Cara obejrzała się dookoła, kiedy znalazła się przy przewróconym kredensie. Przyjrzała się, czy inni coś znaleźli, ale najwyraźniej Thomas nic nie znalazł w pierwszej szufladzie, za to Josh i Emily próbowali podźwignąć ogromną szafę, która musiała być niezwykle ciężka, ale pozostawały im jedynie próby odwrócenia jej, żeby zajrzeć do środka. Zerknęła ukradkiem na Arcanum, leżącą na ziemi. Tak właściwie... Nie miała pojęcia kim była ta kobieta, ale reakcja Emily, a zwłaszcza Thomasa na jej omdlenie, znaczyło, że jest niezwykle istotna w ich misji... No, fakt była piękna nawet w tak okropnym stanie, ale do blondyna zdecydowanie nie pasowała.
Powróciła do poszukiwań, choć na samą myśl nad tym, czego szukała, zbierało jej się na wymioty, lecz kompletnie nie wiedziała, co miałaby zwracać, bo nie jadła od dłuższego czasu, a co dziwniejsze nie była głodna. Zdawało się to podejrzane, ale uznała, że ostatnio wszystko wydaje się być podejrzane, zwłaszcza w takich miejscach, jak to. A co do tych kłów i okropnej listy... Cara zawsze chciała być lekarzem, więc narządy człowieka, które są niezwykle obrzydliwe, nie bardzo ją ruszały. Dlaczego brzydziła się czegoś, czego nigdy nie widziała, chyba że na ludzkich obrazkach? Chyba, że obrzydzała ją myśl, że tajemnicza kobieta miała to pić. O tak, to zdecydowanie było to, zważywszy na to, iż dziewczyna chwyciła się za żołądek, zaciskając usta i starając się nie zwrócić.
Zatrzymała swoje liczne myśli, nie wiedząc jak to zrobiła. Jej głowę opanowała pustka i zaczęła przeszukiwać komodę niczym zahipnotyzowana. Znalazła jeden składnik: pokrzywę, wygniecioną do granic możliwości, wysuszoną oraz związaną bawełnianym sznurkiem. Musiała leżeć tam bardzo długo, w niezliczonych ilościach ludzkich gratów, więc jej dobry stan był zadziwiający, ale bardziej zadziwiające było to, że mimo iż Arcanum zostało bardzo mało mebli po całym incydencie, to posiadała tony bezużytecznych rzeczy, wymyślonych, jak i zrobionych przez ludzi.
Trzymała roślinę bardzo delikatnie, bo bała się, że jeden niewłaściwy ruch ją skruszy. Odwróciła się do przyjaciół, którzy zmierzali w jej stronę ze zmieszanymi minami, jakby się cieszyli oraz irytowali jednocześnie. Ile czasu grzebała w jednej szufladzie?
- Z Joshem znaleźliśmy w dwóch przewróconych szafach, dwa składniki - odezwała się Emily, pocierając spocone oraz brudne czoło, podartym materiałem od sukienki, która musiała być naprawdę ładna, ale teraz wyglądała, jak po przejściu tornada, a w tym czasie Josh wyjął z kieszeni małą buteleczkę, zatkaną szczelnie korkiem, w środku której pływała żółta ciecz. W drugiej dłoni widniała roślina, o bardzo jaskrawym odcieniu zieleni. Jej liście przypominały skrzydła ptaka, które związane były białą włóczką. Blond włosa dziewczyna wskazała palcem na pierwszy przedmiot, krzywiąc się przy tym lekko, a następnie na drugi, mówiąc - To Jad Węża, a to Ziele Słowika.
- Byłoby o wiele łatwiej zdobyć ten głupi jad, gdyby Emily tak głośno nie krzyczała. - dodał Josh, machając palcami u jednej dłoni.
Faktycznie, jego kończyny były czerwone oraz lekko opuchnięte.
- Nic nie poradzę, że mam fobie. Panika przed wężami, to jeszcze nie najgorsza rzecz na świecie. - odpowiedziała z lekką frustracją, krzyżując ramiona.
Thomas wziął od Josha składniki, a brunet przewiesił ramię przez ramię przyjaciółki, po czym powiedział z uśmiechem, czochrając lekko jej włosy:
- Nie musisz brać tego do siebie, bardzo ładnie piszczysz, a jest niezwykle fajnie, kiedy zaczyna się od tego krzyku walić sufit.
Wszyscy się zaśmiali, po czym Thomas pokazał, co sam znalazł. Oddał Ziele Słowika oraz Jad Węża Emily, która odrzuciła z piskiem buteleczkę z cieczą, którą ukradkiem złapał Josh, ratując przed rozbiciem. Blond włosy chłopak wyjął z kieszeni przezroczysty woreczek, w którym było coś na wzór płetwy... Oślizgłej płetwy.
Cara osobiście wolała się temu lepiej nie przyglądać i nie znać większości szczegółów, podobnie jak jej przyjaciółka. Za to drugi chłopak, przybliżył głowę do woreczka, przyglądając mu się uważnie, po czym wtrącił:
- Jaki czad!
- Jesteś świrem. - skwitkował za wszystkich Thomas, wpychając w ręce kuzyna płetwę.
Po chwili cała trójka zwróciła wzrok na Carę, która zdziwiła się nieco, bo kompletnie zapomniała o tym, że sama znalazła Pokrzywę - banalny okaz, przy pozostałych znaleziskach. Wyjęła ją z kieszeni, teraz w jeszcze gorszym stanie niż była.
- Ekhm... - powiedziała, przekładając w dłoni marną roślinę. Zmieszała się, widząc zdziwiony wzrok przyjaciół, który mówił: "To ma być takie liche, czy ona to zniszczyła?". - Wiecie, stan nie odpowiada wartości.
- Ta, smakowi również - dodał z sarkazmem Josh.
- Zamknij się Josh - skarcił go Thomas. - Pokrzywa raczej nie zmieni smaku, w porównaniu z jakimiś jadamy czy płetwami. Poza tym, ciesz się, że nie ty masz to pić.
- Wolałbym umrzeć, niż to wypić. W końcu kto wie, może tak pyszny napój przyspieszyłby moją śmierć.
Po tych słowach chłopak zamknął się, widząc poważne twarze pozostałych.
Położyli wszystkie składniki koło nieprzytomnej Arcanum, po czym Thomas wyjął pożółkłą kartkę, z której wyczytał, że muszą teraz znaleźć jedynie Krew Człowieka oraz Kieł Wampira. No i mieli problem. Przeszukali wszystko, dosłownie każdy zakącik tej sali, a nie da się ukryć, nie zostało z niej dużo. Pomimo tego, postanowili ponownie poszukać.
Niewiele im to pomogło. Cara rozejrzała się dookoła, kiedy zmęczyła się na tyle, aby osunąć się po ścianie i usiąść pod nią. Nie widziała się w lustrze, ale była pewna, ze wygląda okropnie. Dopiero teraz zaczęła odczuwać głód oraz ból. Czuła się brudna oraz zagubiona w tym świecie. Pomału docierało do niej, że ma dosyć, mimo że nie mogła się wycofać. Przed wejściem do bramy, do świata Emily, Aron dał im wszystkim wybór. Mogli zostać, żyć tak jak kiedyś... Tak wspaniale to brzmiało, ale do każdego docierało, jaka to bajka. Już nie byli w stanie żyć, jak dawniej. Wiedzieli za dużo, w zbyt wiele zostali wmieszani, żeby po prostu być bezpieczni. No i bez Emily, nic nie byłoby tak super. Po części dlatego wybrała tą ciężką drogę, ale też z innego powodu. Czuła, że będzie to kochać. Zawsze posiadała przekonanie, że coś jej odebrano. Przed tym wyborem, była pewna jednego: odebrano jej właśnie taką wolność, adrenalinę oraz moc. Chociaż wciąż nie wiedziała, jaką moc. Ale wiedziała, że tutaj jest jej dom, pomiędzy odwiecznym niebezpieczeństwem, strachem, śmiercią, a miłością, szczęściem oraz przyjaźnią. Czy można odczuwać, że utraciło się pamięć i posiadało fałszywe wspomnienia? Bo ona czasami tak się czuła, niestety nie wiedziała, dlaczego.
Nieoczekiwanie po jej policzku spłynęła łza. Poczuła ogromną ulgę. Często płakała, ale ostatnio to się zmieniło i teraz chciała z siebie wylać całe nieszczęście. Lecz doszła do wniosku, że nie pora na to, więc podniosła się z ziemi, czując napływ adrenaliny... Która zwiększyła się, kiedy zobaczyła, jak Emily daje Joshowi buziaka w policzek, przy czym Thomas w oddali poczerwieniał.
Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że opuszki jej palców zbielały, a w wewnętrznej części dłoni zostały ślady po paznokciach, tak mocno ściskała dłonie w pięści. Ale po co? Nic jej to nie dało. Jej przyjaciółka, dała zwykłego buziaka w policzek przyjacielowi. To nie oznaczało zbyt wiele. Po prostu się cieszyła... Chociaż głębiej czuła niegasnące zirytowanie i zazdrość, a gdy patrzyła na Thomasa, który o dziwo patrzył na nią, miała wrażenie, że on czuje to samo. Lecz mimo tego, uśmiechnęli się do siebie.
I wtedy uderzyło w nią ogromne ciepło z wielką siłą, przez co zadławiła się powietrzem i przewróciła na ziemię. Usłyszała głośny krzyk Josha, który wypowiadał jej imię oraz pisk Emily. Następnie dudnienie od kroków przyjaciół, cichnących z każdą chwilą. A następnie zapanowała ciemność.
*
Cara albo ocknęła się w innym świecie, albo miała bardzo realistyczny sen. Stała na ogromnej skarpie, a gdy spojrzała w dół, nie widziała niczego, bo widoczność zakrywały chmury pod nią, co oznaczało, że jest niezwykle wysoko. Zimny wiatr dął, w jej twarz, ale ona była tak rozgrzana, że nie czuła zimna. Rozejrzała się dookoła, widzą śnieg oraz sosny przykryte białym puchem.
Piękny widok, gdyby nie zakłócał spokoju głośny krzyk przerażenia. Coś podpowiadało dziewczynie, żeby nigdzie nie szła, ale nie mogła tego tak zostawić. Ruszyła prędko w miejsce, skąd dochodził dźwięk. Przebiegła drogę, która kończyła się za lasem i ledwo zatrzymała się na skarpie, ratując się tym przed upadkiem. Zerknęła w dół, skąd dobiegały obolałe jęki i dostrzegła kogoś, kogo widok ją przeraził. Zobaczyła chyba najmniej odpowiednią osobę, którą powinna zobaczyć... Zobaczyła Arcanum.
Jej twarz była blada jak papier, za to policzki czerwone, bo najwyraźniej odmrożone. Płaszcz musiał spaść,bo miała odkryte chude ramiona. Suknia falowała na wietrze. A wyraz twarzy przedstawiał cały ból oraz przerażenie. Ostatkiem sił trzymała się wystającej gałęzi, a jej uścisk pomału słabł. Kiedy dostrzegła Carę, nie wydała się zaskoczona, w przeciwieństwie do brunetki.
Dziewczyna bez wahania wyciągnęła dłoń, próbując przekrzyczeć wiatr:
- Arcanum, złap moją rękę!
Kiedy kobieta to zrobiła, jej dłoń dosłownie przeszła przez dłoń Cary, jak powietrze. Jakby nie miała zmaterializowanego ciała.
- Nie jestem w stanie! - odpowiedziała ze szklanymi oczami kobieta. - Ja znikam. Umieram.
- Nie możesz! - odkrzyknęła ze łzami w oczach brunetka. Nie wiedziała czemu, ale była pewna, że nie może na to pozwolić.
- Tylko się nie rozklejaj, bo to właśnie ty możesz mnie uratować!
- Co? - spytała z przerażającym zdziwieniem Cara.
- Myślałam, że to Emily, ale teraz jestem przekonana, że również ty jesteś wybrana nie bez powodu do tej misji, podobnie jak chłopcy. Wszyscy jesteście wyjątkowi. Wasza przeszłość...
- Co z naszą przeszłością?! - przerwała ze zdenerwowaniem dziewczyna, hamując łzy. Bardzo się zezłościła, w sumie sama nie wiedziała czym, tak jakby nie ona sobą kierowała, jakby jej dusza wiedziała coś, czego jej mózg nie. - Nasza przeszłość była na ziemi z naszymi rodzinami! Normalnymi rodzinami, w normalnym świecie, bez potworów. W świecie, gdzie problemami były nieudane miłości, przyjaźnie, rozwody rodziców, niegrzeczne rodzeństwo, choroby i wypadki! A nie potwory!
Oczy Arcanum wypełniła po brzegi troska, jak oczy matki, która boi się o swoje dziecko, co w pewnym stopniu uspokoiło Carę.
- Gdybyś tylko wiedziała to, o czym zapomniałaś. Wszystko byłoby inaczej. Wszystko byłoby prostsze. Obudziłabyś się jak z transu, poczuła dotkliwe zmiany. I wierz mi, kiedy wreszcie się ockniesz, nie wszystko ci się spodoba. Poleje się dużo łez, wielu ludzi spotka wiele złego... - nieoczekiwanie kobieta przerwała.
- Chcę się obudzić już teraz! - powiedziała pewnie dziewczyna.
- Nawet nie wiesz, że wystarczy tylko otworzyć oczy - rzekła tajemniczo Arcanum, ukazując zmęczony, ale szczery uśmiech, po czym Cara dopiero dostrzegła, że kobieta puszcza gałąź.
Wyciągnęła dłoń, niebezpiecznie się wychylając, lecz było już za późno. Arcanum poleciała w dół, przebijając chmury i znikając za nimi, nawet nie krzycząc, za to krzyk Cary rozniósł się echem dookoła:
- Nie!
Po czym ponownie zrobiło jej się czarno przed oczami.
*
Dziewczyna ocknęła się tak gwałtownie, że aż zachłysnęła się powietrzem, dławiąc i krztusząc. Kiedy wreszcie wszystko wróciło do normy w tym jej oddech, obraz przed jej oczami przestał być rozmazany i zobaczyła zaniepokojone twarze przyjaciół.
Czuła się jak w piecu, cała rozpalona. Spojrzała w dół, bo ktoś trzymał jej dłoń, swoją zimną ręką. To był Thomas. Uśmiechał się czule, ściskając mocno jej rękę.
Josh odetchnął z ulgą, spuszczając głowę oraz zamykając oczy, a Emily załkała cicho.
Za to Cara czuła się niezwykle inna. Pamiętała cały sen, a wolała o nim natychmiastowo zapomnieć, a na pewno nim się nie dzielić skoro już nie mogła zaznać gwałtownej sklerozy. W głowie głównie huczało jej jedno zdanie: "Wystarczy otworzyć oczy". Otworzyła je i nic się nie wydarzyło. Czasami na oko filozoficzne porady, są niezwykle głupie.
Usiadła, chwytając się za obolałą głowę, a Thomas podtrzymał ją druga ręką za plecy. Jego dotyk spowodował u niej miłe ciarki, więc uśmiechnęła się, a on odwzajemnił uśmiech. Przez wzrokiem przemknął jej obraz, kiedy jej przyjaciółka całowała Josha. Zacisnęła usta w prosty pasek, starając się opanować ze złości. Nie chciała się denerwować, ani okazywać zazdrości. To nie było w jej stylu.
- Może lepiej nie wstawaj. Jesteś rozpalona. - dziewczyna dopiero teraz zrozumiała, że Josh dotyka jej policzka.
Popatrzyła na niego ze zdziwieniem i ku swojemu zaskoczeniu ścisnęła mocniej dłoń Thomasa. Widok bruneta spowodował w niej skok zirytowania, jakby sam jego widok powodował ukłucie zazdrości, jakby nie mogła zapomnieć tego, co się wydarzyło. Czuła, że liczyła na zbyt wiele z jego strony, chociaż ogromnie chciała się mylić. Blondyn pomógł jej wstać, a ona odsunęła się od Josha, starając się na niego nie patrzeć, bo czuła, że jeżeli nie sprzedałaby mu liścia, to może by się rozpłakała. Jednak oczy same ją na niego skierowały. Ale on nie patrzył na nią, tylko z wyraźnym roztargnieniem oraz złością spoglądał na dłonie jej oraz jego kuzyna, które mieli złączone. Przeszły ją ciarki i szybko puściła dłoń przyjaciela, podobnie jak on niej, zwłaszcza, że go piorunowała wzrokiem Emily, jakby miała ochotę rzucić się na niego i nieźle nagadać.
- Nic mi nie jest. - powiedziała Cara, spoglądając niepewnie na bruneta, który teraz patrzył na nią pochmurnym wzrokiem.
Thomas podrapał się po głowie, starając się unikać kontaktu wzrokowego z blondyną, stojącą obok ze skrzyżowanymi ramionami oraz miną mordercy.
- To znaleźliście coś? - wtrącił chłopak, po niezręcznej ciszy.
- Nic. - odburknął krótko Josh, najwyraźniej niezbyt panując nad sobą.
- Nic, a nic. - dodała niepodobnym do siebie głosem Emily.
Cara rozejrzała się dookoła, bo czuła, jakby coś ją do siebie ciągnęło, jak jakiś magnez. Przymknęła oczy, bo nie mogła im wierzyć. W oddali widziała leżące na ziemi pudełko, a na nim przyklejoną kartkę, na której pisało: "Kieł Wampira". Przeszła pewnie pomiędzy przyjaciółmi, nie zwracając uwagi na ich zdziwione miny, sama nie spuszczając oczu z pudełka, jakby bojąc się, że sekunda wystarczy, żeby to znikło. Przykucnęła koło pudełeczka, a za nią stanęła pozostała trójka. Wyciągnęła dłoń, ale przeszła ona przez pudełko, jak przez powietrze. Przypomniała jej się wizja, którą miała, kiedy była nieprzytomna, a której za wszelką cenę chciała się pozbyć. Ponownie spróbowała pochwycić rzecz, ale to nie wyszło.
- Eee... - usłyszała za sobą głos Josha, który położył dłoń na jej ramieniu - Cara, tam nic nie ma.
Dziewczyn spiorunowała go wzrokiem, zanim zdążyła się opanować, ale on nie ściągnął ręki z jej ramienia. Odetchnęła, starając się uspokoić, po czym powiedziała do niego:
- Nie widzisz?
- Nie. - odpowiedział z lekkim zmieszaniem.
Cara spojrzała mu głęboko w oczy, wspominając wszystkie miłe chwile, które z nim przeżyła, co spowodowało, że się uśmiechnęła, po czym dodała:
- Wystarczy otworzyć oczy.
Chłopak, jak i pozostali, spojrzeli na nią, jak na wariatkę, ale ona zignorowała ich, przyglądając się w całym skupieniu pudełku oraz wręcz nieświadomie mrucząc pod nosem: " Wystarczy otworzyć oczy, wystarczy otworzyć oczy".
Nie liczyła ile to trwało, ale gdy tylko poczuła uderzające w jej twarz gorące powietrze, wyciągnęła dłoń i tym razem trzymała już pudełko w ręce, takie jakie je zobaczyła po raz pierwszy. Podniosła się, odwróciła i pokazała swoje znalezisko przyjaciołom, oniemiałym z wrażenia.
- Jak... Ale jak... Jak ty to... - dukała się Emily z na wpół otwartymi oczami.
Cara zerknęła w stronę Arcanum, odpowiadając:
- Ktoś mądry mi kiedyś powiedział, że wystarczy otworzyć oczy, więc... Tak zrobiłam.
- Jesteś niezwykła! - wykrzyknął uradowany Josh, po czym mocno ją przytulił.
Nie mogła nawet zaprotestować, bo zrobił to niesamowicie szybko. Cała zazdrość momentalnie się z niej ulotniła, a sama oplotła ramionami jego szyję. Kiedy wreszcie się puścili, Emily oraz Thomas przyglądali się im uważnie, ale prędko spuścili wzrok, jakby w zmieszaniu.
Całą czwórką usiedli koło Arcanum, rozkładając składniki przed sobą. Pokrzywa jak zwykle, wyglądała na wręcz rozpadającą się, co nikomu zdecydowanie nie odpowiadało. Ku ich zaskoczeniu, Emily chwyciła ją w dłoń i w skupieniu przymknęła oczy. Nagle pokrzywa zaczęła nabierać świeżej barwy zieleni, pachnieć i wyglądać jak dopiero zerwana.
Kiedy dziewczyna otworzyła oczy, Thomas chwycił w dłoń roślinę, po czym szybko wypuścił i chwycił się za palce, wydając się siebie zduszony dźwięk typu:
- Aaaa! To parzy! - krzyknął w oburzeniu.
- Stary, czyżby nikt nie był w stanie wbić ci do tej łepetyny, że pokrzywy parzą? - dopowiedział złośliwie Josh, piorunując wzrokiem kuzyna. - Poparzyła cię za to, że podwalasz się każdej dziewczyny.
- Ja podwalam się do każdej dziewczyny?! - odpowiedział z oburzeniem blondyn. - To ty zachowujesz się jak mały dzieciak z piaskownicy, ciągający za warkoczyki wszystkie dziewczyny dookoła, jakbyś nie mógł się zdecydować!
Pomimo, że chłopaki nie mówili o kimś konkretnie, Cara wiedziała, że chodzi o nią oraz Emily i o to, co zaszło. Trzymanie się za rękę, przytulanie oraz ten niesforny buziak. Dlaczego takie drobiazgi umieją wszystko tak komplikować?
- Bo ty jesteś święty! - nie odpuszczał brunet. - Kochasz się w każdej po kolei, a kiedy okazuje się, że akurat jedna z tysiąca podoba się również mnie, to wszystko musisz zepsuć, jak jakiś psuja, którym z resztą jesteś! Dowalasz się do wszystkich!
Thomas poczerwieniał ze złości, po czym wybuchnął, waląc, jak leci konkrety.
- Ja nie dowalam się do wszystkich! To ty najpierw wyłudzasz buziaki od Emily, a później wściekasz się na mnie o to, że pomagam Carze! Nic się nie zmieniłeś, wieczny z ciepie hipokryta!
Na tym było za wiele. Josh czerwony ze wstydu jak i ze złości, rzucił się na kuzyna z pięściami i oboje zaczęli się przepychać, turlać po ziemi oraz okładać po twarzy.
Dziewczyny szybko wstały i spróbowały pochwycić ich oraz odciągnąć od siebie, co było niezwykle trudne.
Kiedy w końcu im się udało brunetka przytrzymywała za ramiona Thomasa, patrząc na niego ostro oraz karcąco, tak jak na nią często patrzyła nauczycielka od matematyki. Wtedy zawsze się opamiętywała, więc chłopak nieco się uspokoił, lecz nadal oddychał głośno oraz nierówno, a dłonie miał zaciśnięte w pięści. Kilka metrów dalej Emily trzymała za dłoń Josh i mówiła do niego spokojnym tonem, tłumacząc coś, co najwyraźniej skutkowało na korzyść bruneta.
- Słuchaj Thomas, uspokój się, to wszystkim wyjdzie na dobre. - powiedziała delikatnym, lecz pewnym tonem do chłopaka Cara, próbując zwrócić jego wzrok na siebie.
Kiedy wreszcie na nią spojrzał, w jego oczach buchały ogniki nienawiści, żalu oraz złości.
- On... On... - zaczął się jąkać blondyn, przez mocno zaciśnięte zęby. Dziewczyna chwyciła jego dłonie, a on przymknął oczy, zwalniając oddech. - Skończony idiota. - wycedził wreszcie.
- Jeżeli teraz nie pomożemy Arcanum, to prawdopodobnie nigdy więcej się nie pokłócicie - brunetka powiedziała pierwszy lepszy argument, jaki wpadł jej do głowy. - A widzę, że macie wielką ochotę pobić się w braterski sposób, więc opanujcie się do końca tej misji. Tak niewiele brakuje.
- Zgoda. - uśmiechnął się krzywo chłopak, ale najwyraźniej jedynie na tyle było go stać.
Wszyscy usiedli ponownie koło Arcanum, tylko tym razem każdy z kuzynów trzymał się jak najdalej od siebie.
Wyłożyli wszystkie rzeczy na podłogę, licząc i czytając listę składników... A tu klops.
- Brakuje... - wtrąciła Emily z zażenowaniem.
- Krwi człowieka - dokończyła Cara z lekkim niesmakiem. Chłopaki siedzieli w ciszy, jak na szpilkach, nie odzywając się od dłuższego czasu. Dziewczyna rozejrzała się dookoła w nadziei, że znowu w magiczny sposób odnajdzie jakąś buteleczkę, czy coś z tych rzeczy z czerwoną cieczą w środku, ale nic z tego. Jak zwykle nie mogło być tak łatwo.
Nieoczekiwanie Josh wyjął ze swojej kieszeni od spodni scyzoryk, otworzył go, pokiwał w powietrzu, zaciskając przy tym wargi w białe kreski i po chwili ciszy wtrącił:
- Ja to zrobię.
Na szczęście każdy okazał się na tyle błyskotliwy, żeby zrozumieć, co brunet miał na myśli.
- Zwariowałeś? - spytała pośpiesznie Emily. - Nie ma mowy. Ja was w to wpakowałam.
Blondynka spróbowała zabrać scyzoryk przyjacielowi, ale nie za dobrze jej to szło. Thomas przewrócił oczami i niepostrzeżenie wyrwał z dłoni kuzyna gadżet, a oni w osłupieniu na niego spojrzeli.
- Ja ją słyszę - powiedział. - Ja to zrobię.
Zapadła chwila ciszy, którą przerwała Emily z Joshem, wykłócając się o scyzoryk z Thomasem, które to niby z nich ma to zrobić.
Cara siedziała tak, patrząc na nich w ciszy i zastanawiając się, czy faktycznie ma do czynienia z tak omkłym o mózg gatunkiem. Jasne to byli jej przyjaciele, nie byli głupi, ale teraz jakby każdy z nich zechciał się poświęcać i stać się bohaterem. Nie wytrzymała i krzyknęła:
- Czy do cholery nie umiecie czytać ze zrozumieniem?! - cała trójka popatrzyła na nią z niezrozumiałym wzrokiem, a scyzoryk wylądował na ziemi, wydając brzęk, roznoszący się echem po sali. Brunetka wzięła w dłonie starą kartkę ze składnikami, po czym wskazała na napisane zawijasami słowa:
KREW CZŁOWIEKA
- No tak... - odezwał się niepewnie Thomas. - No wynika, że to ma być nasza krew.
- Grr... - przymknęła z zażenowaniem oczy Cara, ale powróciła do niej nadzieja, kiedy wtrąciła się Emily jednocześnie z błyskiem podniecenia w oku, jak i miną zażenowania na twarzy:
- Już rozumiem... Chłopaki, chodzi o krew człowieka.
Oni popatrzyli na nią, jak na jakiegoś filozofa, opowiadającego jedynie jakieś mętne zagadki.
- Chodzi o to, że wasza krew na nic się nie zda - wyjaśniała pomału blondynka, a Carze zaczęła wracać cierpliwość. - Teraz nie jesteście tylko ludźmi. Jesteście też po części aniołami. Waszej krwi nie da się teraz określić 0Ah+, czy coś w tym rodzaju. Już nie jesteście tylko ludźmi, macie w sobie też krew aniołów.
- A tu chodzi o krew człowieka. - wyszeptał z niepokojem Thomas.
Josh pokręcił głową, marszcząc brwi:
- Nadal nie kumam, ale niech będzie, że trzymam się waszej teorii - powiedział.
- W skrócie - Thomas po raz pierwszy od bójki zwrócił się do kuzyna, mierząc go ostrym wzrokiem - mamy przekichane.
- Ale niby czemu? - zapytał z niezrozumieniem Josh.
- Co? - zapytał blondyn, spoglądając na Arcanum. - To za mało!
Emily odchrząknęła, a on ponownie popatrzył na przyjaciół, z miną lekkiego zmieszania.
- A... No sorka. Wiecie te gadanie z Arcanum i tak dalej. To czasami bywa niezręczne.
Jego zaniepokojona mina, spowodowała ciarki na plecach Cary, więc prędko zapytała, dość piskliwym głosem:
- Co ci powiedziała?
Chłopak westchnął, spuszczając wzrok, ale odpowiedział:
- Że mamy jeszcze 24 godziny.
- Na co? - udzieliła się Emily.
- Na to, żeby znaleźć krew człowieka.
- Nooo okej - wtrącił Josh z podejrzanym brakiem pewności siebie. - Ale, co będzie jak nie znajdziemy tego niesamowicie oryginalnego składnika w ciągu 24 godzin?
- Wtedy Arcanum umrze. - szybko skwitkował Thomas.
- To faktycznie kicha - skończył Josh tym pocieszającym gestem.
Po chwili ciszy, Cara dopowiedziała ostatnie zdanie, które jeszcze bardziej pogorszyło sytuację. Jej głos brzmiał jak piszczenie myszki.
- Ale... Gdzie my znajdziemy człowieka w tym... W tym czymś?
_______________________________________________________
Tataradam!
Ujmę to tak, od kiedy wróciłam ze swoich wakacji bez neta, wena nadal pływała sobie w morzach i oceanach, a ja za czort nie mogłam jej sprowadzić z urlopu... Uparta jest, nie ma co.
Ale wreszcie, dosłownie kilka dni temu, po licznych szantażach w jej kierunku, powróciła, na tyle wypoczęta i zrelaksowana ( czego ja nie mogłam powiedzieć o sobie, bo wyrywałam sobie włosy, żeby się z nią dogadać), żeby udzielić się i pomóc mi napisać ten długi rozdział, po czym zostać ze mną i dzieląc się swoimi pomysłami na kolejne rozdziały.
Tak więc, mogę uroczyście powitać moją wenę. Nie do wiary, ze musiałam czekać na nią dwa tygodnie, żeby napisać taki długi rozdział w trzy dni. Cholera z niej jedna... Ale lepiej już jej nie obrażam, bo znowu będę musiała używać niezłego szantażu, żeby wróciła, bo przecież dobrymi i politycznymi słowami się nie da.
Eh... Tym razem wraz z nią bardzo przepraszam wszystkich czytelników ( staram się nie obarczać całą winą mojej weny za to, że tyle czekaliście, ale inaczej się nie da, choć oczywiście sama też mam poczucie winy, że nie pomyślałam o tak genialnej strategii szantażu wcześniej ;D). Na szczęście udało mi się napisać ten rozdział, przed rozpoczęciem szkoły, z czego bardzo się cieszę, bo myślałam, ze do tego nie dojdzie o.O. Ale jednak się udało! Niechaj się stanął wiwaty XD.
Mam nadzieję, że jakoś oraz długość w jakimś stopniu ( przynajmniej w jednej dziesiątej), wynagrodzą wam całe to czekanie.
Dziękuję, za przeczytanie rozdziału i zachęcam do komentowania ^^. To wielka motywacja, może właśnie ona zatrzyma moją wenę przed kolejnym urlopem! Kto wie, może jak się w sobie zakochają, to już zawsze zostaną ze mną ;D! Serce nie sługa, z resztą jak widać w tym rozdziale :).
No dobra, już nie przynudzam, komentujcie, czytajcie, polecajcie, motywujcie mnie, pytajcie i wiele, wiele innych. Dzięki za waszą cierpliwość! Jesteście wspaniali i niesamowici! ;*
Kocham was! <3 moja="" p="" te="" wena="">3>
Do poczytania! ♥