sobota, 17 maja 2014

Rodział VII

*Informacja.
1. No, więc postanowiłam wprowadzić nową bohaterkę o dość specyficznym nastawieniu do wszystkiego ;). Tak dla ubarwienia całego opowiadania oraz jakoś tak wpadło mi to w oko ;D. Mam nadzieję, że się wam podoba ;*. Piszcie wrażenia w komentarzach ;)
2. A więc moje starania nie poszył na marne i udało mi się zrobić zwiastun mojego bloga, ale powiem wam, że mój laptop ledwo to przetrwał, bo jeżeli chodzi  takie rzeczy, to ja nie jestem osobą cierpliwą, niestety. To było tak. Zrobiłam takie mega super zwiastun, z którego się niesamowicie cieszyłam, bo był po prostu świetny. Ale, gdy już chciałam go zapisać, to CIACH! Nie dało się, bo kilka razy usunęłam obrazki z pulpitu i już po prostu koniec :C. No i musiałam zrobić duplikat. Wszystko zrobiłam tak samo, ale to i tak się jakoś tak zrobiło, że nie wyglądało, jak w tamtym projekcie. No i pododawałam kilka obrazków, wyszedł nieźle, ale niestety nie tak dobrze, jak tamten. No, ale nie będę marudzić, bo przynajmniej mój laptop nie jest w częściach ^^. Tutaj macie link do zwiastuna https://www.youtube.com/watch?v=-4k9VOGtURo. 
Możecie go też oglądać w nowej zakładce : Zwiastun. 
I bardzo chciałam was przeprosić, że rozdział dodaje po dłuższym czasie niż zazwyczaj, ale chciałam go dodać razem z zwiastunem i do tego w szkole musiałam sporo poprawić ;). 
 Ale dobra, to nie jest mój pamiętnik, więc miłego czytania i dzielcie się wrażeniami w komentarzach <3 ;*
 A zwłaszcza was proszę o te komentarze, czyli moją motywacje ;) <3 
NOWY ŚWIAT

Emily miała wrażenie nie zaraz się udusi. W portalu nie mogła wziąć oddechu albo tak jej się wydawało. Miała wrażenie, że porusza się w wodzie, ale to nie mogła być woda, bo chodziło się tak swobodnie jak w powietrzu. Coś niesamowitego. Szli tak przez mniej więcej minutę, a wokół nie było nic, tylko przed sobą można było dojrzeć światło, które z każdym krokiem się zbliżało. Dziewczyna nie mogła pojąć, że jeszcze się nie udusiła, ale jeszcze trudniejsze dla niej do zrozumienia było to, że jej przyjaciele zrobili coś, na co ona sama raczej by się nie odważyła. Poświęcili normalne życie, bez zagrożeń dla niej, po to tylko, żeby móc przejść do innego świata. Zostawili wszystko, dla niej... Coś niepojętego dla człowieka. Popatrzyła po przyjaciołach i uśmiechnęła się do każdego. Miała ochotę wziąć głęboki oddech, ale tutaj najwyraźniej nie dało się oddychać lub nie było to konieczne. Chciała jak najprędzej wyjść. Wtedy właśnie machnął do ich całej czwórki Aron. Wszyscy poszli za nim. Kazał uważnie im na niego patrzeć albo przynajmniej wywnioskowali to z jego gestykulacji. Mężczyzna stał wyprostowany, patrzył na światło, które świeciło najjaśniej około metr przed nim, tworząc wielką ścianę światła i pewnym krokiem wszedł w nie... No i nie wyszedł. Przyjaciele wzruszyli ramionami. Postanowili zaryzykować. Stanęli obok siebie, chwycili się za ręce i przeszli przez barierę światła. Gdy przez nią przeszli, szybko puścili swoje dłonie. Emily złapała się za oczy, miała wrażenie, że zaraz wybuchną lub, że oślepła. Przetarła je, po czym pomału uchyliła. Jej szczęka opadła. W życiu nie widziała niczego tak pięknego, jak ten budynek, ulice i wszystko wokoło niego. Najpierw zobaczyła przed sobą wielki zamek. Miał piękne wieże, zdobienia, fosę, most zwodzony oraz bramę, na której znajdowało się pełno różnych znaków między innymi run i obrazków, które przedstawiała wiele zdarzeń, najwyraźniej z życia Naznaczonych Krwią Anioła. Na murach stali ludzie, najprawdopodobniej jej pobratymcy ubrani w skórzane kurtki, a do swoich spodni każdy miał przypięty świecący miecz. Rozmawiali ze sobą o czymś najęcie. Na wieżach wisiały ogromne, złoto-niebieskie flagi z ich herbem: dwoma śnieżno-białymi wilkami o iskrzących, mroźnych, niebieskich oczach, pod którymi pisało ogromnym drukiem: "BRACTWO ŚNIEŻNYCH WILKÓW". 

Cały zamek zbudowany był z szarego kamienia, który mimo matowości, pięknie lśnił na słońcu. Zapierało dech w piersiach. Ulica była z czarnego asfaltu, a wokół widniał wybrukowany chodnik, na którym co kilka metrów był ułożony herb. Do tego tysiące chatek oraz sklepów, zbudowanych z przeróżnych materiałów... Jednak najdziwniejsze oraz za razem najcudowniejsze, to co przyjaciele tutaj zobaczyli to niebieski, ogromny smok. Jego łuski lśniły na słońcu. Miał wielkie skrzydła, którymi tworzył wiatr oraz kołnierz wokół głowy, który nadawa mu klasy. Z zadumy wytrącił wszystkich głos Aron'a:
- No to mamy tydzień, a później wracacie na Ziemię, trzeba się brać do pracy. Chodźcie za mną.
Emily trochę to zdziwiło. Tylko siedem dni? Na to, żeby wyszkolić ich, aby mogli przeżyć u siebie? Trudna sprawa, ale nie miała zamiaru nad tym dyskutować. Weszli przez wielkie wrota do środka. Wisiało tam pełno obrazów, w gablotach widniały najróżniejsze bronie, kryształy i inne drogocenne przedmioty. Na wielkich szafach stało pełno lekko zakurzonych książek. Przez ogromne okna wlatywała masa słońca... Tak to zdecydowanie te okna tutaj nie pasowały.  Emily wzięła głęboki wdech. Poczuła znajomy zapach... Zbyt znajomy. Rozejrzała się dookoła i nagle zrozumiała... Tak pachniała jej mama. Jej ubrania, włosy, perfumy... Wszystko. Dziewczyn tutaj dopiero mogła poczuć, że Alison jest przy niej. Czuła się jak w starym domku w Kanadzie. I teraz właśnie się mocno zastanowiła. Czy miało sens tęsknienie za tamtym życiem? Emily spojrzała na przyjaciół. Szli uśmiechnięci, pełni życia, gotowi na wszystko... A przede wszystkim byli oraz będą. Tu ona miała stu procentową pewność. Ta trójka zrobiła dla niej to, czego nikt z jej dawnych znajomych nigdy nie odważyłby się zrobić. Cieszyła się, że ma takiego kogoś przy sobie. Spuściła głowę i uśmiechnęła się sama do siebie. Ostatnio rzadko czuła się tak szczęśliwa. Zatrzymała się przy wielkich, przezroczystych drzwiach, który prowadziły na dziedziniec. Na murach stało pełno osób, którzy należeli do bractwa. Nigdy nie widziała w jednym miejscu, tak wielu ludzi, którzy wyglądali lepiej niż modele. Niektórzy ostrzyli swoje miecze, inni rozmawiali, kolejny włóczyli się bez celu, a jeszcze inni... Karmili błękitnego smoka. Gdy istota zawiesiła wzrok na niej, ta momentalnie skamieniała. Oczy stworzenia były koloru szmaragdu. Okazywały wszystko - uczucia, emocje oraz tą niesamowitość. Emily zakochała się w tym stworzeniu. Czuła, jakby znała je od zawsze, co zdawało się być dość niepokojące oraz dziwne, skoro nie miała okazji nigdy tutaj się znaleźć. Poniektórzy ludzie zwrócili twarze w jej stronę i zaczęli się przyglądać, ale dziewczyna była , jak zahipnotyzowana. Otrząsnęła się, gdy Thomas chwycił ją za ramię. Ruszyła za pozostałymi. Szła za Carą i dwoma chłopakami. Zrozumiała, że w głowie ciągle ma tą dziwną świadomość... Świadomość, że już ich poznała. Dawno temu, ale to wrażenie nie dawało jej spokoju. Pogrzebała głęboko w pamięci... I nic nie wygrzebała. Wiedziała, że nie ma wielkich szans na to, że cokolwiek sobie przypomni. Ale dlaczego wszystko zawsze musi być utrudnione? Nie wie kim jest, nie wie, co potrafi, nie wie, gdzie jest, nie wie, co stało się z jej mamą. Czy kiedykolwiek będzie mogła się dowiedzieć? 
Koło jej nóg przebiegła dwójka dzieci, które śmiały się na całego i biegały z niebieską flagą, na której pisało: "Komu życie nie miłe? Trzeba nakarmić smoka. ~ Aron"
Mężczyzna odwrócił się za nimi i pogroził palcem. Najwyraźniej chciał być poważny, ale mu nie wyszło, bo ledwo powstrzymywał śmiech. Spojrzał na Emily i powiedział:
- Siostrzeniec i siostrzenica. Łobuziaki jedne. 
Dziewczyna uśmiechnęła się , przeszła koło niego i powiedziała:
- Twoje skarby? - po czym cicho się zaśmiała. Na ojca się on raczej nie nadawał.
Przyjaciele szli kamiennym korytarzem bardzo długo albo tak zdawało się Emily. Wokół wisiało pełno pochodni. Aron zatrzymał się za ostatnimi drzwiami i stanął przy ścianie. Rozejrzał się niepewnie dookoła, zapukał trzy razy, równym rytmem w kamienną ścianę, szepnął jakieś dziwne słowa i ściana gwałtownie się ruszyła. Po chwili było już widać drzwi, które mężczyzna po prostu popchnął. Przyjaciele popatrzyli po sobie ze zdziwieniem i niepewnie ruszyli za Aron'em, przyglądając się ścianie, jak czemuś, co było dla nich niepojęte. Nagle drzwi za nimi zamknęły się, a oni stali w okrągłym pomieszczeniu, gdzie było tak potwornie ciemno, że nic nie widzieli. Gwałtownie zaczęły zapalać się wszystkie pochodnie. Każda po kolei. Emily ledwo nie padła na zawał. Zobaczyła, że wokół jest z dziesięć drewnianych drzwi. 
Aron zaprowadził ich przez jedne, a oni weszli do jakiejś ogromnej, prostokątnej sali. Było tam pełno białych kolumn, które podtrzymywały wysoki sufit, na którym były narysowane sceny z życia Jezusa. Marmurowa, gładka podłoga odbijała światło pięknych żyrandoli. Na samym końcu znajdował się wielki stół, przy którym siedziało około setki osób. 
- Chodźcie za mną. - powiedział cicho Aron, a przyjaciele zrobili, jak kazał. 
Emily szła powoli, z głową uniesioną do góry. Przyglądała się z ciekawością rysunkom na suficie. Były piękne. Przedstawiały wszystko, o czym kiedykolwiek słyszała o Jezusie. Nie mogła się napatrzeć. Przez nieuwagę wpadała na Thomas'a, który odwrócił się i uśmiechnął do niej lekko. Teraz wszyscy stali w rzędzie przed stołem, a ludzie siedzący przy nim, przyglądali się im uważnie. Aron podszedł do starszego mężczyzny, który miał na sobie czarny garnitur, a przy pasie, jak najwyraźniej każdemu przystało, przypięty lśniący miecz. 
- Przyprowadziłem Emily razem z jej znajomymi. - powiedział Aron do niego - Dziewczyna nalegała, a ja czułem, że z tej dzieciarni będzie użytek.
Starszy mężczyzna popatrzył na Josh'a, Carę i Thomas'a uważnie, ale tak, jakby już ich dobrze znał, a jego wzrok zawisł na Emily. Dziewczynie zrobiło się nieco nieswojo, ale nie spuściła głowy. Musiała być pewna siebie oraz odważna, tak jak wszyscy tutaj. Mężczyzna uśmiechnął się lekko, po czym wstał, podał każdemu dłoń, przedstawiając się wszystkim, jako "Lun". To takie imię istnieje? 
- Jestem głównym przedstawicielem Zebrania Aniołów, które odpowiada za wiele rzeczy, o których za pewne nigdy nie słyszeliście. Ale pewnie oswoicie się ze wszystkim po krótkim czasie, a teraz nie będę owijał w bawełnę. Mysterium!
Emily nie miała pojęcia, po co tak głośno krzyknął, tak dziwne słowo. Zrozumiała, że to kolejne, przedziwne imię, gdy zza rogu wyszła dziewczyna... Piękna dziewczyna o surowej urodzie. Poruszała się tajemniczo oraz lekko. 
Stanęła przed Lun'em i powiedziała tajemniczym, płynnym głosem:
- Słucham?
- Ty wyszkolisz ich, a następnie wrócisz razem z nimi na Ziemię. Od dzisiaj należycie do jednej drużyny. - powiedział zachrypniętym głosem Lun.
Dziewczyna zwróciła głowę w stronę ich czwórki. Jej wzrok onieśmielał. Wydawała się twarda oraz bardzo nieprzyjemna. Wyraz jej twarzy nie ukazywał żadnych emocji, tylko te oczy piorunowały. Pokiwała lekko głową i podeszła do nich, po czym powiedziała dość niechętnie:
- Nazywam się Mysterium. Chodźcie za mną, muszę was wyszkolić, nie będę szlajała się po Ziemi z bandą Naznaczonych, którzy nic nie potrafią.
Przeszła pomiędzy nimi, a oni popatrzyli na Aron'a wzrokiem, który błagał o pomoc. On tylko się uśmiechnął i pokazał dłońmi, aby poszli za dziewczyną, który była wyraźnie przewrażliwiona i niecierpliwa. Niechętnie ruszyli za Mysterium. Dziewczyna prowadziła ich przez korytarz, najprawdopodobniej wykopany pod ziemią. Po kilku minutach wędrówki zatrzymali się przed metalowymi drzwiami.
- Odsuncie się. - powiedziała bez wyrazu dziewczyna.
Oni zrobili, jak kazała. Mysterium złapała za klamkę i z całej siły za nią pociągnęła. Kamienny sufit zadrżał i gdzie nie gdzie posypał się piach i kurz. Emily odetchnęła z ulgą, bo tunel się nie zwalił, po czym wyszła za dziewczyną na dwór. Mysterium szła bardzo szybko, jakby dokądś jej się spieszyło. W tej chwili wszyscy szli koło siebie bardzo szerokim pomostem, około na osiem metrów wrzesz. Na drugim końcu rzeki widzieli las, pola, góry i wiele budynków, z których dochodziły różne dźwięki. Dostrzegali w oddali ćwiczących Naznaczonych. W wodzie pływało mnóstwo osób. Jedni kajakami inni bez żadnych urządzeń. Na niebie zebrały się chmury, z których zaczęła padać mżawka. Zza lasu dobiegł ich ryk smoka, a nagle ponad drzewami uniósł się ogień. Czy tylko dla Emily było tutaj jakoś dziwnie oraz niebezpiecznie? Czuła się, jakby miała zaraz zginąć. Usłyszała Josh'a i odwróciła się w jego stronę:
- Ej, słuchaj Mysterium, twoje imię... To imię? - walnął prosto z mostu chłopak.
Emily w tej chwili miała ochotę go kopnąć. 
Mysterium spojrzała na niego takim wzrokiem, jakby miała ochotę go zabić:
- Masz jakiś problem, to spadaj. - powiedziała ostro przez zęby, tonem mordercy.
Josh spojrzał na nią dziwnie, po czym odpowiedział:
- Nie, dobra nieważne. - powiedział zrezygnowanym tonem.
- Tak, to nie będzie sielanka - pomyślała Emily. Dlaczego akurat ta dziewczyna? Mogli przydzielić im jakąś inną dziewczynę, która była mniej... Ostra? Można to tak delikatnie ująć. Ale takie było ich szczęście i dostali akurat Mysterium. Ona powodowała w ich drużynie napięcie. Nie mogli swobodnie rozmawiać, Ba! Oni się bali. Dziewczyna zachowywała się bardzo dziwnie, co chyba większości się nie spodobało. Nim spostrzegli stali już koło lasu. Mysterium rozglądała się dookoła, jakby nie wiedziała, co ma teraz zrobić. Po chwili uśmiechnęła się złośliwie, a jej wzrok zatrzymał się na jeziorze nieopodal. Ruszyła w tamtą stronę i powiedziała nieprzyjemnie:
- Pierwszy trening: pływanie z rekinami. Będzie na prawdę przyjemnie. - to ostatnie zdanie wypowiedziała, jakby z uciechą w głosie... Złośliwą uciechą. 
 ___________________________________________________________

 Mi osobiście ten rozdział się podoba, jakoś tak to wszystko mnie urzekło, mam nadzieję, że Was tak samo :D.  Komentujcie rozdział <3
WCHODŹCIE W ZAKŁADKĘ : "Pytaj, o co chcesz :)", JEŻELI TYLKO ZAJDZIE TAKA POTRZEBA :). I BARDZO MI NA TYM ZALEŻY, RZECZ JASNA ^^. LICZĘ NA WAS! <3 PYTAJCIE BOHATERÓW! ;D
(przepraszam, jeżeli jakieś błędy się pojawiły, ale nie miałam czasu, tego rozdziału sprawdzić)