piątek, 4 lipca 2014

Rozdział XIV

Chciałam bardzo podziękować wszystkim moim czytelnikom. Ten rozdział jest dla moich obserwatorów :)! Jesteście najlepsi!♥♥♥

Miłego czytania! ♥
____________________________________________________________________

*Josh i Cara*

Josh klęczał obok skamieniałej Cary, a na jego twarzy widniał wielki uśmiech. Nie był w stanie uwierzyć w to, co właśnie się wydarzyło, a mimo to, jego serce zaczęło bić szybciej. Przyspieszony rytm bicia tego organu, czuł przepływający przez całe swoje ciało, które oziębnięte stało się silniejsze oraz cieplejsze. Miał wrażenie, że jego życie oraz los był zapisywany na kartce pergaminu jakimś zwariowanym piórem i, gdy myślał, że już nic nie może się wydarzyć, nagle zdarzał się całkowity obrót. Jakby komuś jednak nie spodobała się ta historia i dopisał coś, albo wymazał. Bardzo pomysłowe, lecz niezbyt dla niego pocieszające, bo chciał sam kierować swoim żywotem. Dobrze wiedział, że nikt inny nim nie steruje, jednak ostatnio miał inne wrażenie. Bał się, że mrugnie, a to wszystko okaże się tylko snem, z którego wybudzi się leżąc na ziemi, a nad nim będzie stała jedna z najgorszych Gorgon... Właściwie nie miał pojęcia, gdzie ta wariatka się właśnie szlajała i szczerze nie chciał wiedzieć.
Po chwili usłyszał za sobą cichy jęk, na co gwałtownie podniósł się z ziemi, chwytając miecz, ale się nie odwrócił. Bał się odwrócić. Nie mógł już niczego zepsuć. Ponownie zerknął w błyszczącą klingę miecza. Zobaczył Meduzę, która człapała dziwnie bez jednej nogi. Teraz nie widać było w niej rozpaczy, tylko wściekłość. Chłopak miał powody, żeby zastanawiać się, czy nie popełnił błędu, nie zabijając kobiety, gdy miał taką okazję. Ale przywykł już do tego, że praktycznie nikt nie robił głupszych rzeczy od niego, więc nie zaprzątał sobie tym czupryny.
Usłyszał złowieszczy śmiech zbliżającego się potwora. Jak on mógł zobaczyć w tym czymś choć odrobinę człowieka?
Meduza stanęła w odległości kilkunastu metrów od niego, jakby bała się o swoją drugą nogę, ale paskudna mina nie schodziła z jej twarzy. Przejechała dłonią po swoim policzku, przekrzywiając twarz lekko w bok, a gdy jej ręka opadła bezwładnie, na twarzy pozostała plama płynnej krwi.
- "Głupia krew." - pomyślał odruchowo Josh, z odrażającymi obrazami w wyobraźni, wciąż stojąc tyłem do istoty. Wszystko widział w odbiciu na mieczu.
Kobieta ponownie zaśmiała się z drwiną w głosie, wskazując palcem leżącą obok niego na ziemi skamieniałą Carę.
- Głupia krew? - powiedziała, a chłopaka przeszły ciarki na samą myśl o tym, że mogła czytać mu w umyśle - Ta głupia krew jest w stanie ocalić twoją przyjaciółkę.
Josh zawahał się chwilę, żeby móc się opanować. Miał ochotę zabić raz na zawsze tą wstrętną Gorgonę, ale nie mógł tego zrobić bez planu. Nie mógł niczego zepsuć.
- Nie. - odpowiedział pewnie. Trochę głupio było mu gadać do kogoś, stojąc do niego tyłem, ale nie miał wyboru - To nie twoja krew ją uzdrawia. To łzy.
- Meduza nie płacze! - krzyknęła wyraźnie rozwścieczona Gorgona.
Josh zobaczył, jak stworzenie sięga okulary, więc szybko uskoczył za ścianę, w ciemną oraz drobną drużkę. Dlaczego wcześniej jej nie widział?
Postanowił szybko to załatwić. Musiał wywołać w kobiecie płacz. Tylko, jak miał to zrobić?
- Wracając do tamtej rozmowy... - zaczął z rozbawionym głosem. Sam potrafił być też niezłym aktorem.
- Jakiej rozmowy? - zasyczała Meduza.
- No tej, gdzie płakałaś pomiędzy tonom swoich posągów. - odpowiedział - A tak w ogóle, to ty zapełniłaś posągami podwodne królestwo Posejdona?
- Ja nie płaczę! - krzyknęła wściekle istota - I, gdy byłam z panem mórz, nie umiałam jeszcze zamieniać w kamień!
- To jakim cudem on cię chciał? - chłopak udał zaskoczenie - Przecież na nic poza wiedzą o kamieniach się nie przydajesz.
- Co masz na myśli?!
Josh westchnął, po czym cmoknął, jakby był zatroskany, chcąc wzbudzić w coraz gorszy nastrój potwora. Jednak była to jakaś kobieta... A kobiety miewały często wahania nastrojów. Po raz pierwszy uznał, że to może być też plusem.
- No... Urodą nie grzeszysz. - zaczął - Inteligencją też nie. Zamiast włosów masz zwierzęta. Twój charakter jest do niczego, zachowujesz się, jak te węże na swojej głowie... Czasami zastanawiam się, jak to jest, że zamieniasz swoje ofiary w kamień, zamiast je jeść. W końcu słyszałem, że węże boa jedzą ludzi.W skrócie... Jakim cudem ten Posejdon mógł przy tobie udawać, że cię kocha?
Meduza nic nie odpowiadała przez dłuższy czas, jakby kompletnie ją zatkało. Chłopak przechylił lekko miecz i zobaczył, że kobieta spogląda w przestrzeń pustym wzrokiem, a jej mina jest podobna do twardych min jej ofiar. Nagle uchyliła lekko usta, poruszając nimi bezwiednie, a dopiero po chwili wydusiła z siebie słowa, które przepełnione były żalem:
- On mnie kocha...
Joshowi serce się krajało, ale nie chciał znowu dać się spławić. Udał, że strzela sobie tak zwanego "facepalma", po czym odpowiedział z udawaną uciechą, ale też zażenowaniem:
- Jak można kochać potwora, wyjaśnij mi to!
Po policzku Gorgony pociekła pierwsza łza... Później druga, a następnie nie dało się ich już zliczyć. Chłopak odwrócił na chwilę wzrok z klingi broni, żeby nie przytłoczyć się tym widokiem. Wziął cichy oddech, żeby wezbrać w sobie pewność siebie. Ukradkiem zerknął na Carę. Nie mógł się nabrać. Nie mógł ulec, jak ostatni dureń. Były rzeczy ważniejsze od życia potwora, który uśmiercił masę ludzi i nie tylko.
- Właśnie. - dodał po chwili, przymykając oczy - Nie można. 
Meduza usiadła na ziemi, łapiąc się za głowę, jakby się jej w niej kręciło. Nagle do uszu Josha dotarło ciche chlipanie. Gdy Gorgona się trochę opanowała, ponownie spojrzała w przestrzeń, jakby chcąc sobie coś przypomnieć, a do jej zaczerwienionych oczu ponownie napłynęły łzy. Chwyciła swoją dłonią kolano, poniżej którego widniała rana po ucięciu nogi. Krew, która kapała na ziemię, zamieniała się w czystą wodę. Nagle odezwała się drżącym głosem:
- Posejdon zaprosił mnie do świątyni. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to jedna z licznych świątyń Ateny. Weszliśmy tam, trzymając się za ręce... A później on pocałował mnie przy zachodzie słońca.
Josh zrozumiał, że kobieta opowiada to jemu. Pomimo, że to wspomnienie wydawałoby się szczęśliwe oraz romantyczne, twarz Meduzy nadal przedstawiała czystą oznakę bólu i rozpaczy. Mówiła dalej:
- Nagle zawiał silny wiatr, a przed nami stanęła w całej swojej okazałości Atena. Piękna dama z inteligentnym wzrokiem. Popatrzyła na nas ostro, krzyknęła, wspomniała coś o zniewadze i wtedy wtrącił się Posejdon, chcąc mnie bronić. Gdy ona na mnie patrzyła widziałam zazdrość w jej oczach. Nieoczekiwanie trzasnęło we mnie jakieś zaklęcie, a ja zamieniłam się w to. Nienawidzę tej bogini. Nienawidzę tego, co ze mną zrobiła. Posejdon zniknął z mojego życia, a ja stałam się zabawką zamieniającą ludzi w kamienie. Byłam zmuszona służyć złu. Lecz pozostała we mnie jedna rzecz, której Atena nie usunęła, zamieniając mnie w to... Uczucie do pana mórz.
Gorgona zachlipała cicho, wycierając policzki.
Josh zacisnął wargi w cienki pasek oraz zamknął oczy. Musiał być twardy. Może widniał w jego głowie jakiś zwariowany obraz tego, jak pomaga Meduzie stać się znowu kobietą, lecz dobrze wiedział, że nie można cofnąć zaklęcia rzuconego przez samą grecką boginię. Nie można było. I chociaż serce go bolało, gdy słyszał płacz potwora, gdy myślał o tym, jak ma ją zabić... Nie mógł się teraz wycofać. Krew istoty zamieniała się całkowicie w jej łzy. Miał jedyną okazję. Doskonale wiedział, że trzeciej szansy już nie dostanie. Teraz lub nigdy. Chwycił mocno miecz za rączkę. Najwyraźniej Gorgona zobaczyła błysk broni, bo powiedziała łkając:
- Nie chcesz poznać historii samej Ateny? Nie chcesz poznać prawdy o nienawiści jej do Posejdona? Nie chcesz wiedzieć, czy ta nienawiść nie była czymś innym?
Josh nie mógł już tego słuchać. Rzucił się w stronę Meduzy, z mieczem, który trzymał przed sobą.
Kobieta podniosła się na jedną nogę, ale nie zdążyła zdjąć okularów, po które sięgała, bo chłopak zamachnął się i wbił broń w jej pierś. Spojrzał w ciemne okulary, gdy jego twarz była około pół metra przed twarzą istoty, a następnie odpowiedział:
- Jeszcze nie teraz.
Po czym zamaszystym ruchem wyjął miecz z ciała ofiary. Zakręciło mu się w głowie, a po chwili poczerniało przed oczami. Nie był w stanie ustać na nogach. Przewrócił się na ziemię, mdlejąc. Tracąc świadomość słyszał tylko jeden krzyk... Tak znajomy, że przywrócił niektóre ze wspomnień. Najważniejsze, które pragnął sobie przypomnieć.

*Thomas i Emily*

Emily była tak zdezorientowana, zrozpaczona oraz zdenerwowana całkiem niedawno i bardzo nie chciała przypominać sobie tego uczucia. Strasznie bała się o Carę oraz Josha. Bała się jak wtedy, gdy Thomas nie żył. Nie była w stanie trzeźwo myśleć. Mogła mieć tylko nadzieję, że obraz, który ujrzała ostatnią chwilą, nie był prawdziwy. Pragnęła, żeby był tylko zasłoną, która przysłaniała prawdę, światło szczęścia w nicości.
- Nie myślcie o tym! - powiedziała ochoczo Arcanum - Zajmijmy się czymś przyjemnym!
W Thomasie wyraźnie włączył się alarm, przez co był na skraju wytrzymałości, żeby nie wybuchnąć. Jego mina przybrała groźny wyraz, a w oczach zawitała złość. Po chwili odwrócił się i stanął twarzą w twarz z kobietą, odpowiadając drżącym ze zdenerwowania głosem:
- Nie myśleć o tym?! Nie myśleć?! Wcale nas nie znasz! - Thomas patrzył jej prosto w oczy, wziął kilka głębokich wdechów, aby się uspokoić, lecz niewiele to pomogło - Kim ty jesteś, żeby nas śledzić?!
Arcanum wyprostowała się dumnie, a jej wzrok po raz pierwszy od dłuższego czasu przybrał niebezpieczny odcień. Wciąż wyglądała tajemniczo, lecz nie w taki sposób jak wcześniej. Tajemniczość stała się straszna oraz groźna.
Emily przełknęła ślinę, aby nie wypaść z równowagi. Nie chciała wybuchnąć, ani się bać. Emocje ją przytłaczały. A, gdy patrzyła na kobietę, miała ochotę uciekać. Nie była pewna czy czekała ją śmierć, czy o wiele gorszy los. Po raz pierwszy odważyli się podpaść Arcanum. Miała nadzieję, że nie zrujnowali jedynej okazji na to, żeby dostać się do Kryształu Aniołów.
Zerknęła na Thomasa. Zdawało jej się, że chłopak całkowicie nad sobą nie panuje i zaraz doda jeszcze kilka nieprzyjemnych faktów na temat nowej znajomej, która miała im pomóc ocalić życie Mysterium, a następnie wyceluje jej liścia. Co on wyprawiał?!
Chwyciła delikatnie jego dłoń, aby się opamiętał oraz uspokoił. Miał całkowitą rację. Arcanum nie zasługiwała na zaufanie, a tym bardziej na podziw. Nie zasługiwała na miano królowej oraz niezależnej i oddanej osoby. Była podstępna.
Jednak nie mogli teraz nic z tym zrobić. Znajdowali się w beznadziejnym położeniu, właściwie nie wiedzieli, gdzie są. Ich przyjaciele mogli już nie żyć, a tylko Arcanum była jedynym kołem ratunkowym. Tyle rzeczy im ułatwiła... Nie byli w stanie tego zepsuć. Jedynym co mogli zrobić, było zaakceptowanie jej planu.
Chłopak zacisnął wargi, ściskając mocno dłoń przyjaciółki. Dziewczyna zerknęła na kobietę, która mierzyła ich tak surowym wzrokiem, jakby chciała nim zamrażać. Spuściła głowę, starając się nie okazywać strachu. Kątem oka popatrzyła na Thomasa, który również trzymał głowę nisko. Gdy spojrzał na nią, uśmiechnęła się ochoczo, a on odwzajemnił uśmiech.
Emily miała wrażenie, że kobieta odebrała ich spuszczone głowy, jako okaz skruchy, bo nie zabiła ich, na co cały czas zakładali, tylko powiedziała ostrym głosem, odwracając się zamaszyście, przez co jej płaszcz przeleciał im tuż przed oczami:
- Nie masz pojęcia kim jestem. Więc tym bardziej nie wiesz z kim masz do czynienia. - usiadła na kanapie, a jej wyraz twarzy nie należał do najpiękniejszych oraz najmilszych. Popatrzyła na przyjaciela dziewczyny tak, jakby chciała mu uświadomić, że jeszcze raz tak zrobi, a nie uratuje go nic tak nędznego, jak głupi ruch głową - Lepiej siedź już cicho, jeżeli nie chcesz wrócić tam, skąd cię wyciągnęłam.
Dłoń Thomasa, którą trzymała Emily, wyraźnie zadrżała. Chłopak przełknął głośno ślinę, jakby czegoś się wystraszył, a następnie pokiwał głową. Najwyraźniej uznał, że okazanie skruchy to bardzo niewiele, aby odkupić swoje winy.
Pomimo, że dziewczyna nadal uważała, iż postąpił dobrze, sprzeciwiając się Arcanum, przyzwyczaiła się do niesprawiedliwego traktowania. Życie było niesprawiedliwe. Jej mama dążyła do tego, żeby to zmienić i jej się nie udało... A nikt nie zasłużył na zwycięstwo bardziej niż Alicja.
Oddech Emily wyraźnie zadrżał na te myśli. Odwróciła się, odeszła od pozostałych i usiadła na ziemi za parawanem, aby nikt nie zobaczył jej łez. Niestety Thomas poszedł za nią.
Dziewczyna przetarła mokre policzki dłońmi, ale na pewno nie dało się nie zauważyć jej roztrzęsienia.
Chłopak usiadł koło niej. Siedzieli w ciszy. Tak chyba było najlepiej. Mogli wszystko przemyśleć. Odizolować się od brudnej rzeczywistości.
Skoro jej przyjaciel i tak zobaczył, że płacze pozwoliła sobie myśleć o mamie. O tym co się stało. Przez te ostatnie miesiące chciała sobie uświadomić, że tak musiało być, taki miał być ciąg zdarzeń. Nie udało jej się...
Aby nie zadręczać się tym, starała się nie dopuszczać myśli o Alicji. Chciała nie wspominać tego, co z nią przeżyła, żeby nie zadręczać się jej śmiercią. Udawała, że nigdy nie miała mamy... Lecz nie da się udawać. Można sobie pozmyślać, że nie miało się matki, żeby o tym zapomnieć... Ale o mamie, się nie zapomina. Tak jest zawsze.
Na tym najczęściej polegała niesprawiedliwość życia. Nie można było dostać sklerozy, kiedy się tego potrzebowało. Niektórzy pragną zapomnienia bardziej niż czegokolwiek innego... A inni nie chcą zapominać. Człowiek nigdy nie pogodzi się z tym, co było. Nie istnieje na to sposób, ani lekarstwo. Alison była jedyną osobą, jaką Emily znała, która pokazywała innym, że można robić rzeczy niemożliwe dla ludzkiego umysłu. Słuchano jej. I mimo, że nie była całkowicie człowiekiem, to rozumiała ludzi, jak nikogo innego. Była jak prorok, ogłaszający życie lepszym oraz udowadniającym, że takie jest. Może jej odmienność powodowała, że inni ją kochali. Nie musiała się nigdy zmieniać. Każdy ją akceptował, bo ona akceptowała każdego. Narkomana, biedaka, bogacza, a nawet morderców... I starała się ich zmieniać na lepsze. Niestety nie pozwolono jej tego dokończyć.
Po policzkach dziewczyny spłynęła kolejna partia łez. Zacisnęła powieki. Po chwili poczuła, jak ktoś oplata ją swoim ramieniem. Zrozumiała, że to jej przyjaciel. Położyła głowę na jego barku i pozwoliła, żeby łzy leciały po jej policzkach. Musiała się wypłakać, żeby dać upust emocjom. To zawsze pomagało, a robiła to bardzo rzadko, bo z zasady nie była beksą. Tyle przeszła, że został jej już tylko płacz. Gdy się uspokoiła, odezwała się, łamiąc ciszę:
- Czasami zastanawiam się, co ja tu robię.
Thomas wyprostował się, a ona podniosła głowę z jego ramienia. Spojrzeli na siebie, a on odpowiedział, uśmiechając się, jakby go to śmieszyło.
- Czasami to ja się nad tym nie zastanawiam. - odpowiedział.
Emily zaśmiała się cicho, lecz nie minęło kilka chwil, gdy znów spoważniała. Usiadła wygodnie, opuszczając lekko głowę. Zrozumiała, że płacz jej nic nie dał. Musiała powiedzieć o tym, co przeżywa komuś zaufanemu, a skoro siedziała już koło chłopaka, mogła wreszcie się wyżalić. Nie miała wyjścia, była pewna, że jeżeli by tego nie zrobiła, nie dotrwałaby do końca. Popatrzyła na przyjaciela i zaczęła mówić:
- Ja... Ja chciałam, żebyś wiedział, że jeżeli kiedyś będę dziwnie się zachowywać to...
- To ma oznaczać, że masz okres? - spytał Thomas wyraźnie rozbawiony.
Emily nie wytrzymała i zaczęła się z nim śmiać, po czym szturchnęła go w ramię dłonią i powiedziała stanowczo: "Nie!". Jej humor wyraźnie poprawił się na stałe. Cieszyła się, że po tym, co przeszli, są w stanie jeszcze żartować. Po chwili zaczęła mówić dalej, a uśmiech niestety dał trochę upust żalowi, który odczuła:
- Chodzi o to, że ja nadal nie pogodziłam się z niesprawiedliwością świata.
Chłopak odwrócił na chwilę wzrok, jakby coś sobie przypomniał, a jego mina też przybrała nijaki wyraz. Pokiwał potwierdzająco głową, pytając:
- Co masz na myśli?
Dziewczyna przygryzła wargę, spuszczając niepewnie wzrok. Było za późno, żeby się wycofać. Najwyraźniej nadszedł czas zwierzeń. Spojrzała na przyjaciela, po czym wytłumaczyła:
- Nadal nie pogodziłam się ze śmiercią mamy.
Po tych słowach zapadła na dłuższą chwilę cisza, przez którą słyszeli w oddali najdelikatniejsze ruchy Arcanum.
Emily zastanowiła się, czy powinna o tym mówić, gdy byli w takim położeniu. Mogła tylko dobijać siebie oraz Thomasa. Niby beznadziejna sprawa, ale ta chwila napięcia w tej ciszy dała jej ulgę. W końcu powiedziała to wprost i na głos. Niby banał, ale na tym polega coś skromnego. Dla najedzonego suchy chleb to śmieć, a dla głodującego prezent od samego Boga. Dla bogacza kilka złotych nie zrobi wielkiej różnicy, a biedakowi może ocalić życie. W ludziach różnią się tylko poglądy na rzeczy, bo patrzą z różnego położenia. Dlatego tak niewielu z nich się rozumie. Od tego są przyjaciele. Prawdziwy przyjaciel to skarb. Wysłucha... I już masz pewność, że nawet jeżeli nic nie mówi, nic nie doradza, nie wyraża własnego zdania, zrozumiał się całkowicie. To wystarcza. Banał, a jak działa. 
Po chwili spojrzała na Thomasa. Miał spuszczoną głowę, a jego wzrok powędrował gdzieś w dal. Zastanawiał się nad czymś. Niespodziewanie popatrzył na nią, a jego białka wyraźnie się zaczerwieniły. Czyżby chciał płakać? Jednak ani jedna łza nie poleciała po jego policzku. Po prostu oboje patrzyli sobie w oczy.
Dziewczyna przykryła swoją dłonią dłoń przyjaciela. Uśmiechnęła się do niego nieśmiało, a on po chwili powiedział:
- Ja nadal nie pogodziłem się z Joshem.
Emily zatkało. Gdy poznała jego i Josha byli bardzo fajni. Spotykając się przy niej, pobili się. Później zdawało się, że polepszyli swoje relacje, gdy życie Thomasa wisiało na włosku, lecz nikt nie wiedział, jak było na prawdę. Gdy trafili do Bractwa Śnieżnych Wilków próbowali przeistoczyć swoją niechęć w żart, ale ona dobrze wiedziała, że nie dało się tak łatwo zatuszować niechęci do siebie. A teraz jej przyjaciel mówił o swoim kuzynie, jakby tęsknił za nim, ze łzami w oczach?
Uchyliła lekko usta, nie wiedząc, co odpowiedzieć, lecz nic z siebie nie wydusiła. Thomas najwyraźniej uznał, że może mówić dalej:
- Może i go nie lubię. Może za dużo nas podzieliło, żebyśmy mogli sobie chociaż normalnie mówić "cześć" na ulicy i nie słyszeć przy tym zgrzytu niechęci do siebie. Najprawdopodobniej jest na wszystko za późno... Ale wiesz, to jednak mój kuzyn. I za nim się wszystko schrzaniło, taktowałem go jak brata, którego nigdy nie miałem.
Tu przerwał, a ta jedna łza, której pozwolił spłynąć, była najszczerszą, jaką dziewczyna w życiu widziała. Wyciągnęła dłoń i wytarła ją z jego kości policzkowej. Uśmiechnęła się ze zrozumieniem. Wiedziała, ze chłopak mógł trochę ucierpieć na swojej dumie, ale mało ją to obchodziło. Rzadko spotykała uczuciowych mężczyzn, a jeszcze rzadziej nastolatków. Uważała to za niesamowite i była pewna, że jej przyjaciel nie miał się, czego wstydzić. Na pewno by tego nie pojął. Oni zawsze chcieli być podporą dla dziewczyn, okazywać, że są przy nich bezpieczni. Oni mieli nie płakać i być twardzi... Oczywiście według nich. Najpiękniejsze co mogła zobaczyć dziewczyna, to płaczący chłopak. Niepowtarzalny widok, jakby oglądała najstarszy eksponat w muzeum. Dziwne, lecz jak prawdziwe.
- Teraz dziwnie się czuję. - wtrącił Thomas - Że możesz postrzegać mnie teraz, jako takiego... Wiesz.
Pokazał palcami na swojego oczy, kręcąc nimi kółka. Emily zaśmiała się cicho, po czym odpowiedziała:
- Nie jesteś beksą. Jesteś wielki i jedyny.
- Skoro już jesteśmy na tym etapie o moim kuzynie, to chciałbym dokończyć. - powiedział niepewnie, a gdy zobaczył, że ona kiwa ochoczo głową, kontynuował - Nie żebym a nim tęsknił. Może czasami. Praktycznie nie myślę o nim i o tym, co było. Staram się o nim zapomnieć. Ale teraz, gdy widziałem, że on cię nie zostawił i poszedł tym przeklętym korytarzem...
- Mnie? - wtrąciła ze zdziwieniem dziewczyna - Nie zostawił tylko mnie?
- Nie ukrywajmy, dla mnie by nie ryzykował życia. - odpowiedział. Ona pokiwała głową - Nigdy nie sądziłem, że może być tak lojalny. Zobaczyłem, jak płacze nad Carą, ile musiał cierpieć. Nawet nie wiem, czy nie więcej od nas. Nie wiem, jak jego psychika to wytrzymała. Po raz pierwszy od wielu lat, pomyślałem, że on jest lepszy ode mnie. Że wszyscy mogą być z niego dumni, a ja powinienem szczerze zazdrościć. I gdy ta dziwna wężowa kobieta się na niego rzuciła byłem przerażony. A gdy obraz zniknął zachciało mi się płakać. Ja po raz pierwszy... Po raz pierwszy po naszej kłótni, pomyślałem, że będę za nim tęsknił, jeżeli go już nigdy nie zobaczę. Pierwszy raz pożałowałem, że go nie przeprosiłem.
Emily popatrzyła w oczy przyjaciela i poczuła, że łza leci po jej policzku. Bardzo się wzruszyła. Wiedziała, że kochała swoich przyjaciół. Strasznie bała się ich stracić. Była pewna, że już nigdy takich nie spotka. Dla niej tak odmiennych, a jednocześnie dla innych wtapiających się w tłum. Idealnych. Nie wytrzymała i zarzuciła ramiona na szyję Thomasa, mocno go do siebie przytulając. Chciała coś powiedzieć, lecz wiedziała, że nie miałoby to sensu.
Nagle usłyszała zbliżający się stukot obcasów butów Arcanum, a gdy puściła się z Thomasem, zobaczyli, jak zza parawanu wychyla się kobieta. Jej twarz wyraźnie złagodniała, przybierając znów przyjazny wyraz.
- No już zakochane gołąbeczki. - powiedziała, a Emily miała wrażenie, że się rumieni - Muszę wam coś powiedzieć.
Pomimo, że nie wyglądała groźnie, a wypowiedziane słowa zdawały się przyjazne, jej głos nie wróżył nic dobrego.
 ______________________________________________________

I skończone ^^. Fajnie mi się ten rozdział pisało ;). Ogólnie jest niezły :D.
Zanim wam zacznę nudzić, żebyście komentowali itp.
NIESPODZIANKA!
bardzo chciałam was poinformować, że założyłam jeszcze jednego bloga ^^. Tematyka czary, Harry Potter i takie tam. Wszystko zacznie się w Hogwarcie, bohaterowie będą wymyśleni przez mnie. Tak jakby kontynuuje Harry'ego za J.K.Rowling ;D. Tutaj macie linka do tego bloga:
http://bedziemy-zwyciezcami.blogspot.com/
Prolog już dodałam, stronki praktycznie wszystkie zrobiłam. Teraz muszę tylko zacząć pierwszy rozdział. Na oba blogi postaram się dodawać rozdziały regularnie ;) Wchodźcie na tamtego bloga, jeżeli prolog was zaciekawi, zaobserwujcie i komentujcie. Postaram się, żeby oba blogi były jak najlepsze.
A teraz, co do rozdziału. Nieźle mi się go pisało, właściwie poszedł migiem ;). Uważam, że wyszedł całkiem, całkiem, ale oczywiście wasze opinie liczą się najbardziej. Piszcie w komentarzach, co sądzicie! Liczę na was ;).
Pytajcie bohaterów i obserwujcie, jeżeli jeszcze tego nie zrobiliście :D.
Polecajcie mojego bloga innym, jeżeli znajdzie się taka okazja ;).
Dobra kończę.... Piszcie opinie XD!
Do poczytania! ♥

8 komentarzy:

  1. O jestem pierwsza. Cholernie się cieszę, że Josh poradził sobie z tą Meduzą. W pewnej chwili zrobiło mi się jej żal, ale przecież to potwór, więc kto wie czy to nie była kolejna z jej gierek? Najważniejsze, że udało się ocalić Carę. I spodobało mi się szczere wyznanie Thomasa o Joshu. Może wreszcie się pogodzą. A Emily wcale się nie dziwię, że tęskni za mamą. W końcu to ogromna strata.
    Czekam na nastepny rozdział;) I mam prośbę, gdy będziesz mnie powiadamiać nie pisz "koniecznie skomentuj" to takie trochę niemiłe. Jakbyś mi narzucała co mam zrobić.

    Pozdrawiam;)

    A w wolnej chwili zapraszam do siebie na kolejny rozdział;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny post. Dobrze, że Josh poradził sb z Meduzą i teraz uratuje Carę. Później pewnie razem pójdą po ten Kielich. Zaskoczyła mnie rozmowa Thomasa z Emily. Czekam na kolejne posty :)

    OdpowiedzUsuń
  3. [SO] Cześć! Drugi etap konkursu na Najlepszy Blog Spisu Opowieści już się zakończył. Więcej dowiesz się w moim najnowszym poście. Mimo, że nie udało Ci się zakwalifikować serdecznie Ci gratuluję i dziękuję za udział :) Ponadto od jutra zapraszam do głosowania w sondzie (od jutra trwa kolejny, ostatni już etap). Jeśli chcesz dokładnie wiedzieć jak Ci poszło napisz do mnie maila: eveilebmail@gmail.com

    Pozdrawiam!

    LINK DO ANKIETY: http://sonda.hanzo.pl/sondy,228867,7ncy.html


    http://spis-opowiesci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć! Zostałaś nominowana do Libster Awards! Szczegóły na www.harrykochakotki.blogspot.com Zapraszam i gratuluję! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nominuję twój blog do Liebster Award! Więcej informacji tu-->http://witaj-w-symulacji.blogspot.com/p/nominacje.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Moje gratulacje! Zostałaś nominowana do Libster Award!
    więcej informacji znajdziesz na: http://onedirection-alive-alex.blogspot.com/2014/07/libster-award-1.html

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział. Czekam na nn :)
    http://life-is-brutal-now.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń