i Josha, którzy szli, gdzieś korytarzem. Popędziły za nimi.
- Hej. - powiedziała Emily, chwytając kuzynów za ramiona, żeby zwolnili - Dokąd idziecie?
- Nie wiem do końca, jak to nazwać... - odpowiedział Josh w zamyśleniu - Rzeź, rozróbę, śmierć, pod kosę, na wyrok do Hadesa...
- Zamknij się stary, bo będziemy mieli problemy już na kolacji. - wtrącił Thomas.
- A, to idziemy na kolacje. - powiedziała Cara - Ta śmierć jest zrozumiała, jeżeli spotkamy tam Mysterium.
Wszyscy zaczęli się śmiać. Gdy szli, chłopaki cały czas mówili, że dziewczyny świetnie wyglądają, jakby mieli zamiar się podlizać.
Ogółem, jak dostali się na stołówkę, nie mieli pojęcia, po prostu nie spuszczali ze wzroku kilku osób przed nimi. Nie minęło kilka minut, gdy weszli przez ogromne drzwi, zrobione z ciemnego drewna, do podobnej sali w wystroju, jak ta, gdzie zasiadała Rada Aniołów, tylko była trochę mniejsza, a dookoła było pełno kilkoosobowych stolików, jak w zwykłej stołówce, w normalnej szkole. Znaleźli stolik czteroosobowy przy dużym oknie i usiedli na krzesłach. Minęło trochę czasu, gdy na podwyższeniu, na końcu sali, stanął Lun, co nieco ich zdziwiło i powiedział:
- Witam was moi drodzy, a zwłaszcza nowicjuszy, którzy przybyli tutaj w dużych ilościach, po ostatnim incydencie. A teraz miłej kolacji.
Starszy mężczyzna zaklaskał dwa razy i na stołach pojawiło się sporo jedzenia, do tego prawa ściana, przy której nie było okien, ani mebli przesunęła się i ukazała się lada z kucharkami, gdzie można było sobie nałożyć niemożliwie wielkie ilości jedzenia, które było bardzo różnorodne. Emily najadła się tym, co pojawiło się na ich stoliku na samym początku, więc odsunęła od siebie pusty talerz i wyciągnęła się. Pozostali jedli, więc dla zabicia czasu, rozglądała się dookoła.
Zobaczyła, jak na podwyższeniu stoi Aron, Lun oraz Mysterium i najęcie o czymś rozmawiają. Nagle dziewczyna odwróciła się w stronę Emily, po czym zrobiła duże oczy. Niespodziewanie Mysterium złapała się za głowę dwiema dłońmi, zrobiła minę pełną bólu i upadła na kolana. Wszyscy ze stołówki patrzyli teraz w tamtą stronę, podchodząc szybko. Przyjaciele również ruszyli w tamtą stronę, gdy usłyszeli, jak Aron krzyczy, żeby ktoś pobiegł po lekarstwa. Emily przepchnęła się przez tłum i stanęły na przeciwko Mysterium, która trzymała się za głowę i miała mocno zaciśnięte powieki. Gdy zbliżyła się nieco do niej, ta gwałtownie otworzyła oczy, z których zaczęły płynąc strumienie łez, zasłoniła uszy i zaczęła krzyczeć potwornie głośno:

- Nie, zostawcie ją! Nie Emily! Emily! Przestańcie! Nie!!! Emily!!!
Dziewczyna odsunęła się od Mysterium odruchowo i wpadła na Thomasa, który ją zatrzymał. Aron próbował uspokoić krzyczącą, ale ta nawet nie zwracała na niego uwagi, zdawała się widzieć oraz słyszeć coś, czego oni nie byli w stanie. Po chwili do sali wpadło kilka starszych osób razem z Lunem. Mężczyzna stanął nad Mysterium z fiolką, odkręcił ją i wysypał na głowę dziewczyny złoty pył. Po chwili krzycząca gwałtownie się uspokoiła i mdlejąc, ostatnie słowa jakie powiedziała, to :
- Nie zabijajcie Emily...
 Po czym osunęła się, a Aron ją chwycił. Emily patrzyła na Mysterium oczami pełnymi łez oraz wyraźnie zdziwionymi. Była przerażona tą całą sytuacją. Nie miała pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi i dlaczego jest w to wmieszana. Oddychała głośno i spojrzała szklanymi oczami na Arona oraz Luna. Po chwili starszy mężczyzna podszedł do niej, a następnie powiedział:
- Musisz ją uratować, zanim umrze, inaczej stracimy wszelaką nadzieję, że ty będziesz mogła żyć.

_____________________________________________________________

No to 8 rozdział za mną ;). Cieszę się i uważam, ze nawet nieźle mi wyszedł, a zwłaszcza te akcje ;D
Mam nadzieję, że wam też się podoba ;). Piszcie wrażenia w komentarzach, liczę na was! <3
Proszę was bardzo, żebyście wchodzili w zakładkę PYTAJ, O CO CHCESZ ;). Fajnie jest odpowiadać w imieniu bohaterów, a jak na razie nikt nie ma żadnych pytań do nich ;/. A szkoda. Oby po tym rozdziale, większość z was weszła w tą stronkę i spytała o rzeczy, które was trapią ;). Liczę na was i w tej sytuacji ;*
Do poczytania ! Mam nadzieję, że się podobało <3!